Tesla jest perspektywiczną firmą, która produkuje samochody elektryczne. Jej wartość jest wyceniana na 30mld USD. Apple zaś posiada nieprzebrane zasoby gotówki ($155 mld) i praktycznie nieograniczony dostęp do kredytu. Dlatego mógłby bez problemu kupić Teslę. Od dłuższego czasu odzywają się głosy różnych ekspertów od wydawania nie swoich pieniędzy, że ta transakcja powinna nastąpić. Dlaczego?

 

Po pierwsze – bo wszyscy w Dolinie Krzemowej coś kupują, więc dlaczego Apple miałby być wyjątkiem. Po drugie spekulanci obracający akcjami Apple chcieliby zarabiać jeszcze więcej. Nie ma dla nich większego znaczenia to, jaka cząstka bogactwa firmy jest w ich posiadaniu. Liczy się dynamika. A poniższy wykres nie wygląda tak jak by sobie wymarzyli.

 

 

Wykres ten pokazuje dynamikę wzrostu dochodów Apple.

 

W przypadku Tesli mamy stały wzrost dynamiki. I choć poziom dochodów nie jest tak wysoki, jak dla Apple, to się może niedługo zmienić. Czy samochody z logiem jabłuszka będą sprzedawały się tak jak smartfony? Wszystko zależy od polityków. Jeśli cena ropy będzie  rosła, a klimat nie zacznie się zbytnio ochładzać (to znaczy woda w Bałtyku nie zamarznie), to przed Teslą świetlana przyszłość. Na razie te samochody w Polsce można kupić za od 230 do 411 tysięcy (sprzedano 8 sztuk).

 

Zakup Tesli przez Apple może stworzyć w przyszłości wielkiego giganta, który będzie dysponował nieograniczonymi funduszami.

Jeśli do tego dojdą szykowane w ramach TTIP przepisy, pozwalające przenieść znane z rynku amerykańskiego wojny sądowe na poziom międzynarodowy (gdzie państwa będą wśród potencjalnych celów prawników), może to oznaczać powstanie nowego typu, groźnego tworu politycznego.

 

Nawet bez tego czarnego scenariusza tego typu transakcje są kontrowersyjne. Jeszcze kilka lat temu typowy scenariusz rozwoju firm w Dolinie Krzemowej wyglądał tak: wymyśl coś, pokaż – że rynek to kupuje, a zyskasz fundusze na rozwój i wyjście na cały świat. Teraz zaś wygląda tak: wymyśl coś, udowodnij, że to coś warte, a na pewno ktoś cię kupi.