Sądy III RP już dawno przekroczyły granice absurdu. Zwłaszcza, gdy chodzi o obronę interesów „moralnych autorytetów” w rodzaju Adama Michnika (zobacz listę jego pozwów). Rafał Ziemkiewicz opisał to niesłychane zjawisko społeczne, pisząc o "usłużnych, rozgrzanych sędziach" przy pomocy których Michnik terroryzuje swych oponentów. Ziemkiewicz nawiązał do słów Komorowskiego, który straszył konkurenta w wyborach prezydenckich sędzią Agnieszką Matlak słowami: “Sędzia jeszcze jest rozgrzany, załatwimy tę sprawę szybko”. Analiza uzasadnień wyroków wydawanych przez panią Agnieszkę mogłaby być niezłym materiałem do kabaretu. W tej samej konwencji utrzymany był pozew przeciw Ziemkiewiczowi. Odczytywanie tego „wiekopomnego dzieła” przez Rafała Ziemkiewicza z pewnością jest lepszą rozrywką, niż niejeden pokazywany w telewizji skecz. Jednak sprawa wcale nie jest śmieszna, bo zapadło wiele krzywdzących wyroków. O skuteczności terroru uprawianego przez Michnika świadczy to, że nawet krytyczne wobec „Gazety Wyborczej” media odmówiły płatnej reklamy książki Stanisława Remuszko „Gazeta Wyborcza. Początki i okolice (kalejdoskop)”. Remuszko zgłosił sprawę do Europejskiego Trybunału Praw Człowieka, ale rozstrzygnięcie było dla niego niekorzystne.

Jedną z najgłośniejszych batalii sądowych Michnika było pozwanie poety Jarosława Marka Rymkiewicza za słowa dotyczące krzyża na Krakowskim Przedmieściu: „Polacy, stając przy nim, mówią, że chcą pozostać Polakami. To właśnie budzi teraz taką wściekłość, taki gniew, taką nienawiść - na przykład w redaktorach "Gazety Wyborczej", którzy pragną, żeby Polacy wreszcie przestali być Polakami” (oczywiście Rymkiewicz przegrał). To właśnie po wyroku w sprawie Agora kontra Rymkiewicz, Rafał Ziemkiewicz napisał swoją krytykę (nie był on zresztą jedynym, który wyrazili swój sprzeciw w tej sprawie). I tu stała się rzecz niebywała. Ziemkiewicz wygrał, a w tych dniach wyrok potwierdził sąd apelacyjny! Mało tego! Uzasadnienie wyroku zawiera jest zgodne ze zdrowym rozsądkiem: Według SA zwrotu "terroryzować" w kontekście całego felietonu pozwanego nie można rozumieć dosłowne, a słowo "usłużny" nie oznacza "znajdujący się na czyichś usługach" i nie sugeruje by powód oddziaływał zakulisowo na sędziów.

Większość ludzi ulega presji otoczenia. Ma to miejsce także wśród specjalistów. Wyrażając opinie podważające powszechnie wyznawane poglądy, musimy się liczyć z ostrą krytyką. Naturalnym jest więc występowanie korelacji między ugruntowaną wiedzą, a niezależnością opinii.

 

Istnieją jednak dziedziny, w których albo ugruntowana wiedza nie istnieje, albo czynnik niepewności jest tak duży, że nie pozwala na solidne uzasadnienie stawianych tez. Taką dziedziną jest coraz bardziej uzależniony od hazardu świat finansów. Nie należy się więc dziwić nagminnemu opowiadaniu bajek, które wskutek zmian kursów i wskaźników mogą okazać się szybko bez pokrycia. Byle było zgodnie z powszechnym trendem. Jednak choćby minimum ostrożnej refleksji warto zachować. Inaczej można się na przykład ośmieszyć radosnym „Good bye Putin”. Według autora „wiele wskazuje na to, że plan przywrócenia Rosji statusu mocarstwa właśnie legł w gospodarczych gruzach. Niepokojące doniesienia o drastycznej przecenie rubla względem głównych par walutowych oraz rekordowe spadki na moskiewskim parkiecie, są argumentami, z którymi trudno dyskutować. O powadze sytuacji świadczy również fakt, że nie robią tego nawet czołowi kremlowscy propagandyści zasłaniając się niezależnością rosyjskiego banku centralnego. A ten w ostatnich dniach stał się niemym zakładnikiem błędów swojego nieformalnego mocodawcy, jakim z całą pewnością jest sam Putin”.

 

Pomimo, że według finansisty spadki kursów i indeksów „są argumentami, z którymi trudno dyskutować”, warto na początek ustalić fakty.

