Minister Rolnictwa chwali się naszym rolnictwem, które jego zdaniem mogłoby być wzorem dla świata: W naszych gospodarstwach rodzinnych, gdzie średnia gospodarstwa wynosi ponad 10 hektarów możemy zachować bioróżnorodność i produkować wysokiej jakości żywność zgodnie z tradycyjnymi recepturami.

Podał przy tym dwa istotne czynniki, które zapewniły nam sukces: nowoczesne przetwórstwo oraz ciągłość gospodarstw, które od co najmniej 200 lat są w posiadaniu indywidualnych rolników.

Minister oczywiście nie wspomina o problemach od lat trawiących polskie rolnictwo:

1. Antychłopskie fobie rządzącej pseudoelity, podsycanej przez liberalną prasę. Oto typowa wypowiedź o rolnikach: na dopłaty dla rolnictwa, które odpowiada za zaledwie 3 proc. naszego PKB przeznaczane są gigantyczne środki. - Gdyby zliczyć środki unijne i krajowe oraz wszystkie kanały wspomagania rolnictwa, to wyjdzie 50-55 mld zł rocznie. I coś takiego mówi ponoć była wiceminister rolnictwa (choć nie na pewno, bo wypowiedź może być zmanipulowana).

2. Wspomniane dopłaty. Wynikają one z unijnej polityki, która ma na celu produkcję taniej żywności. Jednak wbrew pozorom to nie jest korzystne dla Polski z dwóch powodów. Pierwszy to oczywiście dużo niższe dopłaty do rolnictwa w Polsce w stosunku do krajów z którymi konkurujemy. Drugi zaś to taki, że tania żywność powoduje, że nie jest opłacalna uprawa na małych areałach. I to do tego stopnia, że nawet produkując na własne potrzeby trzeba czasem wydać więcej, niż wynosi detaliczna cena detaliczna uzyskanej żywności. Dlatego wiele areałów stoi nie zagospodarowanych, a znacząca część wsi żyje z rent i emerytur.

3. Rządzący zadbali o to, aby rolnicy byli wyłączeni z normalnego obrotu gospodarczego – łącznie z przetwórstwem. Jest to jedna z głównych przyczyn ich protestów. Nie tylko mają oni stosunkowo niewielki udział w wartości dodanej sektora żywnościowego, ale też rolnicy są słabym partnerem dla kontrahentów (na przykład muszą godzić się na bardzo długie terminy zapłaty).

4. Utrzymywane bardzo wysokie odsetki od kredytów uderzają przede wszystkim w wieś. Czymś niesłychanym były próby zniszczenia bankowości spółdzielczej (w tym jednym przypadku przy wejściu do UE polski rząd postulował zwiększenie wymagań wobec unijnych propozycji). Trwa też bezprzykładna próba zniszczenia SKOK'ów. A to są podmioty w największym stopniu obsługujące wieś.

Do tego należy dołożyć silny wpływ polityki na ceny. Nie tylko chodzi o spekulacje żywnością przekładającą się na wahania cen, ale także polską politykę zagraniczną, która skutkuje odcięciem największego naturalnego rynku dla polskiego rolnictwa: Rosji. Rolnicy obawiają się też masowego wykupu ziemi przez podmioty zagraniczne.

Nic więc dziwnego, że wieś opuszcza masa młodych ludzi, wyjeżdżających za granicę. Nie należy się dziwić, że od lutego trwa protest rolników. Jest on całkowicie ignorowany przez media i polityków. Dopiero po przegranych wyborach prezydenckich w których wieś zagłosowała przeciw Komorowskiemu (protest trwał już ponad 3 miesiące) pani premier spotkała się z protestującymi. Obiecała im między innymi osobisty nadzór nad pracami mającymi na celu ochronę polskiej ziemi przed wykupem przez zagraniczne spółki.

 

2015-06-01

2015-06-02

2015-06-03

2015-06-04

2015-06-05

2015-06-06

2015-06-07

2015-06-08

2015-06-09

2015-06-10

2015-06-11

2015-06-12

2015-06-13

2015-06-14

2015-06-15

2015-06-16

2015-06-17

2015-06-18

2015-06-19

2015-06-20

2015-06-21

2015-06-22

2015-06-23

2015-06-24

2015-06-25

2015-06-26

2015-06-27

2015-06-28

2015-06-29

2015-06-30

Niemiecka prasa komentując działalność Donalda Tuska w Brukseli, twierdzi, że za bardzo w tych działaniach kieruje się polskim punktem widzenia. Jednak wpływ polskiej polityki widać nie tylko w rodzaju podejmowanych spraw, ale też w sposobie działania. W typowy dla polskiej polityki sposób rozprawił się on z kontrowersjami wokół jego zaangażowania w polskie wybory. Ryszard Legutko skierował skargę do Europejskiej Rzecznik Praw Obywatelskich na Donalda Tuska za poparcie w wyborach prezydenckich Bronisława Komorowskiego. Zdaniem eurodeputowanego PiS - Tusk złamał zasady określone w Europejskim Kodeksie Dobrej Administracji (EKDA). Wskazał na dwa artykuły tego kodeksu - dotyczące nadużywania uprawnień oraz bezstronności i niezależności.

