Według jednego z urzędników UE, Grecy odrzucając unijną "pmoc" samo sobie kopią grób.

Jednak reakcja giełdy na propozycje prawdziwe negocjacje między UE i Grecją dopiero się zaczną.

Ze swej strony Grecy ostrzegają, że jeśli lider UE – Niemcy nie zmienią twardego stanowiska w tych negocjacjach, Grecja będzie szukać pomocy gdzie indziej: w USA, Rosji i Chinach.

Dlatego nowy grecki rząd sprzeciwia się polityce sankcji wobec Rosji.Ze strony Moskwy pojawiły się sygnały o możliwości wsparcia Grecji. Minister spraw zagranicznych Grecji Nikos Kotzias udaje się do Moskwy na spotkanie ze swoim rosyjskim odpowiednikiem Siergiejem Ławrowem.

Podczas gdy oczy całego świata są skierowane na Ukrainę, nadal trwają negocjacje kontrowersyjnej umowy o wolnym handlu między USA i UE. W trakcie trwającej w dniach 2-6 lutego rundzie negocjacji, rozmawiano między innymi o energetyce. Reprezentujący teoretycznie polskie interesy Bogdan Janicki z Central Europe Energy Partners mówił: Firmy energetyczne z regionu postrzegają TTIP jako szansę na przyszły rozwój handlu między Unią i USA. – Ameryka ma tanie surowce. Interesuje nas więc nielimitowany w obie strony dostęp do tych surowców, szczególnie do ropy i gazu. [...]

Na razie wewnętrzne bariery uniemożliwiają producentom ropy i gazu z USA ich eksport. Nie dotyczy to taniego amerykańskiego węgla, którego rocznie kraje Unii importują 103 mln ton (dane za 2013 r. z raportu firmy doradczej Triple Consulting). W ciągu dekady import węgla z USA do Europy wzrósł aż o 18 proc. dzięki stosowaniu zerowej stawki celnej.

Prawdziwym wyzwaniem dla negocjatorów TTIP może się okazać sprawa emisji dwutlenku węgla. Tu między stronami jest bowiem przepaść. Unijna emisja na głowę obywatela jest ponad dwukrotnie niższa od tej w USA (7,35 kg do 16,55 kg w 2013 r.). A redukcja, która jest w Unii wyśrubowana do 40 proc. w ciągu 40 lat, drogo kosztuje europejskie firmy (ok. 600 dol. za tonę emisji CO2). – To daje amerykańskiemu przemysłowi, nieponoszącemu wysokich kosztów redukcji, bardzo dużą przewagę nad unijnym.

Ukraina wielokrotnie informowała o wkroczeniu wojsk rosyjskich na swoje terytorium. Jak dotąd brak jednak na to niezbitych dowodów, a Rosjanie konsekwentnie temu zaprzeczają. Wczoraj batalion „Azow” poinformował o zestrzeleniu rosyjskiego samolotu bojowego SU-25. Informacja była jednak na tyle absurdalna, że nawet w polskich mediach opatrzono ją znakiem zapytania („Moskwa się nie wyprze?”). Batalion Azow jest bowiem jednostką złożoną z ochotników (odwołuje się do faszystowskiej tradycji) i nie posiada broni zdolnej do atakowania samolotów. Zresztą po zestrzeleniu MH17 Ukraińcy odrzucali rosyjskie oskarżenia, że posiadali w rejonie walk wyrzutnie rakietowe BUK.

Ostatecznie Ukraińcy zdementowali informację o zestrzeleniu samolotu SU-25.

