Czasem krótka informacja kryje w sobie dramatyczną historię. Do tej kategorii z pewnością należy depesza Reutersa, że Argentyna wstrzymała planowaną emisję dolarowych obligacji.

Argentyna od wielu miesięcy toczy nierówną walkę z finansowymi hienami z Wall Street. Komentując tą walkę dziennikarz polskiego Forbesa pisał: „Rzecz jasna wszystko to przypomina negocjację z terrorystami. Tyle, że prawo skonstruowane jest tak, że w tym wypadku stoi po stronie żądających okupu”.

Sytuację Argentyny utrudniają dodatkowo niskie ceny ropy naftowej, której ten kraj jest eksporterem. Nic więc dziwnego, że gospodarkę Argentyny trapi recesja. Wskutek działań sępich funduszy i pewnego amerykańskiego sędziego dużym problemem jest też obsługa zadłużenia zagranicznego.

Interesującą analizę sytuacji gospodarczej Rosji zaprezentował Jerzy Rutkowski (pracownik Ministerstwa Gospodarki) „Rosji nie stać na długą walkę z Zachodem”. W zasadzie tekst nie zawiera niczego nowego, ale jest interesujący, gdyż jest merytoryczny i prezentuje całościowy ogląd sytuacji. To w polskich mediach przesyconych propagandą jest raczej rzadkie.

Autor zwraca uwagę między innymi na dużą inflację, uzależnienie budżetu od (niskich obecnie) cen surowców, konieczność wsparcia przez państwo dużych przedsiębiorstw.

Jednak cena ropy kształtuje się obecnie na poziomie o 20% wyższym, niż założyli Rosjanie konstruując budżet na 2015 rok. Niektórzy spekulanci wróżą co prawda jej spadek nawet poniżej $20 za baryłkę, ale nie brak też głosów, że może jeszcze wzrosnąć.

Ustabilizował się także kurs rubla. Spadek jego wartości sprawił, że wpływy do budżetu były w 2015 roku większe, niż założono. Duża inflacja została zrekompensowana poprzez indeksację emerytur i najniższych wynagrodzeń. Także problemy dużych przedsiębiorstw przy prowadzonej w Rosji polityce nie wydają się groźne. Dokonuje się ich dokapitalizowania, zwiększając udziały państwa w tych przedsiębiorstwach. Jest to wyraźny odwrót od polityki prywatyzacji.

Z uwagi na to, że w PRL'u w wielu dziedzinach można było awansować „po linii partyjnej”, możemy obecnie spotkać zwyczajnych głupków nawet z profesorskimi tytułami.

Mógłby to być fascynujący materiał dla socjologicznych badań (gdyby nie to, że skażenie głupotą socjologii jest wyjątkowo duże). Czy sprawność intelektualna człowieka zależy od środowiska w jakim on przebywa? Wydaje się oczywiste, że w środowisku akademickim umysł człowieka się rozwija, a w dżungli wiotczeje. Czy jednak z idioty można zrobić intelektualistę? Obserwując wyczyny polskich „elit”, można postawić hipotezę, że w pewnym sensie tak!

Można mianowicie nauczyć każdego posługiwania się tak zwanym „językiem wypracowanym” (zob. Mirosława Marody „Technologie Intelektu”). Umiejętność stosowania specjalistycznych terminów często wystarcza dla ukrycia intelektualnej nieporadności. Dla przykładu w trakcie wczorajszego posiedzenia jednej z senackich komisji (w sprawie "genderowej" konwencji), poruszono problem przekładu konwencji na język polski. Przedstawiciel rządu przyznał, że przekład może zostać „doprecyzowany” już po przyjęciu konwencji. Zrobił przy tej okazji senatorom mini-wykład pełen terminów takich jak „przekład idiomatyczny”. Trzeba być idiotą, aby nie rozumieć obaw senatorów, którzy chcą wiedzieć nad czym tak naprawdę debatują. Istnieje zasadnicza różnica między przekładem dzieła literackiego, a przekładem aktu prawnego, który ma zostać adoptowany do naszego prawa. A jednak ten (i nie tylko ten) jawny gwałt na intelekcie nie spotkał się z żadną reakcją. Paradoksem pozostaje to, że w obronie ofiar przemocy ideolodzy dopuszczają się tak jawnej przemocy wobec milionów normalnych ludzi.