Komentując to rzecznik szefa RE stwierdził, że skarga "wydaje się umotywowana politycznie". A niby jak miałyby być umotywowane działania polityka w sferze politycznej? Rónie dobrze rzecznik mógł na pytania o tą sprawę odpowiedzieć, że mamy wiosnę. 

Adam Michnik apelował, aby nie oddawać Polski gówniarzom. Łatwo powiedzieć, ale jak to zrobić? Alternatywa dla zbuntowanej młodzieży w postaci Ryszarda Petru namaszczonego przez Balcerowicza raczej nie wypali. W szmatławcu Michnika już to wiedzą – skoro pojawiają się u nich teksty takie jak „Kołysanka Petru” (chyba, że to jakiś wybryk dziennikarskiej samodzielności). Ale istnieje inny – o wiele skuteczniejszy sposób. Przysłowie mówi: jeśli nie możesz kogoś pokonać, to się przyłącz. Tyle, że w tym wypadku chodzi nie o przyłączenie do antysystemowców, ale przyłączenie ich do „systemu”. No bo tylko od środka da się „rozwalić” układ (sorry – od „układu” to jest ten okropny PiS, Kukiz chce rozwalać „system” - i nie pytajcie czym to się różni). Dlatego trzeba stworzyć „drużynę Kukiza” i wejść do sejmu. Ale żeby wystartować w wyborach, to trzeba mieć kandydatów i program! Zaczęło się więc dopytywanie o program (oczywiście się tworzy). Potem będzie łapanka na kandydatów (może zdjęcie z Kukizem będzie legitymacją potwierdzającą kompetencje – tak jak kiedyś zdjęcie z Wałęsą). Podstawowe kryterium: wiek. Raczej nie zgłoszą się ludzie, którzy wchodzą w dorosłe życie z myślą, aby coś w nim zdziałać (bo ewentualna wygrana to 4 lata stracone na politykę), tylko tacy którzy chcą po prostu działać (nie o to chodzi by złapać króliczka….). Może załapie się kilku cwaniaków. Reszta będzie jak baranki prowadzone na rzeź. Nowi posłowie bez wiedzy i doświadczenia, w zderzeniu z ludźmi cynicznymi i po prostu złymi (na przykład prawnikami z centrum legislacyjnego sejmu) szybko zostaną sprowadzeni na ziemię. Reszty dopełni przyszły koalicjant przy wtórze usłużnych mediów.

Od dłuższego czasu na Ukrainie nie było ciężkich walk. W tym czasie Rosję odwiedził między innymi sekretarz stanu USA John Kerry i wydawało się, że następuje lekka odwilż w stosunkach USA – Moskwa. Jednak w przeddzień szczytu G7, na którym ma być rozpatrywane przedłużenie sankcji nałożonych na Rosję Putinowi nagle coś odbiło i wszczął nową wojnę. Wygląda więc na to, że Rosji nie zależy (albo oceniła, że i tak nie ma szans na złagodzenie sankcji). Tak przynajmniej przedstawiają konflikt polskie i zachodnie media. Rosjanie twierdzą, że to Ukraińcy zaczęli konflikt.

Wróciła też sprawa zestrzelonego samolotu MH17. Kilka dni temu media podały informację, że Rosjanie sfałszowali zdjęcia satelitarne z dnia katastrofy: Naukowa analiza zespołu śledczego wykonana przez Zespół badawczy Bellingcat jednoznacznie i bezsprzecznie wykazała, że fotografie satelitarne zostały antydatowane i cyfrowo zmienione programem Adobe Photoshop CS5. Ponadto: Naukowcy z Bellingcat nie mają wątpliwości, że rosyjscy fałszerze „dodali” chmury do zdjęcia. Na dodatek zdjęcia ziemi pochodzą z czerwca 2014 r. „Poprzesuwali też” baterie rakietowe i do pustej „dodali” niewystrzelone pociski.

Problem w tym, że Bellingcat to portal na którym udzielają się dziennikarze śledczy, a nie żadne „zespoły badawcze” naukowców. Tygodnik Der Spiegel zwrócił się do prawdziwego fachowca o opinię i dowiedział się, że to wróżenie z fusów, analiza Bellingcat nie jest profesjonalna i niczego nie dowodzi.

Jaka jest prawda o tym konflikcie? Nieważne – historię i tak napiszą zwycięzcy. I na pewno nie będą to polscy historycy. Miejmy nadzieję, że nowy polski Prezydent będzie bardziej powściągliwy w polityce wschodniej. Władimir Putin był chyba pierwszym przywódcą, który pogratulował Andrzejowi Dudzie zwycięstwa – co może oznaczać zaproszenie do rozmów. Barack Obama nie zrobił tego do tej pory (gratulacje złożył jedynie rzecznik Białego Domu).