Hasło „Bóg, Honor i Ojczyzna” określa tożsamość Polaków: Próby odcinania się od któregokolwiek z elementów tego hasła niszczy polskość w samych podstawach, w korzeniach. Świadomość istnienia elementów tego hasła można odnaleźć w całej historii Polski. W tej najlepszej, narodowotwórczej części historii Polski. Trzymanie się tego hasła pozwala na przetrwanie narodu Polskiego.

Powyższa definicja polskości (znaleziona na portalu historycy.org) w praktyce nie budzi kontrowersji wśród patriotów – nawet tych, którzy nie wierzą w Boga. Przeżywają oni uroczystości patriotyczno-religijne tak jak innowiercy lub agnostycy przeżywają ślub kościelny bliskich im osób. Można głęboko przeżywać święto bez mitologizacji sacrum (czyli werbalizacji warstwy religijnej). Boże Narodzenie jest takim świętem, które przeżywamy wspólnie – dając świadectwo, że Bóg naprawdę się narodził, ale nie utożsamiając wiary w ten fakt z polskością. To pozwala nam na bycie równocześnie narodem głęboko religijnym i tolerancyjnym.

Taka tolerancja nie jest możliwa w odniesieniu do pozostałych członów naszego hasła: „Honor i Ojczyzna”. Jeśli ktoś nie kocha Ojczyzny lub jest pozbawiony honoru, to nie może mienić się Polakiem. Można różnie rozumieć miłość Ojczyzny, ale nie można jej się wyrzec. Można postąpić niehonorowo (jesteśmy tylko ludźmi), ale każdy taki upadek domaga się honorowego wyjścia (naprawienia).

Co to znaczy być „człowiekiem honoru”? To pojęcie zostało zohydzone przez Adama Michnika, który użył je w odniesieniu do zbrodniarzy. Prezydent Andrzej Duda słusznie wyraził poczucie wstydu z powodu tak głębokiego upadku III RP. To honor Polaków został najmocniej zszargany w ciągu ostatnich 26 lat. Dlatego wokół poczucia honoru musimy odbudować wspólnotę.

Adam Michnik napisał kiedyś książkę pod tytułem „Z dziejów honoru w Polsce”. Było to coś w rodzaju szkolnego wypracowania na kanwie twórczości Zbigniewa Herberta. Dlaczego więc ten Wielki Poeta nazwał ideologa III RP oszustem intelektualnym? Nieco upraszczając sprawę, można stwierdzić, że o honor właśnie poszło. Opisując odrzucenie przez Polaków komunizmu, Herbert pisał:

To wcale nie wymagało wielkiego charakteru
mieliśmy odrobinę niezbędnej odwagi
lecz w gruncie rzeczy była to sprawa smaku
Tak smaku

który każe wyjść skrzywić się wycedzić szyderstwo choćby za to miał spaść bezcenny kapitel ciała
głowa

Honor to gotowość głoszenia prawdy bez względu na konsekwencje. Tymczasem „michnikowszczyzna” to relatywizacja prawdy w imię ideologii.

Tu nie ma dla Polaka miejsca na kompromisy. Jeśli ktoś ceni naszą tradycję, to nie pytamy czy naprawdę wierzy w Boga. Jeśli jego czyny służą dobru Ojczyzny, to nie wnikamy w to jak on rozumie patriotyzm. Jednak prawda ma charakter obiektywny, dlatego mamy prawo i obowiązek potępiać wszelki relatywizm.

Nasi przodkowie byli gotowi poświęcić życie w imię głoszonej prawdy. W imię tej prawdy dochodziło do w dawnej Polsce do honorowych pojedynków. Kłamstwa o nadzwyczajnych prawach germańskiego narodu stały się bezpośrednią przyczyną II wojny światowej. Także teraz odbieramy kłamstwa na nasz temat jako atak na to, w życiu ludzi, narodów i państw, która jest bezcenne: honor. Premier Szydło zupełnie niepotrzebnie stara się załagodzić sprawę. Takie obleśne typy jak Schulz może to jedynie rozzuchwalić. Honor wymaga męstwa. Miejmy nadzieję, że szykująca się w styczniu debata w Parlamencie Europejskim stanie się dobrą okazją do jego zademonstrowania.

Pojęcia „honor” i „prawda” są mocno powiązane ze sobą. Prawda to nie tylko zgoda co do faktów ale także przyjmowanie logicznych konsekwencji przyjętego światopoglądu. Jeśli więc postępujemy racjonalnie i akceptujemy wspólny system wartości, to spory polityczne powinny ograniczać się do różnych wizji przyszłości. Tymczasem Polskę niszczy fundamentalny spór o Trybunał Konstytucyjny – czyli instytucję, która powinna bronić prawdy zawartej w naszym systemie prawa. Spór jest absurdalny, gdyż obie strony zaakceptowały to, co jest dla Polaka nie do zaakceptowania: odrzucenie prawdy w imię ideologii. Dlatego problemem stało się to, czyja „prawda” będzie na wierzchu, a nie to, że ktoś poza parlamentem uzurpuje sobie prawo do tworzenia prawa drogą dziwacznych interpretacji.

Prawdziwym źródłem zła jest przestępcza działalność TK, którzy systematycznie łamią zapisy Konstytucji (w szczególności te, które dotyczą trójpodziału władzy). Czy przyjmowanie ustawy, która jest co najmniej naginaniem prawdy (w kwestii wymogu większości zawartego w Konstytucji), to naprawdę najlepsza strategia naprawy sytuacji? Parafrazując pouczenie świętego Pawła, należałoby powiedzieć: nie daj się zwyciężyć kłamstwu, ale kłamstwo prawdą zwyciężaj. Albo prościej: bądź człowiekiem honorowym. Minimum tego, co może i powinien zrobić obecnie Prezydent Duda, to powiedzieć prawdę. Być może będzie ona brzmieć: to jest obecnie jedyny sposób ukrócenia przestępczej działalności TK. A może wystarczy wszczęcie postępowania karnego za orzeczenia sprzeczne z zasadami logiki? Niech sąd rozstrzygnie, czy na przykład zdanie „mamy prawo tworzyć samorządy” jest rzeczywiście sprzeczne z twierdzeniem, że samorządy prawnicze nie mogą sobie uzurpować prawa do ograniczania wolności. Albo czy na podstawie zasady równości wobec prawa podatkowego można żądać takiego lub innego kształtowania tego prawa (vide abolicja podatkowa Kołodki). Jeśli nasz system „sprawiedliwości” nie jest w stanie rozstrzygnąć tak prostych i oczywistych kwestii, to może problem jest dużo głębszy i sztukowanie takimi ustawami jak „reforma” TK nic nie pomoże? Może należałoby pójść za radą Wojciecha Cejrowskiego i „wszystkich won”. Choćby dlatego, by się o tym przekonać, postępowanie karne wobec sędziów TK byłoby wskazane. Nie do pomyślenia? Odwagi!

Honor wymaga odwagi. Brońmy więc odważnie i rozważnie fundamentów naszej państwowości. Racjonalna i logiczna argumentacja to nasza najlepsza broń. Dlatego Bóg, Honor i Ojczyzna można sparafrazować jako Bóg, Logika i Ojczyzna. Szkoła Lwowsko-Warszawska to nie tylko będący powodem do dumy ośrodek myśli filozoficzno-logicznej, ale też ważna część naszej tradycji narodowej.

Z okazji świąt życzmy więc sobie powrotu do czasów, gdy służba prawdzie była postrzegana jako działalność państwotwórcza.