W Danii parlament uchwalił ustawę przewidującą między innymi konfiskowanie uchodźcom wartościowych przedmiotów na poczet kosztów związanych z ich pobytem.

W Niemczech tamtejszy Jugendamt nadal prowadzi swą kontrowersyjną politykę, której skutkiem są tragedie wielu rodzin. W Polsce toczy się właśnie śledztwo w sprawie dwóch kilkuletnich dziewczynek, które jacyś niemieccy zboczeńcy dostali po odebraniu ich polskim rodzicom.

W Wielkiej Brytanii z kolei zaczął obowiązywać sexual risk order - czyli rodzajem środka zapobiegawczego stosowanego wobec osób, które - według policji - mogą dopuścić się napaści na tle seksualnym, nawet jeśli osoba taka nigdy nie została skazana za tego rodzaju przestępstwo. Na mocy tego orzeczenia pewien mężczyzna musi przekazać policji "wszelkie informacje dotyczące kobiety, z którą ma zamiar uprawiać seks - w tym jej nazwisko, adres i datę urodzenia".

Te wiadomości z jednego tylko dnia pokazują – że rzeczywiście zachodnia demokracja kwitnie i jedynym zmartwieniem pozostaje Polska.

Cały świat się martwi, bo w Polsce mamy rządy autorytarne. Staliśmy się już przedmiotem akademickich badań. Profesor renomowanego Princeton University zauważył nawet, że obecna władza zdążyła upolitycznić sądownictwo – coś chyba nasi targowiczanie przespali? Może byli zajęci wymyślaniem kolejnych szantaży pod adresem prezydenta. Tym razem zagrożą poparciem obcej inwazji militarnej, a nie tylko propagandowej?

Polacy też się martwią, bo mają rząd „niepolski”, tylko „patriotyczny”. Ten przypadek wcale nie jest śmieszny, gdyż pokazuje do czego może doprowadzić propaganda.

 

Pomimo obaw, że koniec sankcji dla Iranu będzie skutkować dalszym spadkiem cen ropy, trend się nagle odwrócił i w ostatnich dniach cena baryłki ropy znów przekroczyła 30 dolarów. Gdy jednak wydawało się, że cena będzie rosnąć przez dłuższy czas – ta nagle zaczęła spadać. Trudne do zanalizowania i przewidzenia zmiany cen ropy bardzo utrudniają życie spekulantom. Jeden z najbardziej znanych (z tego, że głosił spadek cen do około 25 dolarów) twierdzi, że ceny już nie będą spadać, a na koniec 2016 roku wyniosą 50 dolarów (zobacz więcej). Czyli tyle ile założyli Rosjanie na cały rok 2016. Nic dziwnego, że kurs rubla momentami przekraczał już 80rubli za dolara. Popyt na ropę pozostaje dość stabilny:

Jednak „krwawiący” producenci są gotowi zwiększać dostawy, by sobie zrekompensować niskie ceny. Do tego dochodzi duża niepewność polityczna. Arabia Saudyjska toczy na razie „wojnę zastępczą” z Iranem w Jemenie. Jeśli dojdzie do otwartej wojny między dwoma głównymi producentami ropy – na pewno będzie to miało rynkowe konsekwencje. Nadal niewiadoą jest przyszłość „Państwa Islamskiego”. W Syrii zachód i Rosja chcieliby doprowadzić do zakończenia wojny. Problem w tym, że tam brakuje "demokratycznej opozycji", którą można by poprzeć. Poufne rozmowy z Iranem i Arabią Saudyjską prowadzą Chiny. Być może ich celem jest rozliczanie handlu ropą w walucie chińskiej. To byłby definitywny koniec ery petrodolara. Chiny mogą liczyć na wsparcie Rosji. Ogłoszenie przez Brytyjczyków, że Putin zatwierdził zabójstwo Litwinienki „z dużym prawdopodobieństwem” i to dlatego, że Litwinienko ujawnił jakoby Putin miał być pedofilem musiało prezydenta Rosji mocno zirytować. Jeśli więc będzie okazja, by doprowadzić "zachód" do bankructwa, to on z radością do tego się przyłoży. Zdaniem komentatora portalu zerohedge.com ten moment zbliża się nieuchronnie.

Drugim filarem, na którym opiera się zachodnia ekonomia jest ciągły rozwój połączony z inflacją. Tylko dzięki temu zadłużone państwa mogą jakoś regulować swoje zobowiązania. Tymczasem obecnie mamy czas stagnacji i deflacji. Według George'a Sorosa są to objawy początku kryzysu porównywalnego z tym z roku 2008. Tym razem jednak głównym winowajcą mają być Chiny, których gospodarka zalicza „twarde lądowanie”. Wraz z „wojnami walutowymi” oraz niskimi cenami ropy powoduje to deflację. A nikt nie wie jak sobie z tym radzić, gdyż ostatni raz taka sytuacja miała miejsce w roku 1930.

Jakby tego było mało – kryzys z uchodźcami prowadzi do ograniczenia „strefy Schengen” - co z kolei grozi podstawom europejskiej wspólnoty gospodarczej i upadkiem euro. Zbliża się termin referendum w Wielkiej Brytanii, wskutek którego może nastąpić Brexit. Do tego europejskie lewactwo wszczyna głupią wojenkę z Polską, której udało się zdobyć poparcie Europy Wschodniej.

