- Szczegóły
- Kategoria: Monitor gospodarczy
Emerytura obywatelska, to jednakowa dla wszystkich emerytura państwowa. Taki system jest bardzo efektywny i z powodzeniem działa w Kanadzie i Australii. Jeden z ekonomistów ogłosił, że emerytura obywatelska to mit – nie uratuje systemu emerytalnego. Publicystka „Rzepy” dodaje „nawet żarliwi jej zwolennicy przyznają, że nie wiedzą, ile kosztowałaby zmiana systemu emerytalnego, bo nie mają takich szacunków. Z dużym prawdopodobieństwem można przypuszczać jednak, że przestawienie polskiego systemu emerytalnego będzie kosztowne”. Ostatnio jednak w redakcji „Rz” musiała się odbyć burza mózgów, bo oto pani Aleksandra Fandrejewska ogłosiła: „wprowadzenie systemu obywatelskiej emerytury jest mrzonką, która jeszcze bardziej pogłębi dziurę w finansach publicznych, bo koszty przejścia byłyby ogromne, zapewne przekraczające roczne wydatki FUS (ok. 180 mld zł), a na pewno to co rząd zabrał z OFE (153 mld zł)”.
Na szczęście spotkać można także teksty zawierające rzeczową analizę sytuacji, jak ten matematyka Pawła Dygasa: „Emerytura obywatelska na chłodno”.
Prawdziwym mitem, który ma chronić ludzi, którzy są beneficjentami PRL'u jest mit „praw nabytych”. Kiedy rząd zmienia na niekorzyść obywateli podatki, to nikt nie wspomina o nabytych prawach do własnego zarobku. Ale emerytura rzecz święta – nie wolno jej spłaszczać.... Tymczasem wystarczy odpowiednio skonstruowany system podatkowy, aby dokonać spłaszczenia obecnych emerytur i sprowadzić koszty przejścia do nowego systemu do zera.
Wprowadzanie zmian tak istotnych, jak w systemie emerytalnym musi być elementem całościowych reform będących efektem umowy społecznej. Każdy duży problem jest okazją do poszukiwań optymalnego rozwiązania. A problem demograficzny Polski jest naprawdę duży....
- Szczegóły
- Kategoria: Monitor gospodarczy
Ostatnie doniesienia mediów są zadziwiające. Po sprawie Sawickiej wydawać by się mogło, że kwestia korupcji jest jasna (naród poparł partię Sawickiej, a sąd uznał, że nie ma mowy o korupcji). Tymczasem ostatnio mamy wysyp różnych aferalnych spraw z wątkiem korupcyjnym.
Najgłośniejsze z nich to sprawa marszałka Karapyty, afera związana ze spółką która zajmuje się nie budowaniem elektrowni jądrowej, oraz oczywiście „informatyczna ośmiornica”.
Nawet o współpracę (niezgodną z prawem) generała z firmami zbrojeniowymi się czepiają.
Najciekawsza może być jednak sprawa domniemanego przekrętu przy informatyzacji ZUS. W Polsce chyba nie ma (wśród osób nie upośledzonych) nikogo, kto nie zdawałby sobie sprawy z tego, że działania „Prokomu” (który między innymi komputeryzował ZUS) nijak nie przystawały do fikcji zamówień publicznych. A tu nagle – po 15 latach okazuje się, że kolejny fikcyjny przetarg (wygrywany jak zwykle przez tą samą firmę – następcę Prokomu) zaczął się nie podobać. Chyba nie należy tego wiązać z faktem, że nasz establishment jest wkurzony z powodu powrotu „ich” pieniędzy z OFE do ZUS.
- Szczegóły
- Kategoria: Monitor gospodarczy
Prezydent Gdyni w wywiadzie dla forbes.pl przedstawia racjonalne przesłanki budowy lotniska, których najwyraźniej unijni urzędnicy nie wzięli pod uwagę. Jego zdaniem, lotnisko powinno być komplementarne do portu lotniczego w Gdańsku, obsługując głównie cargo. „Sprzyja temu nasza lokalizacja w obszarze bardzo ważnego węzła komunikacyjnego. Port Lotniczy Gdynia Kosakowo jest położony 2 km od początku autostrady A1, obok jest obwodnica Trójmiasta, terminale promowe i cargo oraz węzeł kolejowy. Nasze lotnisko powinno tę sieć uzupełnić. Co więcej ma gigantyczny potencjał. Lotnisko w Gdańsku mieści się na 250 hektarach, tymczasem port lotniczy Gdynia-Kosakowo zajmuje obszar 700 hektarów i ma sporo wolnych terenów dookoła, na których będziemy chcieli tworzyć strefy rozwojowe poszerzając pola korzyści dla regionu”.
