W porównaniu z „Trybuną Ludu” współczesna „Rzeczpospolita” wypada odrobinkę mniej optymistycznie. Gdzież ta radosna twórczość w rodzaju „Dla budowy młode dłonie, / Dla budowy młoda myśl. / Potrafimy jutro bronić / Tego, co tworzymy dziś”?

Trochę wpływ na to mają czynniki obiektywne (jedyni yuppies jakich spotyka się w stolycy nie bardzo mówić po polski). Trochę ta wredna opozycja, której jedynym sukcesem jest rozpropagowanie pojęcia „leming”. Ale też - nie bójmy się samokrytyki – winna jest nieudolność rewolucyjnych ideologów. Manifesty Koźmińskiego czy innego Krzemińskiego nie są porywające.

Ale oto jest (a nawet yes, yes, yes) pierwsza jaskółka: „Nie emigruja bo kochaja Polske”. Za komuny moglibyśmy powiedzieć: „dobrze gada – dać mu wódki”. Teraz młodzi politycy chwalą się sami: dobrze gadamy, dać nam waadzę. Zwykli młodzi ludzie, którzy chcieliby po prostu założyć rodzinę oraz godnie żyć i pracować we własnej ojczyźnie nie mają aż takich ambicji. Dlatego sami sobie są winni – górą będą jak zwykle ci, którzy czują rewolucyjnego ducha. Trochę tylko martwi ich dyskusyjna awangardowość. Na przykład hasło „Działamy 
ponad podziałami” brzmi jak parafraza z „nie róbmy polityki, budujmy mosty”. A to była mądrość minionego etapu.