- Szczegóły
- Kategoria: Konserwatywna Polska
Mija 100 dni rządu Beaty Szydło. Powinien to być odpowiedni moment na oceny i refleksje. Trudno jednak podjąć spokojną analizę w sytuacji tak ostrej walki „elity” z rządem. Krytyka polityki rządu może być odebrana jako solidarność z tą zgrają odrywaną od koryta, z którą chyba nikt normalny nie chce mieć nic wspólnego.
Zamiast zestawienia sukcesów i wpadek oraz oceny działania poszczególnych ministrów, spróbujmy zastanowić się jaką politykę prowadzi PiS i rząd sformułowany przez tą partię.
W każdym z głównych obszarów działalności politycznej można ocenić podejmowane działania pod względem ich realizmu oraz poziomu aktywności. Realizm polega na wypracowywaniu decyzji na podstawie dobrego oglądu rzeczywistości. To bardzo trudne, gdyż wymaga poznania prawdy o świecie (nie zawsze oczywistej) oraz wyodrębnienia procesów w których chcemy uczestniczyć lub które chcemy kreować. Na przeszkodzie stoją nie tylko brak wiedzy oraz uleganie stereotypom i mitom. Realizm wymaga także przyjęcia takiej hierarchii ważności, aby rzeczy ważniejsze nie były przesłaniane przez mniej ważne.
Polityka może być bardziej lub mniej aktywna. Można kreować procesy, aktywnie w nich uczestniczyć, lub ich unikać. Od rewolucyjnych zmian do bierności ('ciepła woda z kranu').
W stosunku do rządów PiS pojawiają się obawy, że może podejmować działania nierealistyczne i rewolucyjne. Dlatego niesłychanie istotne jest odwołanie do ideałów konserwatywnych. Konserwatyzm wiąże się bowiem z odpowiedzialnością. Dlatego w praktyce podejmowane działania są dużo bardziej wyważone, niż można by się spodziewać na podstawie zapowiedzi. Ta odpowiedzialność wiąże się też z powołaniem do rządu fachowców. Ten rząd jest dużo lepszy, niż można było się spodziewać po partii Jarosława Kaczyńskiego. Oczywiście jest też lepszy od rządów PO – ale w końcu to był powód zmiany :-).
- Szczegóły
- Kategoria: Krótko
Im więcej czasu mija od ujawnienia teczek Kiszczaka dotyczących Wałęsy, tym "elita" jest bardziej przekonana, że za wszystkim stoi Kaczyński. Im bardziej "elita" jest "nowoczesna", tym przekonanie silniejsze. Ryszard Petru zaczął od "kompromitacji" IPN i wody na młyn sił wiadomych (i ktoś jeszcze twierdzi, że dzieciństwo w ZSRR było bez znaczenia?) oraz kpiny: "BSz w kampanii pokazywała teczkę - nikt nie myślał ze chodzi o teczkę Kiszczaka".
Potem poszedł na całość: w ocenie lidera Nowoczesnej za owym nowym układem stoi Jarosław Kaczyński, który połączył swe siły z byłymi służbami komunistycznymi PRL w celu zniszczenia swojego oponenta politycznego- znienawidzonego Lecha Wałęsy. Zasugerował także, że politycy PiSu mieli w ostatnich tygodniach kontaktować się z wdową po generale Kiszczaku celem przygotowania całej akcji.
Co za przenikliwa analiza ;-)! Jedna z nowoczesnych posłanek komentując wyniki negocjacji z Wielką Brytanią stwierdziła, że Polacy dużo stracą na tym kompromisie, a na dodatek będzie to daremne, bo Brexit i tak nastąpi. Chyba we wszystkich wiadomościach mówili, że układ wejdzie w życie wyłącznie pod warunkiem pozostania WB w UE (co jest chyba logiczne). Ale widać nowoczesne posłanki słuchają tylko nowoczesnego lidera. Gdyby jeszcze wyciągały wnioski z tego, co lider mówi, to pewnie doszłyby do przekonania, że Jarosław Kaczyński to najlepszy przywódca w kosmosie. Przenikliwy i wszechwładny do tego stopnia, że nawet teczkę w domu Kiszczaka wyczaił i staruszkę-wdowę omotał.… Normalnie supermen.
Jan Lityński w TVP Info oburzył się strasznie na tezy prawicy, że III RP została zbudowana na kłamstwie. Jedynym argumentem jaki ma przeciw temu świadczyć jest to, że III RP to nie to samo co PRL. Bo IIIRP to Polska wolna, a PRL zniewolona. Jak dla kogo panie Lityński. PRL miał swoich wrogów i agentów, a III RP swoich. Jarosław Kaczyński na przykład w PRL'u nie był prześladowany, a III RP sięga przeciw niemu nawet po środki propagandowe z epoki stalinowskiej (vide „woda na młyn” R. Petru). Choć trzeba przyznać, że pod względem ilości smrodu wydzielanego przy upadku III RP dokonała znacznego postępu względem poprzedniczki.
