Przegląd bieżących publikacji na temat gospodarki budzi smutne refleksje.

 

W „Gazecie Prawnej” artykuł Medycy zabierają pieniądze bezrobotnym. W tym roku z kwoty 5 mld zł przeznaczonej na aktywne formy przeciwdziałania bezrobociu 835 mln zł zostało przekazane na wspieranie startu kariery osób pracujących w zawodach medycznych. […] Pracodawcy i związki zawodowe przekonują, że takie rozwiązanie nie może dalej funkcjonować. Ich zdaniem pieniądze FP powinny trafiać na walkę z bezrobociem, a nie wspieranie grup zawodowych, których ten problem nie dotyczy.

Obserwator Finansowy zauważa, że za inwestycje obcym płacimy, swoim żałujemy:

Na liście 75 projektów, którym polski rząd przyznał granty na inwestycje, nie ma ani jednej krajowej firmy. […] Wśród przedsiębiorców panuje przekonanie, że ich życie w Polsce jest ciężkie w przeciwieństwie do usłanego różami istnienia zagranicznych firm. Gdy jakiś obcy inwestor zastanawia się nad budową fabryki czy otwarciem centrum usług w Polsce, jest noszony na rękach – przez pracowników Polskiej Agencji Informacji i Inwestycji Zagranicznych i lokalnych włodarzy, którzy zrobią wszystko, by to za ich kadencji firma ogłosiła pozytywną decyzję. Często w sprawę angażuje się minister gospodarki. Gdy decyzja zapadnie, sprawa jest nagłaśniana, prasa się rozpisuje, pojawia się telewizja. Polskie firmy rosną, budują, inwestują i nikt tego nie zauważa.

 

Na Wirtualnej Polsce Łukasz Warzecha komentuje polski system podatkowy: złodzieje znów mnie okradli. Po opisaniu całej serii podwyżek podatku dokonanych przez premiera, który zaklinał się na wszystkie świętości, że prędzej wielbłąd przejdzie przez ucho igielne niż on pozwoli któremuś ze swoich ministrów wspomnieć o podniesieniu podatków, publicysta stwierdza: Ale - spyta ktoś - może jednak warto? Może tak trzeba? Płacąc swój haracz, zastanawiam się, co za niego dostaję. Pomyślmy. Autostrady, na których muszę opłacać myto w horrendalnej wysokości. Policję, która nie jest w stanie pomóc mi w najprostszych sprawach, ale za to chętnie skasuje mnie za przekroczenie prędkości. […] I wiele, wiele innych, równie atrakcyjnych produktów.

To jest wszystko ta cegła, którą wciska nam państwo pod kierownictwem Tuska w zamian za naszą krwawicę. Pytam więc: czy można to nazwać inaczej niż zwykłym, pospolitym złodziejstwem?

 

O podatkach pisze także felieton na stefczyk.info, który wyjaśnia dlaczego Polacy nadal nie traktują swojego państwa jako swojego: Bo ten stosunek działa w obie strony. Również państwo na każdym kroku czyha jakby tu się z obowiązku względem obywatela wymigać, względnie obywatelowi coś podwędzić.

 

A na deser klasyka – czyli o bankierach: Władcy portfeli - Polska kolonizowana: Jak to się dzieje, że te same międzynarodowe banki, które zachodnim klientom - Niemcom, Francuzom, Brytyjczykom, oferują niezłe warunki korzystania z rachunków bankowych i niezbyt wysokie opłaty za prowadzenie tychże z Polaków zdzierają pasy? W Polsce opłata za prowadzenie rachunku bankowego wzrosła w 2013 roku o 6,77 proc., jednocześnie banki odnotowały 15 mld. złotych zysku.

 

Więcej szczegółów podaje Janusz Szewczak w felietonie „Czas strzyżenia polskich owiec”: Podstawowe stopy procentowe Banku Centralnego w Polsce są dziś 10-krotnie wyższe niż w strefie euro - tam wynoszą one 0,25 proc. u nas 2,5 proc. - i 100-krotnie wyższe niż w sąsiednich Czechach, gdzie podstawowa stopa referencyjna wynosi zaledwie 0,025 proc. Mimo podobnego przecież poziomu gospodarki, jak i poziomu życia w Pradze i Warszawie. […] Tak wysokie jak obecne stopy procentowe NBP w Polsce powodują rażąco zawyżone koszty kredytów dla polskich kredytobiorców i wpływają na gigantyczną, jedną z najwyższych w Unii tzw. RRSO - Rzeczywistą Roczną Stopę Oprocentowania.

 

 

Dobrym podsumowaniem może być omówienie artykułu w „Independent”: Polacy, którzy budują gospodarkę Wielkiej Brytanii - oto jak działają nasi rodacy uwolnieni z okowów w Polsce.