Bloomberg oskarżył producenta programu antywirusowego Kaspersky o związki z FSB (następcą KGB). Program ten jest zainstalowany w setkach milionów komputerów. Można sobie więc wyobrazić, co by się stało, gdyby przesyłał on informacje o zawartości pamięci tych komputerów wprost do centrali FSB w Moskwie. Wiadomość, że „producent popularnych antywirusów współpracuje z rosyjskimi służbami” brzmi więc wyjątkowo sensacyjnie. Zwłaszcza gdy ilustruje ją zdjęcie mające obrazować związku antywirusa z Kremlem:
Artykuł Bloomberga nie zawiera jednak żadnych danych technicznych, które uzasadniałyby podejrzenia. Wiele z instalacji antywirusa z pewnością pracuje wewnątrz sieci monitorowanych przez administratorów. Mało tego! Najnowsze rozwiązania ochrony sieci typu DLP (data leak prevention) automatycznie blokują przesyłanie ważnych dokumentów, tworząc stosowne raporty. Nawiasem mówiąc amerykańskie oskarżenia pod adresem Snowdena to jakby prowokujące ogłoszenie: jesteśmy nieudacznikami nie potrafiącymi dbać o bezpieczeństwo.
Oczywiście Kaspersky dysponuje bazą klientów z którą bez trudu może powiązać otrzymane (na zasadzie dobrowolności) informacje o zarażonych plikach. W przekazie Bloomberga brzmi to sensacyjnie: co prawda dane są anonimowe, ale w każdej chwili można to zmienić. Jeśli ktoś oglądał hollywoodzkie produkcje to wie, że takie rzeczy genialny haker robi jednym kliknięciem!
A jeśli do tego dodamy fakt, że punktem kontaktowym Kaspersky'ego z KGB ma być sauna, to już jest scenariusz gotowy!
Eugen Kaspersky odpowiedział na artykuł Bloomberga praktycznym przewodnikiem: jak zrobić sensację. Jego zdaniem to jest przykład „wykorzystania paranoi dla wzrostu czytelnictwa”. Zauważa też, że publikacja Bloomberga ukazała się niedługo po raporcie Kaspersky Lab dotyczącym grupy Equation powiązanej prawdopodobnie z NSA.
Przede wszystkim jednak publikacja Bloomberga, to w opinii Kaspersky'ego szczyt złego dziennikarstwa: spekulacje, domniemania i fałszywe wnioski oparte na zmyślonych faktach.
Podaje przykłady takich kłamstw. Autorzy Bloomberga oskarżają rosyjską firmę, że tropi działalność amerykańskich cyberprzestępców, ale nie zwraca uwagi na rosyjskich. W odpowiedzi Kaspersky przytacza szereg przykładów cyberprzestępstw przypisywanych Rosjanom, którymi się zajmowali (Czerwony Październik, CloudAtlas, Miniduke, CosmicDuke, Epic Turla, Penguin Turla, Black Energy 1 and 2, Agent.BTZ, and Teamspy). Kaspersky nigdy też nie pracował w KGB (a jego związki z tą organizacją ograniczyły się do ukończenia studiów na uczelni, której KGB było jednym ze sponsorów). Teza, że po 2012 roku do kierownictwa firmy dołączyli ludzie powiązani "wywiadem i służbami wojskowymi Rosji" zaciekawiła Eugena Kasperskyego. Pisze, że sam chętnie by się dowiedział, którzy to. Niestety Bloomberg tego nie podaje.
Kaspersky nie wypiera się kontaktów ze służbami specjalnymi całego świata. Uważa wręcz, że to część jego pracy i nie ma potrzeby urządzania schadzek w saunie. Dzięki tym kontaktom firma jest w stanie szybko reagować na wykrywane zagrożenia. Szef „Kaspersky Lab” podkreśla jednak „bezstronność w walce z cyberprzestępczością”. Reagują tak samo, bez względu na to, gdzie i kto uderza.