- Szczegóły
- Kategoria: Polemiki
Tropimy „tajnych współpracowników” służb PRL'u, ale pracownicy etatowi tych służb żyją sobie spokojnie. Zastanawiamy się, czy uwikłanie Lecha Wałęsy w taką współpracę miało wpływ na patologiczny przebieg transformacji po 1989 roku, ale główni reżyserzy tego procesu puszą się obwieszeni orderami. Chcemy za wszelką cenę wyjaśnić tragedię smoleńską, ale afery początku lat 90-tych nie interesują nawet historyków. Skutkiem FOZZ była przecież nie tylko śmierć Michała Falzmanna. Afery były jednym z mechanizmów grabieży Polski, prowadzącej do dziesiątków tysięcy przedwczesnych śmierci na tle ekonomicznym, rozkwitu mafii, handlu ludźmi (tragedia tysięcy sprzedawanych do burdeli kobiet), oraz ubóstwa milionów osób (w tym głodujące dzieci). Teraz powoli Polska wychodzi z okresu postsowieckiego w którym transformacja się dokonywała. Lech Wałęsa to już na szczęście tylko postać historyczna o niewielkim wpływie na rzeczywistość. Dlatego dziwi skala emocji, które towarzyszą ujawnieniu dowodów uprawdopodabniających jego współpracę z SB. Niektórzy mówią nawet o konieczności napisania historii III RP na nowo. Faktem jest, że po kolejnych „wyjaśnieniach” Lecha Wałęsy coraz trudniej wierzyć w jego zapewnienia. Ale nasza „elita” nie takie trudności pokonywała. Czy „szafa Kiszczaka” cokolwiek zmienia w ocenie naszej historii i roli jaką Lech Wałęsa w niej odegrał? Czy ktoś jest tak bardzo naiwny, by sądzić że nagle pismaki od Michnika zaczną pisać prawdę, a politycy których kariera zaczęła się od zdjęcia z Wałęsą staną się bardziej krytyczni? Co konkretnie miałoby się zmienić? Starzejąca się „elita” ma swoją legendę Lecha Wałęsy, a młodzież od dawna „nie łyka tego gówna” i śpiewa piosenki o TW Bolku. Nic się w tej materii nie zmieni.
- Szczegóły
- Kategoria: Wybory prezydenckie w USA
Trwają prawybory w USA. Wśród republikanów bezapelacyjnie prowadzi Donald Trump (wygrał w sobotę w Karolinie Południowej). Zwycięstwo Trumpa nadal nie jest pewne, gdyż od połowy marca będzie obowiązywać zasada „zwycięzca bierze wszystko”. Jeśli więc nastroje wyborców się zmienią, obecne sukcesy Trumpa będą bez znaczenia. Dodatkowo gdy z czasem zmniejszy się ilość kandydatów (właśnie wycofał się Jeb Bush), partyjni działacze skupią się na walce z Trumpem. Nie tylko dlatego, że to kandydat enty-systemowy, ale też dlatego, że sondaże dają większe szanse zwycięstwa z Demokratami kandydatom innym niż Trump.
Największe szanse na zwycięstwo zachowuje nadal Hillary Clinton. Nawet jeśli Sanders zwycięży w prawyborach, ma małe szanse na nominację. W prawyborach decyduje się bowiem o podziale 2382 delegatów. Dodatkowo jednak działacze partyjni stanowią grupę 712 superdelegatów, z których większość popiera Clinton. Zakładając poparcie dla Clinton powyżej 600 superdelegatów, Sanders musiałby w prawyborach zdobyć głosy ponad 60% delegatów – a to jest mało realne.
Prawdopodobnie będzie więc starcie Trump – Clinton. Jeśli zwycięży Clinton, to praktycznie nic się nie zmieni. Jeśli jednak wygra Trump (albo Sanders)? Zmienić się może wszystko. Polska polityka nastawiona na konfrontację z Rosją i wsparcie ze strony USA okaże się katastrofą. Czy naprawdę warto ponosić takie ryzyko?
- Szczegóły
- Kategoria: Stan Bezprawia
Stosunki między członkami społeczeństwa reguluje Kodeks Cywilny. Liberałowie w praktyce odrzucają tę zasadę, stawiając ponad nią swobodę zawierania umów. Widać to doskonale na przykładzie dyskusji na temat kredytów we frankach szwajcarskich. Kredytobiorcy próbują bronić się przed grabieżą banków z Kodeksem Cywilnym w ręku i oczekują pomocy państwa w tej nierównej walce. Argumentacja liberałów sprowadza się do tezy: „widziały gały co brały”. Jeśli tak – to jaka powinna być rola państwa i jego znaczenie dla społeczeństwa? Odpowiedź jest jednoznaczna: państwo ma zapewnić ład i porządek. Oczywiście mieści się w tym utrzymanie systemu prawnego, ale bez możliwości decydowania przez demokratyczną większość o tym co jest słuszne a co nie – przynajmniej w obszarze w którym obowiązują dwustronne umowy. Odrzucenie możliwości obrony słabszych przez państwo poprzez użycie Kodeksu Cywilnego oznacza albo tyranię państwa albo tyranię silniejszego. W pierwszym przypadku mamy do czynienia z realnym socjalizmem a w drugim z liberalizmem. Niestety te dwie strony zdominowały debatę na temat pomocy „frankowiczom”. Kredytobiorcy domagający się sprawiedliwości pozostali sami.
Czytaj więcej: Absurdy liberalnej demokracji na przykładzie kredytów we frankach