Władze Gdańska swoim stanowiskiem wsparły KE. Jednak ich radość z kłopotów potencjalnego (ich zdaniem) konkurenta może zmącić fakt, że podobny los grozi Stoczni Gdańskiej. Informujący o tym dziennikarz zauważa: „Problemy Gdańsk Shipyard Group to jednak zupełnie inna sprawa niż pytanie - czy to rzeczywiście UE powinna decydować o tym czy możemy dopłacić, żeby utrzymać strategiczną gałąź przemysłu, czy też nie. Chyba jednak dla wszystkich byłoby lepiej, gdybyśmy sami w Polsce mogli decydować o tym jak i kiedy chcemy to zrobić”.
- Szczegóły
- Kategoria: Monitor gospodarczy
Dziwnych przypadków bitcoina ciąg dalszy. Dzisiaj skradziono wszystkie bitcoiny przechowywane w nowej wersji portalu pośredniczącego w handlu nielegalnymi substancjami „Silk Road 2”. Była to kwota 4474,27 BT (według bieżącego kursu – ponad 1,5 mln USD). Kurs wymiany bitcoina spadł po tym zdarzeniu o około 10%.
W komentarzach przeważa określenie "atak hakerów". Nie można jednak wykluczyć, że Silk Road 2 od początku był pomyślany jako oszukańcze przedsęwzięcie, mające na celu dokonanie kradzieży.
- Szczegóły
- Kategoria: Monitor gospodarczy
Dyskusje nad marną jakością polskich elit często kończą się wskazaniem przyczyny: zbrodnie II wojny światowej i czasów stalinowskich. Rzeczywiście zginęło lub wyemigrowało wówczas kilkaset tysięcy specjalistów i intelektualistów.
Czy jednak późniejsze fale emigracji nie miały większego wpływu? Najpierw Gomółka wygonił z Polski Żydów (1968). Do jesieni 1969r. podania o zgodę na wyjazd złożyło blisko 500 wykładowców i naukowców-badaczy, w tym wybitne i znane postaci nauki. Wśród emigrantów było także 200 dziennikarzy i redaktorów, ponad 60 pracowników radia i telewizji, blisko 100 muzyków, aktorów i plastyków (w tym 23 aktorów i reżyserów Teatru Żydowskiego z jego dyrektorką, słynną Idą Kamińską na czele) oraz 26 filmowców [źródło]. Potem generał „mniejsze zło” przeganiał ludzi myślących (bo tylko idiota może wierzyć, że on działał dla dobra Polski). W latach 80. wyemigrowało z Polski 50 tys. inżynierów i techników, 3,5 tys. lekarzy i 4 tys. pracowników naukowych. Niemal 90 proc. badaczy, którzy opuścili Polskę podczas następnej fali emigracji (na początku lat 90.), znalazło pracę w placówkach naukowych [źródło].
Wszystko to jednak nic przy obecnej fali emigracji, wspieranej medialną propagandą. Polska jest chyba jedynym krajem, w którym publiczna telewizja epatuje widzów wydumanymi urokami emigracji. Tuż przed przystąpieniem Polski do UE mieliśmy kilkanaście procent bezrobocia, a przedstawiciele rządu rozkładali ręce, narzekając na wyż demograficzny (czyli nadmiar ludzi). Do 2010 roku poza granicami Polski znalazło się już blisko 2mln ludzi (według GUS, zobacz też „Rorozmiar i kierunk emigracji z Polski w latach 2004-2011”). Wiele z tych osób wyjechało „dorobić się”. Jednak w ostatnich latach obserwujemy porzucanie nadziei, że w naszym kraju będzie lepiej. Mieszkańcy prowincji mając do wyboru los „słoika” w Warszawie i emigrację, wybierają często emigrację. Młodzi ludzie widzą na zachodzie większe perspektywy rozwoju, często decydując się na emigrację na stałe. Wszystko to składa się na „emigracyjne tsunami 2013”. W ciągu ostatniego roku z kraju wyjechało nawet pół miliona osób. W przeciwieństwie do prawdziwego tsunami, to jednak jest wynikiem świadomego działania człowieka. Polskim zwyczajem nikt jednak nie poczuwa się do odpowiedzialności za taką prowadzącą do klęski politykę.
Ilustracja pochodzi ze strony Europejskiej Sieci Migracyjnej (ESM emn.gov.pl). Można tam znaleźć wiele szczegółowych danych dotyczących polskiej emigracji.