Wchodzimy w rok 2016 z dużą niepewnością co do przyszłości. Czas wydaje się przyspieszać. Ludzkość ma coraz mniej czasu, aby znaleźć alternatywę dla świata zdominowanego przez bankierów, wielkie korporacje i firmy zbrojeniowe. 

Deklarowanym celem „obrońców demokracji” jest „aby było jak dawniej”. Dlatego warto przypominać jak było: Bicie kluczami po jądrach, zmuszanie do przysiadów nago, do siadania na pałce policyjnej ustawionej na sztorc, gazowanie w zamkniętym samochodzie – tak według relacji uczestników wydarzeń działała policja, wymuszając przyznanie się do winy w czasie Akcji Widelec.

Policjanci nazwali akcję „ostatecznym rozwiązaniem problemu kibiców Legii”. Co za okropny kaczysta mógł wymyślić coś takiego? Ujawnił to Donald Tusk na konwencji PO w 2010 roku: "Kiedy trzeba było poskromić po raz pierwszy, z użyciem policji, chuliganów na ulicach Warszawy – tę decyzję podjął, jak pamiętacie, Grzegorz Schetyna – co zrobił PiS i jego szef? Stanął w obronie chuliganów przeciwko policji".

Dzisiaj Grzegorz Schetyna „broni demokracji” na ulicach.

Samo pojawienie się hasła „Polska w ruinie” świadczy o głębokości upadku naszego kraju. Jest ono bowiem produktem polityki opartej o PR. W minionych latach spór polityczny został sprowadzony do konkurencji dwóch wizerunków: niebywałego rozkwitu i kompletnego upadku.

Ciekawostką jest to, że oba te wizerunki powstały w tym samym środowisku: wśród ludzi, którzy zajęli miejsce elity. Hasło „Polska w ruinie” zostało rozpropagowane w formie kpin z krytyków III RP. Jeden z licznych tekstów na ten temat można znaleźć tygodniku "Polityka" z września 2015. Poddaje on analizie wystąpienia na konwencji PiS:

Przedsiębiorca z Pcimia przekonywał, że kraj ma wielki „potencjał osobowy” (w tym „piękną młodzież i śliczne kobiety”, jesteśmy też „piękni wewnętrznie”), ale niestety przez 25 ostatnich lat ten potencjał był marnowany, bo ten „piękny kraj” był „słabo” zarządzany. Po czym wzywał, żeby było jak najmniej „państwa w państwie”.

Emerytka mówiła o niskich emeryturach oraz o braku szans rozwoju dla dzieci i wnuków. Z kolei student politologii skarżył się już po imieniu na PO i Bronisława Komorowskiego – że to ich winą są umowy śmieciowe i wyjazdy za granicę oraz że młodym „zabrano nadzieję”. On już wprost wzywał do wręczenia rządzącym „czerwonej kartki” i głosowania na PiS.

Była wreszcie przedstawicielka „polskich rodzin” z patetyczną opowieścią o miłości do Ojczyzny jako miłości do Matki, ale też kpiną, że dogoniliśmy Zachód, bo mamy „globalne ceny”.

Komunikat był więc w sumie tyleż prosty, co znany: obecna Polska to kraj w ruinie.

Diagnoza przedstawiona przez cytowane osoby najwyraźniej znalazła uznanie wyborców i przyczyniła się do zwycięstwa wyborczego PiS. Można domniemywać, że takie pełne pogardy dla prostych ludzi relacje - jak cytowana powyżej - nawet wzmocniły przekaz.

Przywódcą bandy atakującej Polskę na forum UE jest niejaki Guy Verhofstadt - belgijski liberał i były premier Belgii. Tygodnik „Polityka” mianował już Verhofstadta na „lidera polskiej opozycji”. Ten nowy „lider” jest powiązany z wielkim biznesem. Bierze pieniądze między innymi od dwóch dużych belgijskich firm, Exmar i Sofina. Firma Sofina ma udziały między innymi w firmie Suez Environnement, która jest oskarżana o udział w próbach zawłaszczania światowych zasobów wody. Uczestniczy między innymi w procesie prywatyzacji wodociągów w greckim mieście Saloniki.

Exmar z kolei zajmuje się między innymi transportem morskim skroplonego gazu. Ma kontrakt na dostawy gazu dla Gazpromu (więcej po polsku na stronie blogpublika.com/2016/01/21/verhofstadt-i-gazprom).

Oczywiście działalność Guy'a Verhofstadta w Parlamencie Europejskim jest zgodna z interesami wspomnianych firm. Lobbuje on za traktatem o wolnym handlu z USA (TTIP), który:

a) otworzyłby import do Europy amerykańskich węglowodorów (między innymi z łupków)

b) ujednoliciłby zasady ochrony środowiska, ułatwiając wydobywanie gazu z łupków w Europie.

Guy Verhofstadt mocno bronił Grecji, przeciwstawiając się opuszczeniu przez ten kraj UE (Grexit). Równocześnie dąży do otwarcia drzwi UE dla Ukrainy i Mołdawii – państw będących w sytuacji o wiele gorzej od Grecji. Na Ukrainie są bogate złoża gazu ziemnego, którymi są zainteresowane firmy reprezentowane Guy'a Verhofstadta (choć z powodu załamania się cen ropy, amerykański Chevron niedawno wycofał się z Ukrainy).

Na filmie poniżej Verhofstadt głosi frazesy o europejskich wartościach na kijowskim Majdanie: