Konwencja wyborcza Bronisława Komorowskiego zainicjowała objazd kilkunastu „bronkobusów” po kraju. Porównując wygląd tego wyborczego pojazdu z poprzedniej kampanii (górne zdjęcie) z obecnym, widzimy zniknięcie napisu „Zgoda buduje”. Może jakiś przedstawiciel partii, która całą swoją strategię polityczną sprowadziła do atakowania, obrażania, poniżania opozycji poczuł się odrobinę zażenowany tym napisem? Przecież nawet obecnie zamiast merytorycznych argumentów, zwolennicy „Bronka” dzielą kandydatów na „poważnych” i „niepoważnych”. Niestety – ten poważny (bo chyba jest tylko jeden) nie zna takich słów jak „zażenowanie” i „przyzwoitość”. Dlatego w przemówieniu inauguracyjnym „Bronka” słowo „zgoda” pojawiało się co chwilę.

Ten brak zażenowania może wynikać z tresury mistrzów dialektyki, jaką obowiązkowo przechodził każdy absolwent kierunków humanistycznych w czasach, gdy „Bronek” zdobywał wykształcenie.

Tylko zastępując logikę dialektyką, można zrozumieć inauguracyjne przemówienie Bronka.

Holenderscy śledczy już są niemal pewni, że samolot został trafiony rosyjskim pociskiem ziemia-powietrze „Buk”. Do ustalenia pozostaje, kto go wystrzelił – prorosyjscy terroryści, czy sami Rosjanie. Taką informację przekazał portal niezalezna.pl.

Ten sam portal cytował kilka lat wcześniej bardzo podobną w treści wiadomość: „Katastrofę spowodowali piloci, którzy zeszli we mgle poniżej 100 metrów. Do ustalenia pozostaje, kto ich do tego skłonił.”

Według redaktorów zapewne pierwsza wiadomość to najprawdziwsza prawda, a druga to podłe pomówienie motywowane politycznie.

Problem w tym, że informacja na temat zestrzelenia samolotu malezyjskiego wydaje się być tak samo wiarygodna, jak SMS na temat Smoleńska: Mogę powiedzieć dokładnie, że oni nie mają racji”, — tak skomentował doniesienia ukraińskich mediów w wywiadzie dla sieci telewizyjnej Russia Today (RT) przedstawiciel państwowej prokuratury Holandii Wim de Bruin; podkreślił on również, że grupa ekspertów na razie nie jest gotowa do wyciągania jakichkolwiek wniosków.

Niedawno media zachodnie informowały, że holenderskie służby specjalne AIVD zostały oskarżone o utrudnianie śledztwa i ukrywanie dowodów w tej sprawie. Holendrzy są przekonani, że takie działania są motywowane politycznie. Być może chodzi jedynie o utrudnienie rodzinom ofiar dochodzenia odszkodowań od Ukrainy (która przecież walczy w imieniu „wolnego świata” z Putinem). Ale prawda może być o wiele gorsza.

 

„Banksterzy nie muszą rządzić światem. Jesteśmy silniejsi od nich. Oni nie mają żadnej legitymacji”. Tak twierdzi Guye Standing, opisując niedolę prekariatu. Prekariat, to jego zdaniem nowa klasa polityczna, wytworzona przez neoliberalizm i globalizację. Są to najczęściej dobrze wykształceni, młodzi ludzie, którzy są wyzyskiwani przez „system”.

Prekariat, to nie są nowi proletariusze. Różnią się oni od proletariatu w trzech głównych aspektach:

  1. Brak stabilności. Proletariat był zmuszany do ciężkiej pracy, ale ta praca była stabilna i dawała jakiś poziom socjalnego bezpieczeństwa. Prekariusze muszą akceptować życie pełne ciężkiej, ale niestabilnej pracy.

  2. Ryzyka związane z pracą proletariatu były dobrze znane, a wysiłki państwa często zmierzały do łagodzenia ich skutków (poprzez zasiłki). Prekariusze są narażeni na szoki, których nikt nie jest w stanie przewidzieć, a w razie porażki są pozostawieni sami sobie (vide „frankowicze” w Polsce).

  3. Prekariat to pierwsza klasa ludzi pracujących, która zamiast z czasem zyskiwać prawa – traci je.

Zdaniem Standinga rosnące w siłę partie lewicowe Syriza (Gracja) i Podemos (Hiszpania) są partiami reprezentującymi prekariat. Jednak postulaty Stadinga są nawet bardziej radykalne, niż propozycje wspomnianych partii. Chce on wprowadzenia powszechnego wynagrodzenia minimalnego. Uzasadnia to względami sprawiedliwości: Prekariusz, którego faktyczne obciążenie wynosi nawet 80 procent, płaci dziś wyższe podatki niż korporacja. Bo za wszystko musi płacić sam: za służbę zdrowia, za przedszkole dla dzieci. Krótko mówiąc: wydaje większość wynagrodzenia na świadczenia, które powinien dostać od państwa za darmo. To niesprawiedliwe. Moim zdaniem, jeśli ktoś decyduje się na najniżej płatną pracę, nie powinien tracić podstawowych świadczeń. Musi być ta sieć bezpieczeństwa. Gdy człowiek nie jest bezustannie zajęty walką o przetrwanie ma czas na to, by być obywatelem, angażować się społecznie, pomagać innym, zajmować się rodziną. Przestaje być pasywny, staje się świadomym obywatelem.

W ostatnich dniach miały miejsce dwa zadziwiające wydarzenia. We wtorek w Kongresie USA przemawiał premier Izraela Benjamin Netanyahu. Nie byłoby w tym nic nadzwyczajnego, gdyby nie to, że przybył on na zaproszenie lidera Republikanów, bez uzgodnienia z Prezydentem Obamą. Ponieważ ewidentnie jest to element kampanii wyborczej – prezydent Obama słusznie powiedział, że nie zamierza się w tą kampanię angażować. Na znak protestu 55 kongresmenów wyszlo z sali. Oburzenia nie kryją nawet niektórzy politycy amerykańscy narodowości żydowskiej.

Mniejszym zainteresowaniem mediów cieszyło się inne wydarzenie, które miało miejsce w Korei Południowej. Jakiś nacjonalista pociął twarz ambasadorowi USA. Atak na ambasadora jest zawsze zniewagą dla państwa, które on reprezentuje. W tym wypadku atak nie nastąpił na terenie wrogiego kraju, ale sojusznika (właśnie odbywają się wspólne manewry korańsko-amerykańskie). Na dodatek to armia USA strzeże Koreę Południową przed agresją z północy.

2015-03-01

2015-03-02

2015-03-03

2015-03-04

2015-03-05

2015-03-06

2015-03-07

2015-03-08

2015-03-09

2015-03-10

2015-03-11

2015-03-12

2015-03-13

2015-03-14

2015-03-15

2015-03-16

2015-03-17

2015-03-18

2015-03-19

2015-03-20

2015-03-21

2015-03-22

2015-03-23

2015-03-24

2015-03-25

2015-03-26

2015-03-27

2015-03-28

2015-03-29

2015-03-30

2015-03-31