Cały cywilizowany świat trzęsie się z oburzenia. Właściciel jednego z klubów NBA Donald Sterling okazał się wstrętnym rasitstą. Jego dziewczyna nagrała wypowiadane do niej słowa:

„Możesz sypiać z czarnymi, możesz przyprowadzać ich do domu i robić z nimi, co chcesz, ale nie przychodź z nimi na moje mecze. Nie musisz się też pokazywać obok nich na zdjęciach na Instagramie”.

Spotkała go za to sroga kara ze strony: Śledztwo trwało niespełna trzy dni. We wtorek podczas trwającej 30 minut konferencji prasowej wyraźnie wzburzony komisarz ligi Adam Silver potwierdził, że głos z nagrania należy do Sterlinga. A po chwili ogłosił karę, jaką nałożył na właściciela Clippers.
[…]
Sterling został dożywotnio zawieszony przez ligę. Ma zakaz wstępu na mecze NBA, nie może przebywać w żadnych obiektach NBA ani brać udziału w operacjach związanych z ligą czy zespołem. Dodatkowo ma zapłacić 2,5 mln dol. kary
.

Właściciel Clippers dostał też propozycję sprzedaży klubu. Raczej na tym nie zbiednieje, bo cena może przekroczyć pół miliarda! (Sterling kupił klub za 12,5 mln w 1981 roku).

Cieszy się cały świat cywilizowany z powodu przykładnego ukarania mowy nienawiści. Co prawda na amerykańskich filmach hero morduje tysiącami „brudasów”, ale nie śmie powiedzieć „słowa na literę n”. Można pisać o polskich obozach śmierci, ale „polish jokes” stały się „Redneck jokes”. Pozostał problem ze słowem „jude”, gdyż ono ma różny wydźwięk zależnie od tego kto je używa (tak jak u nas słowo „Lach”). Zabronione jest więc jedynie używanie tego słowa w złym kontekście. A więc żyd może wzywać do zabicia prezydenta USA, ale urzędnik prezydenta nie może nazwać adekwatnie polityki prowadzonej przez żydów (Kerry już posypał głowę popiołem).

Wracając do NBA: zapytano komisarza, dlaczego liga zareagowała właśnie teraz, gdy tymczasem Sterling jest od dawna znany z rasistowskich wypowiedzi. Odparł, że nie jest tutaj (czyli na konferencji prasowej) od tego, by rozmawiać o przeszłości.

Nikt nie poruszył problemu topniejącej prywatności. Gdyby wypowiedź Sterlinga była publiczna, albo wypowiedziana w ramach stosunków służbowych – moglibyśmy dyskutować tylko o adekwatności reakcji, nie negując słuszności potępienia tej wypowiedzi. Ale to była rozmowa prywatna! Naprawdę nikomu nie przeszkadza to, że świat zmierza ku tropieniu myślozbrodni?

Największą zaletą wolności słowa jest swoboda auto-kompromitacji. W innych warunkach trudno byłoby ocenić, czego można się spodziewać po naszych politykach. A to przecież podstawa demokracji.