Od czasów „Gwiezdnych Wojen” nie było chyba filmu o takim znaczeniu politycznym, jak "The Interview" firmy Sony Pictures. Film opowiada o przygotowaniu zamachu na przywódcę Korei Północnej. Prawdopodobnie w związku z nim doszło do bezprecedensowego ataku cyberwłamywaczy (podpisujących się jako GOP - Guardians of Peace) na serwery wytwórni. Następnie ci przestępcy zagrozili atakami na kina wyświetlające film. Sony Pictures zrezygnowało z dystrybucji filmu. Jak do tej pory pokazano go tylko jeden raz - w zeszłym tygodniu, w Los Angeles. Była to uroczysta premiera, a od 25 grudnia produkcja ta miała trafić do kin na całym świecie. Jednak po wczorajszym oświadczeniu pierwsze zareagowały amerykańskie sieci kin, które odmówiły puszczania w swoich placówkach produkcji Sony. Firma wydała w związku z tym oficjalne oświadczenie, w którym przeczytać można: "Sony Pictures stało się ofiarą bezprecedensowego ataku, wymierzonego w naszą firmę, pracowników i klientów".

Decyzję Sony mocno skrytykował Barack Obama. Jego zdaniem sukces cyberprzestępców zachęci innych do podobnych działań. Powiedział też, że USA zareagują adekwatnie na działania Korei Północnej.

Internet ewoluuje. Już nie jest jedynie źródłem informacji lub miejscem rozrywki. W coraz większym stopniu staje się miejscem aktywności ekonomicznej. Dlatego dominująca w wyszukiwaniu informacji firma Google może stracić swoją pozycję. Wyszukiwania komercyjne stanowią już dzisiaj około 20% ogólnej liczby wyszukiwań w Google. Na dodatek głównie te wyszukiwania są okazją do wyświetlania reklam. Jeśli Amazon zdobędzie dominującą pozycję w handlu internetowym, to po co w ogóle korzystać z Google, skoro można iść wprost do portalu amazon.com. Według danych comscore.com aktywność na amazon.com wzrosła o 73% rok do roku. Na dodatek ten wzrost generują w większym stopniu zapytania z urządzeń mobilnych.

Na urządzeniach mobilnych o wiele częściej korzystamy z dedykowanych aplikacji, niż uniwersalnej przeglądarki. A wówczas Google jest z definicji pomijane.

Brytyjska telewizja pokazała reportaż pokazujący sytuację w azjatyckich fabrykach Apple. Film BBC Panorama jest szokujący. Autorzy filowali z ukrycia pracowników różnych chińskich fabryk Apple'a oraz ich poddostawców. Pokazano warunki pracy, które zdaniem komentującego je Ralpha Nadera są nie do zniesienia. Ralph Nader zasłynął między innymi listem do prezesa Apple, krytykującym strategię finansową korporacji. Apple przeznacza horrendalne zyski na wykup własnych akcji. Zdaniem Nadera te pieniądze mogłyby posłużyć poprawie warunków pracy azjatyckich pracowników. List wywołał bardzo krytyczne komentarze. Zarzucono Naderowi, że zapomina o tym, że jedynym celem i sensem istnienia spółki jest zapewnienie zysków akcjonariuszom.
Jedyny cel i sens istnienia!

 

Czternastu pracowników odebrało sobie życie w fabryce Foxconn należącej do Apple. Ich życie – ich problem. Sensem istnienia Apple nie jest wszak uszczęśliwianie pracowników.

Pracownicy pracują po 12 godzin dziennie. Zdarza się, że nawet 18 dni bez przerwy. Ale Apple stanowczo odrzuca tezy postawione w filmie. Bo żadna inna firma robi tyle co Apple w celu zapewnienia sprawiedliwych i bezpiecznych warunków pracy. Nie jest wykluczone, że w tym akurat Apple ma rację – w końcu nawet Polacy nauczyli się wykorzystywać pracę Azjatów.

Co do ludzi zasypiających przy taśmach - zdaniem Apple to taka drzemka, która jest normalną praktyką w Azji.


BBC
pokazała także pracę (czasem niewolniczą) dzieci u poddostawców Apple. Praca w indonezyjskich kopalniach odkrywkowych cyny odbywa się w błocie, z narażeniem życia. Apple nie chce iść na łatwiznę, którą byłaby zmiana dostawców. Woli pracować nad poprawą sytuacji. Sytuacji akcjonariuszy zapewne?

Zakładając, że sensem i celem istnienia korporacji są rzeczywiście zyski akcjonariuszy, zastanawia obnoszenie się ze swym homoseksualizmem przez prezesa. Publiczna działalność prezesa takiej korporacji nie może mieć charakteru prywatnego. Może więc nie jest aż tak niedorzeczna ocena, która pojawiła się parę miesięcy temu w sporze o Keynesa. Może ojcu rodziny trudniej byłoby skupić się na „jedynym sensie i celu”.