Dobre wieści nadchodzą z Brukseli. Umowa TTIP raczej nie zostanie podpisana w bieżącym roku, a Bruksela wyraża wątpliwości co do mechanizmu Invesor-State Dispute Settlement (ISDS). Wszystkiemu winne „konsultacje społeczne” w ramach których wpłynęło prawie 150 tysięcy odpowiedzi – ponad 100 razy więcej niż zazwyczaj przy tego typu umowach. Większość respondentów „wyraża obawy”, że mechanizm ISDS byłby podważeniem narodowej suwerenności. Daje on bowiem korporacjom prawo pozywania państw przed międzynarodowe trybunały, z pominięciem sądów krajowych.
Konsultacje pokazały, że istnieje ogromny sceptycyzm wobec tego instrumentu, powiedziała Cecilia Malmström, komisarz ds handlu UE. Dodała przy tym, że "Komisja Europejska nigdy nie przyjmie umowy, która zmniejszy nasze standardy lub ograniczy kompetencje naszych rządów do stanowienia prawa". Przedstawiciele korporacji twierdzą jednak, że ISDS ma zasadnicze znaczenie dla ochrony inwestorów przed stronniczością w sądach krajowych. Bo na przykład sąd niemiecki może być stronniczy – biorąc pod uwagę wpływ działania firmy na środowisko, co międzynarodowy trybunał niekoniecznie musi obchodzić.
W krytycznej analizie Mateusza Kuryły pojawia się wniosek: „jeśli USA zrezygnuje z tego mechanizmu i negocjacje staną się bardziej otwarte dla opinii publicznej, to podpisanie umowy powinno w końcu zakończyć się sukcesem”. Jednak według FT istnieją poważne wątpliwości, czy USA zaakceptują umowę bez ISDS.
Przeciw ISDS są przede wszystkim Niemcy. FT wiąże to z antyamerykanizmem Niemców, wywołanym amerykańskim szpiegostwem w ich kraju.
Na tym przykładzie widać, jak mało do powiedzenia ma Król Europy Donald Tusk. Jego minister już dawno zadeklarował: W kontekście mechanizmu ISDS, Polska popiera włączenie rozdziału dot. ochrony inwestycji do zakresu przyszłej umowy TTIP. Należy pamiętać, że Polska posiada dwustronną umowę o ochronie inwestycji z USA podpisaną w 1990 r., która również zawiera mechanizm ISDS, jednak w wersji o wiele szerszej i ogólnej niż ten, który proponuje UE. Włączenie ochrony inwestycji do zakresu przyszłej umowy sprzyja wprowadzeniu większej równowagi pomiędzy prawami inwestora zagranicznego a prawem do regulacji organów państwowych. Umowa nie gwarantowałaby wyższego poziomu ochrony inwestycji amerykańskich, ale w większym stopniu zabezpieczałaby państwo przed nieuzasadnionymi pozwami, które mogą obecnie zaistnieć na podstawie dwustronnej umowy wiążącej Polskę z USA.
Przekładając to z urzędniczego na nasze: podpiszmy to, bo to co dotąd podpisaliśmy jest jeszcze gorsze!!!!