Polska była kiedyś potęgą w tej branży. Jej likwidacja to niewątpliwie jedno z większych osiągnięć premiera z Pomorza. W obliczu groźby likwidacji Stoczni Gdańskiej stoczniowcy podjęli decyzję o strajku. Premier obiecał, że jeśli stocznia będzie likwidowana, to „państwo wypłaci stoczniowcom zaległe wynagrodzenia i będzie dla nich szukać pracy”. Piszą o tym wszystkie dzienniki, więc on NAPRAWDĘ to powiedział! Po tej obietnicy strajk został zawieszony.

 

Nasuwające się porównanie z sytuacją sprzed 33 lat budzi różne refleksje. Najsmutniejsza dotyczy tego, jak mało znaczy obecnie desperacja postawionych pod ścianą ludzi. Ich protesty dawno rozpisano w różnych strategiach zarządzania kryzysem.