Na wschodzie Ukrainy nadal trawa brutalna wojna, a państwa zachodnie i Rosja nawzajem oskarżają się o jej podsycanie. Na niedawnej konferencji w Monachium minister Ławrow podkreślał, że Rosja chce pokojowego uregulowania konfliktu. Punkt widzenia Rosjan wydaje się dziennikarzom i politykom zachodnim tak absurdalny, że Ławrow został wręcz wyśmiany. Z drugiej strony na oskarżenia o zaangażowanie po stronie Ukrainy i tym samym odpowiedzialność za jej zbrodnie wojenne odpowiedział wpływowy polityk reprezentujący amerykańskich Republikanów, McCaine (ostatnio zasłynął między innymi skandalicznym zaproszeniem premiera Izraela do wystąpienia w Kongresie USA). Powiedział on agencji Sputnik między innymi: „Myślę, że gdybyśmy dostarczyli im broni, której potrzebują, to nie musieliby używać bomb kasetowych. Tak, to częściowo nasza wina” (sic!).
Human Rights Watch potwierdził w raporcie z listopada ubiegłego roku, że amunicja kasetowa została użyta do ostrzału dzielnic mieszkaniowych w Doniecku. W wyniku tego ostrzału 2 październik zginął pracownik Międzynarodowego Komitetu Czerwonego Krzyża. Potwierdził to też raport ONZ na temat sytuacji praw człowieka na Ukrainie - podkreślając, że tym samym miało miejsce pogwałceniem prawa międzynarodowego, które może być uznane za zbrodnię wojenną.

Amunicja kasetowa zawiera dziesiątki lub setki pocisków, które rozlatują się na dużym obszarze, zwiększając pole rażenia. Do tej pory 114 krajów podpisało traktat ONZ zakazujący stosowania takiej amunicji. Nie należy do nich Ukraina.

 
© AP Photo/ Cliff Owen

Polska zajęła 47 miejsce w rankingu według największego udziału w kontach HSBC, o których dane wyciekły do prasy.

Dane te są o tyle istotne, że ich analiza wykazała, że bank pomagał klientom w unikaniu podatków – nie cofając się przy tym przed łamaniem prawa. Oferował nawet taką usługę. Na straży tego biznesu stała tajemnica bankowa. Niektórzy ekonomiści twierdzą, że obecnie opodatkowanie zysków ukrywanych na tajnych kontach mogłoby nawet zupełnie zlikwidować problem zadłużenia. Chyba więc nie należy się spodziewać powszechnego potępienia francuskiego informtyka, który wykradł te dane.

W telewizyjnej debacie dotyczącej protestów górników JSW pojawił się wątek prywatyzacji. Zdaniem Marcina Święcickiego (PO): całe zło to związki zawodowe, a lekarstwo na nie to prywatyzacja. Artur Dębski z PSL nie jest zwolennikiem prywatyzacji, ale za to zwrócił uwagę na to, że kopalnie to tylko 2% PKB, a większość PKB wypracowuje mały i średni biznes, który nie stwarza takich problemów jak górnicy. Co prawda – jak zauważył Jarosław Selin – kopalnie płacą aż 38 różnych podatków, ale ta teza została zwalczona przez pana Święcickiego – najpierw partyjnym uśmiechem politowania numer 5, a później dobijającym argumentem: wszystkie te podatki są uzasadnione.

Cała ta debata pokazuje, że jak znaczący jest udział idiotów i ignorantów w życiu gospodarczym. Pół biedy jeśli mamy koniunkturę. Wtedy nawet prezes z partyjnego nadania, bez zielonego pojęcia o branży w której prezesuje może święcić triumfy, a polityk „myślący” gazetowymi sloganami może uchodzić za eksperta. Gdy jednak pojawia się problem i przydałaby się merytoryczna debata w poszukiwaniu optymalnego rozwiązania, na przeszkodzie staje głupota, której należy się przeciwstawić. Na nic innego czasu nie starcza.

W tym przypadku politycy opozycji zdołali rozprawić się tylko z jednym z idiotyzmów głoszonych przez koalicyjnych funkcjonariuszy. Jarosław Selin zauważył, że szeroko rozumiana branża energetyczna jest podstawą bezpieczeństwa ekonomicznego państwa, które nie funkcjonuje bynajmniej w wolnorynkowym otoczeniu. Brakło w jego wypowiedzi odniesienia do tego, że obecne niskie ceny surowców są elementem wojny ekonomicznej (w której z powodu głupoty polityków Polska ochoczo uczestnicy). Tak jak w interesie państwa leży podtrzymanie produkcji w przemyśle zbrojeniowym – nawet jeśli w czasie pokoju nie jest on zbyt rentowny, tak warto utrzymać własną energetykę – nawet jeśli zawirowania na rynkach powodują jej kłopoty. Przy zachowaniu kontroli właścicielskiej państwa jest to znacznie prostsze.