Nie milkną echa wypowiedzi Jeorena Dijsselbloema: „Słuchajcie, tam, gdzie podjęliście ryzyko, tam musicie sobie z nim poradzić. A jeśli nie umiecie sobie z tym poradzić, nie powinniście byli go podejmować i konsekwencja może być taka, że to koniec historii". Na pierwszy rzut oka jest to z wszech miar słuszne. Jednak ta wypowiedź miała uzasadnić podatek od depozytów zaproponowany Cyprowi. Zapewne zupełnie inaczej by ją odebrano, gdyby to była zapowiedź zmiany polityki wobec wielkich, ponadnarodowych instytucji finansowych. Ale tego nikt sobie nie wyobraża, bo one są przecież 'zbyt duże, żeby upaść'. Wychodzi więc na to, że unijny urzędnik wznosi się na szczyty hipokryzji. Nie wiem jak wyglądała historia bankowości na Cyprze. W Polsce państwo podjęło szereg działań (także przymus prawny), aby skłonić obywateli do korzystania z banków. Nie wyobrażam sobie tego, by nagle ktoś nam powiedział, że czyniąc to 'podjęliśmy ryzyko'. Takie podejście rzeczywiście podważa dotychczasową pozycję banków i słusznie redaktor Bloomberga zatytułował swój tekst „Koniec banków, jakie znamy”.