Agencja Moody obniżyła rating Rosji do śmieciowego poziomu Ba1. Uzasadnia to między innymi ryzykiem politycznym (związanym z sytuacją na Ukrainie), oraz wpływem niskich cen ropy naftowej. Według analityków negatywny wpływ tych czynników na gospodarkę nie jest przejściowy.

Z pewnością Rosjanie znów będą twierdzić, że agencje działają na zlecenie Waszyngtonu. Ceny ropy wróciły w okolicę 60 dolarów za baryłkę, a za jednego dolara znów płaci się około 61 rubli (kurs wrócił do poziomu z początku stycznia). Co ważniejsze: kurs ten przestał podlegać silnym wahaniom – najwyraźniej udało się go ustabilizować. Problemem pozostaje wysoka inflacja i wyższy niż przewidywano deficyt budżetowy.

Prezes rosyjskiego banku VTB, Andrieja Kostin nie ma wątpliwości, że trwa ekonomiczna wojna przeciw Rosji: Wojna gospodarcza z pewnością będzie miała negatywne konsekwencje dla gospodarki rosyjskiej, ale też będzie mieć bardzo negatywne konsekwencje dla dialogu politycznego i bezpieczeństwa w Europie. A kto chce żyć w mniej bezpiecznym świecie?

Program pomocy dla Grecji zostanie podtrzymany przez następne 4 miesiące, aby dać czas na negocjacje. Grecja pozostanie więc zapewne w strefie euro. Przynajmniej na razie. W polskich mediach przedstawia się to porozumienie jako ustępstwo Grecji. Bo nie 6 miesięcy (jak chcieli pierwotnie), tylko 4, a na dodatek rząd ma do poniedziałku przedstawić reformy, jakie chciałby wdrożyć. Grecy widzą to inaczej. Sądzą, że pod naciskiem USA (za pośrednictwem MFW), Niemcy musieli ustąpić. I chyba to oni mają rację – gdyż to Niemcy prezentowali twarde stanowisko, a Grecja od początku wykazywała skłonność do kompromisu. W tym sporze nie chodzi bynajmniej o pieniądze. Naprzeciw setek miliardów, jakie już zostały przekazane Grecji, kwoty będące przedmiotem negocjacji są śmiesznie małe. Grecy nie godzą się na to, aby Europa była niemiecka.

Wygląda na to, że jeśli Andrzej Duda nie zdystansuje się od swego dennego zaplecza politycznego, jego szanse w wyborach będą nikłe. Pokazuje to między innymi sprawa spotkania z Victorem Orbanem.

Sprawa Węgier była jednym z ubocznych wątków rozmowy Tomasza Nałęcza z Jackiem Kurskim u Moniki Olejnik (ciekawe jest to, że z tą medialną funkcjonariuszką politycy PiS nie mają skrupułów się spotykać).

Doradca „Gajowego”, Tomasz Nałęcz znany z "sensowności" i "stałości" poglądów wypominał politykom PiS ich niegdysiejszą fascynację Victorem Orbanem : „PiS ma nieczyste sumienie ws Orbana” . W odpowiedzi Jacek Kurski przyznał, że współpraca Węgier z Rosją jest „łamaniem europejskiej solidarności” (jak ta solidarność ma wyglądać, przekonują się właśnie Grecy).

Rzecznik PiS poinformował, że Jarosław Kaczyński odmówił spotkania z Viktorem Orbanem. Wiadomość ta jest szokująca i to aż z trzech powodów. Pierwszy przedstawił dzisiaj Andrzej Duda, pytany o to, czy z Victorem Orbanem powinno się rozmawiać (od 14 minuty): kontakty międzynarodowe są potrzebne; można mieć wątpliwości co do osób prowadzących agresywną politykę zagrażającą sąsiadom – czy się z nimi spotykać; ale Węgry takiej polityki nie prowadzą.

Grecja potrzebuje czasu. Prosi swoich wierzycieli o utrzymanie dotychczasowej pomocy przez pół roku, aby zyskać czas na negocjacje. Niemcy odmawiają.

Do internetu „wyciekły” greckie dokumenty przygotowane na niedawne spotkanie z ministrami UE. Świadczą one o tym, że Grecy naprawdę mają sensowny plan wart rozważenia. Problem w tym, że nie jest to plan niemiecki. Dlatego negocjacji na jego temat nie będzie.

Przemawiając na konferencji partyjnej CDU, Merkel powiedziała, że Niemcy wykazują solidarność z Grecją, ale taka solidarność „nie jest ulicą jednokierunkową”. Należy to zapewne rozumieć tak, że Grecja dostanie pieniądze, jeśli przeprosi „trojkę” i wróci do zarzynania własnej gospodarki.

W tej sytuacji nie pozostaje nic innego, jak zacząć przygotowywać się do zakończenia eksperymentu pod nazwą „strefa euro”. Bo Grecy na pewno się nie cofną, a nauka z obecnej sytuacji dla innych państw jest zupełnie jasna.