Mądrzy ludzie regularnie straszą nas sztuczną inteligencją. Do tego grona dołączył twórca pierwszych komputerów Appple Steve Wozniak: „Jeśli nadal będziemy projektować urządzenia, które zrobią za nas wszystko, to – koniec końców – zaczną one myśleć szybciej niż my i pozbędą się powolnych ludzi, aby zarządzać przedsiębiorstwami bardziej efektywnie”.

Także Musk, Gates i Hawking zgodnie twierdzą, że stworzona przez nas sztuczna inteligencja prędzej, czy później może "myśleć" zupełnie inaczej niż ludzie, przez co jej działania nie będą zgodne z naszym szeroko pojętym interesem.

Hawking wręcz twierdzi, że sztuczna inteligencja (AI) należy do największych zagrożeń, które mogą doprowadzić do zagłady ludzkości.
Zadziwia ta koncentracja ludzi możnych i wpływowych na przyszłości. Nic nie wskazuje na to, aby komputery uzyskały świadomość i mogły podejmować decyzje kierując się własnym kryterium wartości. Co nie znaczy, że nie mogą działać autonomicznie. Już teraz „inteligentne” maszyny zabijają ludzi bez udziału człowieka (vide drony), choć pozostawiono ludziom ostateczną decyzję wystrzelenia rakiet (co bynajmniej nie eliminuje pomyłek). Gdyby doszło do wojny na wielką skalę, z pewnością prędzej, czy później podjęto by decyzję o rezygnacji z takiej kontroli. Czy maszyny stałyby się przez to bardziej inteligentne?

Na razie toczy się zażarta wojna w sferze finansów („wojna o pieniądz”), gdzie autonomicznie działające komputery zastąpiły finansistów w najbardziej newralgicznych działaniach. Dzięki technologii uległy zmianie fundamenty systemu finansowego. Najważniejszą rolę odgrywa hazard, a autonomicznie działające komputery są najbardziej efektywnymi graczami.

To są tylko niektóre przykłady systemów, które zyskują panowanie nad ludzkością. Komputery pozwalają na bardziej efektywne ich funkcjonowanie, ale to nie one stanowią problem. Problemem jest odrzucenie zasad etyki, które przez wieki były regulatorem w funkcjonujących systemach. Każdy z nas doświadcza efektów odrzucenia etyki w ekonomii. To ludzie, a nie komputery ustanowili minimalizację kosztów finansowych jako najważniejsze kryterium efektywności. Jedną z oczywistych konsekwencji jest technologiczne bezrobocie. Zmieniła się także rola marketingu w biznesie. Skoro zaspokajanie racjonalnych potrzeb klientów nie musi być najważniejsze, marketing ma na celu przede wszystkim kreowanie takich potrzeb, które dają największy zysk. Dlatego jemy gorsze jedzenie i zadowalamy się niższym poziomem kultury, niż nasi rodzice. Za to smartfon, którego koszty produkcji stale maleją stał się artykułem pierwszej potrzeby.

Ten proces postępuje, choć od dziesięcioleci myśliciele wskazują na konieczność zmiany kryterium efektywności z uwzględnieniem zasad etyki. Na razie zwycięża zasada: „chciwość jest cnotą”. Właśnie jeden z apostołów tej nowej ewangelii został nowym redaktorem naczelnym tygodnika „Wprost”. Taki znak czasów :-(.