Kiedyś Angela Merkel wyraziła ponoć opinię, że Putin stracił kontakt z rzeczywistością. Co w takim razie należałoby powiedzieć o prezydencie Ukrainy, który pokazał „twarde dowody, że rosyjska armia naruszyła suwerenność Ukrainy i jest na terenie tego kraju”. Były to rosyjskie paszporty zabrane osobom, zatrzymanym podczas walk w Donbasie!

Petro Poroszenko (Fot. ANDREAS GEBERT / PAP/EPA)

Raczej wątpliwe jest, by Poroszenko miał problemy ze zrozumieniem różnicy między zaangażowaniem armii, a zaangażowaniem pojedynczych obywateli (nawet jeśli są to żołnierze – na co dowodów nie przedstawiono). Po co on wygaduje takie idiotyzmy? Może po to, aby wiceprezydent USA mógł zażądać od Putina wyjścia z Ukrainy. Wygląda więc na to, że zapewniania Poroszenki o dążeniu do pokoju to zwykła ściema. Inaczej nie domagałby się dostaw broni i nie deklarował "pełnego i bezwarunkowego rozejmu" stawiając równocześnie konkretne warunki (opartych na ustaleniach z Mińska).

Willy Wimmer - niemiecki polityk, wiceprzewodniczący Zgromadzenia Parlamentarnego OBWE ocenia sytuację następująco:

Wystarczy jedynie przysłuchać się Niemicom i innym Europejczykom. Nie są oni najlepszego zdania o prezydencie Poroszence. Tym bardzie o premierze Jaceniuku. [...]

Pamiętamy, jak rok temu ministrowie spraw zagranicznych Niemiec, Polski i Frakcji w Kijowie zdołali osiągnąć racjonalne porozumienie z prezydentem Janukowyczem. A na amerykańskie polecenie ten sukces został nadszarpnięty. W kontekście wspólnych działań Hollanda i Merkel na podobne (podważenie sukcesu) nikt nie może sobie pozwolić. Pokładam duże nadzieje właśnie w ludziach.

[...]

Należy podkreślić to, że całe jednostki ukraińskiej armii zostały zmiecione z powierzchni ziemi. […] Poroszenko i jego zespół ponieśli porażkę. Dlatego nie jest zaskoczeniem, że rekruci próbują wyjechać z kraju, aby uniknąć tej rzezi.

[…]

Należy modlić się o to, aby wizyta Merkel i Hollanda zakończyła się sukcesem. Taka możliwość szybko się nie powtórzy. Należy brać pod uwagę to, że jednocześnie w Kijowie przebywa sekretarz stanu USA John Kerry. Po spotkaniu zobaczymy, czy zażądał on od swoich protegowanych w Kijowie dalszego utrudniania procesu pokojowego, a może konstruktywnego zachowania.

Czyżby się ujawnił kolejny „ukryty agent Moskwy”? Coś ich ostatnio bardzo przybywa. Na stronach The American Conservative pojawił się komantarz Scotta Macconnela: Nie ma wątpliwości, że kryzys ukraiński zaczął się od prób amerykańskiej i europejskiej elity wykorzystania dawnego niezadowolenia części ludności w cierpiącym państwie, aby osiągnąć zwycięstwo dla Zachodu i porażkę dla Moskwy. Utracono miliardy dolarów, aby położyć fundament pod przeprowadzenie zamachu stanu i rewolucji ludowej (Majdan stał się częściowo i tym, i tym). A te wysiłki okazały się pomyślne. Brawo, krzyknęli wszyscy. A potem Rosja odpowiedziała – i energiczność, i siła jej odpowiedzi oszołomiła Waszyngton i wszystkie kancelarie państwowe Europy”.

Równie krytyczni są polscy konserwatyści. Według Adama Wielomskiego: „Francja i Niemcy udają obiektywizm, czego Amerykanie nawet nie próbują”.