W nadwiślańskim liberalizmie swoboda zawierania umów jest traktowana jak immunitet dyplomatyczny (zob. jak w filmie „Zabójcza broń” jeden z bohaterów unieważnia immunitet). Można każdego naciągnąć, byle skłonić go do podpisania umowy. Widać przy tym wyraźny podział. Dla rodzimych „szemranych biznesmenów” domeną są drobne oszustwa i naciąganie starszych ludzi. Zachodnie firmy – głównie sektor finansowy może działać w dużo większej skali. Ich ryzyko jest niewielkie – bo w najgorszym razie pójdą okradać inne społeczeństwa. Pomimo nieadekwatnie silnej pozycji (której osiągnięcie nie było możliwe bez współpracy rodzimych sprzedawczyków), ich chciwość jest nienasycona. Szczeólnie godne napiętnowania są praktyki firm ubezpieczeniowych (jak ta opisana ostatnio w depeszy PAP). Ludzie zaczynają się organizować, próbując przeciwstawić się tym praktykom. Powstają strony integrujące ludzi, którzy czują się oszukani (przez bank Millenium, przez mBank, przez "frankowe" kredyty). Szanse powodzenia takich akcji nie wydają się jednak duże.