Polskie media obiegła informacja o tym, że „plan ataku na Ukrainę został zaaprobowany przez Putina jeszcze przed obaleniem Janukowycza”. W różnych mediach pojawia się informacja o tym, że plan ten został sporządzony przez administrację Putina, a nawet -że „zapewne” został przez niego zatwierdzony.

Jeśli ktoś sięgnie do oryginalnego tekstu dostępnego na portalu www.novayagazeta.ru, może się bardzo zdziwić. Okazuje się bowiem, że tekst dotyczy analitycznej notatki opisującej sytuację na Ukrainie w chwili, gdy los Janukowycza wydawał się przesądzony. Liczba zabitych w trakcie zamieszek w Kijowie zdaniem autorów notatki powoduje niemożność zawarcia porozumienia z Janukowyczem (który jest oceniany bardzo negatywnie) i nieuchronność wojny domowej.

Notatka zawiera rekomendacje pożądanych działań Rosji w tej sytuacji. Nie ma żadnej informacji na temat tego, by ta notatka wyrażała stanowisko władz. Jako prawdopodobnego autora wskazano Konstatntina Małofiejewa, który jednak zaprzeczył temu i zapowiedział skierowanie sprawy do sądu.

Niemcy są gotowi na Grexit – czyli wyjście Grecji ze strefy euro. Przygotowuje się na to także Europejski Bank Centralny. Powrót do drachmy miałby sens, gdyby był związany z gwałtowną dewaluacją tej waluty. To z kolei praktycznie wymusiłoby bankructwo Grecji. Ale Niemcy są gotowi pogodzić się z utratą pieniędzy, jakie Grecy są im winni.

Bo pod pozorem pomocy Grecji udało się im zamienić większość długu Grecji wobec Niemiec na dług Grecji wobec instytucji międzynarodowych.

Program wykupu obligacji państwowych ogłoszony przez EBC wydaje się idealny dla Grecji. Wyjście ze strefy euro uniemożliwi skorzystanie z niego. Grecy zresztą wcale tego nie chcą. Bankructwo i duża inflacja zawsze są kosztowne społecznie, dlatego w pierwszym rzędzie trzeba szukać innych rozwiązań. Grecki budżet liczony bez kosztów obsługi długu jest zrównoważony. Wewnętrzne reformy połączone z proponowaną przez Greków restrukturyzacją długu pozwoli im złapać oddech.

Wyjście Grecji ze strefy euro nie opłaca się również …. Chińczykom, dla których dzierżawiony port w Pireusie jest furtką na europejski rynek.

Jeśli Niemcy zablokują obecne porozumienie (potrzebna jest zgoda Bundestagu), to będzie oznaczało, że chcą przymusić Grecję do opuszczenia strefy euro. Dlaczego? Może po prostu dlatego, że Greków nie lubią 0 z wzajemnością zresztą.

Teatr Telewizji TVP przypomniał właśnie sztukę „Rzecz o banalności milości”. Prezentuje ona między innymi siłę niemieckiego nacjonalizmu. Znamienne są zwłaszcza słowa Heideggera wypowiedziane po wojnie: Hitler okazał się zdrajcą, bo zdradził niemiecki nacjonalizm! A przecież filozofia Heideggera stanowi trwały element niemieckiej kultury. Kształtuje niemiecką tożsamość. Z tej perspektywy Grecja do niemieckiej Europy nie pasuje. Może być tolerowana jako kraj słaby i uległy. Ale nie jako kraj dumnych, wolnych ludzi, którzy wypominają Niemcom ciemne strony ich historii i kultury.