Szykować bańki i kanisterki. Trybuna Ludu już się cieszy: „teraz to Ameryka zagra gazem”.

Teoretycznie Europa może zwiększyć import gazu LNG o 135 mld m sześć. rocznie. Czyli mniej więcej tyle, ile importuje z Rosji (nie licząc Ukrainy). Problem w tym, że jedyny duży europejski gazoport w chwili obecnej jest w Rotterdamie. Jak stamtąd dostarczyć gaz do Estonii, czy Polski? Może Schroeder pogada z Putinem i Rosjanie odwrócą bieg swoich gazociągów? Gaz trzeba skroplić i przetransportować. Po tej operacji tani gaz w USA przestaje być tani w Europie. Szacuje się, że będzie kosztował co najmniej $500 za tys. m szesc. Europejskie społeczeństwa z pewnością wyjdą z kwiatami na ulice entuzjastycznie witając drastyczne podwyżki, a wzruszeni amerykańscy eksporterzy zrezygnują z wyższych zysków jakie dałby im eksport do krajów Azji.

Ta heca jako żywo przypomina żałosne pomysły, które miały ratować ropociąg Odessa-Brody-Gdańsk – gdy Rosjanie zaproponowali Ukraińcom, aby przestali liczyć na to, że Polacy zbudują swój odcinek. Zdaje się, że Prezydent Kwaśniewski proponował transport zastępczy tej ropy do Płocka. Taczkami, czy jakoś tak ;-). Ale zapomnijmy o tym – bo takie rzeczy jak afera FOZZ i Golden Gate w ogóle się nie zdarzyły. A nawet jeśli – to dawno, a teraz wszyscy Polacy to jedna rodzina – z dobrym wujkiem zza oceanu w tle.