Amerykańska administracja nie kryje radości: spadek kursu rubla "to dowód na to, że Rosja płaci cenę". Skąd ta radość? Czy to wyraz nadziei, że świat stanie się lepszy, bo rubel jest tańszy? Albo też radość z powodu niższych kosztów importu rosyjskich surowców? Raczej chodzi o to, że poddawany totalnej krytyce opozycji i mediów Obama może pochwalić się skutecznością swojej polityki. Oczywiście chodzi o skuteczność operacyjną – krótkotrwałą. Bo posądzanie Amerykanów o zdolność do strategicznego myślenia musiałoby obecnie być równoznaczne z oskarżeniem o zbrodniczą działalność ;-).

 

Najciekawszy komentarz (pod wskazanym wyżej tekstem): spadek kursu złotówki był sukcesem PO bo gospodarka stała sie bardziej konkurencyjna. Wzrost złotówki tez był sukcesem PO bo gospodarka pokazywała swoja siłę. Gdzie tu zatem "cena", którą płaci Rosja? Jest to po prostu kolejny sukces Putina.

 

Problem w tym, że Rosjanie sprzedają głównie surowce na podstawie długoterminowych umów i nie muszą walczyć ceną o rynki zbytu. Kontrakty są zawierane w dolarach, więc ta zmiana kursów może być korzystna dla eksporterów surowców, których koszty wydobycia pokrywane są w rublach. Stracą głównie importerzy. Ale nie tylko. Amerykańskie sankcje prowadzą do ograniczenia zdolności rosyjskich banków do finansowania wymiany międzynarodowej. Trudno te sankcje traktować inaczej, jak wypowiedzenie wojny. Na razie gospodarczej. Jednak doktryny „obronne” wszystkich państw kryją założenie, że w nowoczesnej wojnie rodzaj użytych środków nie jest najważniejszy. Rozpoczynając wojnę, Amerykanie muszą się więc liczyć ze zmianą jej charakteru.