W Niemczech w początkach lat 30-tych realne było zagrożenie komunizmu. Przemysłowcy i bankierzy znaleźli na to sposób, wspierając faszystów. Od tamtej pory sojusz polityki i biznesu jest traktowany jako zagrożenie dla demokracji i pokoju. Rosnące rozwarstwienie społeczeństw sprzyja plutokracji, ale wąskie grupy zamożnych ludzi starały się dotąd utrzymać pozory demokracji. Obecne wybory prezydenckie w USA stanowią pod tym względem przełom, gdyż zakłamany establishment waszyngtoński stał się jednym z głównych celów ataków. Co prawda jawiąca się jako przedstawiciel tegoż establishmentu Hillary Clinton dzięki „superdelegatom” jest nieomal pewna nominacji, ale jej ewentualna przegrana w normalnej walce wyborczej bardzo ją osłabi przed listopadowymi wyborami powszechnymi. Tym bardziej przerażenie władców świata budzi przebieg prawyborów wśród Republikanów. Republikańscy politycy desperacko szukają sposobu ratowania sytuacji i powstrzymania Trumpa, który wprawdzie sam jest miliarderem, ale nie jest „ich”.

O skali desperacji świadczy tajne spotkanie tych przywódców z prezesami największych firm z Doliny Krzemowej, na którym miano radzić jak powstrzymać Trumpa. Spotkanie jest kuriozalne, gdyż wśród miliarderów z Doliny Krzemowej rozpowszechnione są poglądy lewackie, które oficjalnie Republikanom są obce. Usprawiedliwieniem jest dla nich – jak napisał jeden z uczestników spotkania – widmo Donalda Trumpa. Nawiązał w ten sposób do Manifestu Komunistycznego, który zaczynał się od słów „widmo krąży po Europie – widmo komunizmu”.

Problem w tym, że jedyną alternatywą jest w chwili obecnej Ted Cruz, który jest dla przywódców partyjnych tak samo nie do zaakceptowania, gdyż jak się zdaje więcej dla niego znaczą zasady niż pieniądze.

Na razie Trump triumfuje (po przeliczeniu połowy głosów) w kolejnych stanach: Michigan, Mississippi.

W polskich mediach trwa radość z powodu „spektakularnej porażki Moskwy? Rosyjskie PKB per capita spadło prawie o połowę”. Rosjanie cytują tymczasem dziennikarza „The Washington Times”, który twierdzi, że w trudnych warunkach gospodarczych rosyjski prezydent Władimir Putin okazał się „mistrzem wielkiej gry”. […] Moskwa spłaciła większość zadłużenia państwowego i utrzymuje je na niskim poziomie – poniżej 20% PKB. Dług publiczny większości zachodnich mocarstw jest znacznie większy. […] Rosyjskie rezerwy walutowe — przeciwnie – były powiększane, co umożliwiło Rosji poradzenie sobie z trudnościami finansowymi w ostatnich latach. Nawet podczas obecnego kryzysu Moskwa stara się, by rezerwy pozostały na tym samym poziomie. Jednocześnie Wood pisze, że Rosji nie udało się pozbyć uzależnienia od surowców naturalnych, co – jego zdaniem – prowadzi do „trzeciej zapaści finansowej”. Ale i tu Putin, według Wooda, „prezentuje wyrafinowanie w kwestiach finansowych, podnosząc cen ropy naftowej jedynie w drodze negocjacji i zachowując wysoki poziom wydobycia”. Rosja nie może sobie pozwolić na ograniczenie produkcji ropy oraz gazu i ryzykować utratę zagranicznych nabywców. Autor przypomina, że ceny ropy ustabilizowały się na poziomie ponad 30 dolarów za baryłkę, czyli są znacznie wyższe, niż prognozowali eksperci (15 dolarów). – Należy oczekiwać nowych „plotek” o ograniczeniu wydobycia i „porozumieniach” OPEC o stabilizacji rynku do czasu, aż podaż nie spadnie, a ceny nie wzrosną jeszcze wyżej.

A jak wygląda rosyjska gospodarka z perspektywy zwykłego Rosjanina? Wysoka do niedawna inflacja spadła poniżej 1% miesięcznie. Utrzymuje się niskie (poniżej 6%) bezrobocie. Ale realne wynagrodzenia maleją. Nastąpił w ostatnich latach lekki spadek PKB na głowę z uwzględnieniem Parytetu Siły Nabywczej.

2016-03-01

2016-03-02

2016-03-03

2016-03-04

2016-03-05

2016-03-06

2016-03-07

2016-03-08

2016-03-09

2016-03-10

2016-03-11

2016-03-12

2016-03-13

2016-03-14

2016-03-15

2016-03-16

2016-03-17

2016-03-18

2016-03-19

2016-03-20

2016-03-21

2016-03-22

2016-03-23

2016-03-24

2016-03-25

2016-03-26

2016-03-27

2016-03-28

2016-03-29

2016-03-30

2016-03-31

Niemiecka prasa publikuje wyniki raportu, według któregoRealizacja unijnych planów budowy nowych gazociągów i terminali na gaz skroplony grozi powstaniem wielkiej nadwyżki gazu tego surowca i może doprowadzić do roztrwonienia środków w wysokości 11,4 mld euro - ostrzegają autorzy raportu. Ich zdaniem już teraz istniejące terminale wykorzystywane są tylko w 32 proc., a gazociągi w 58 proc. Zapotrzebowanie na gaz ziemny spadło w minionych 5 latach o 23 proc. Realizacja unijnych celów klimatycznych spowoduje dalszy spadek popytu. Zapotrzebowanie na gaz w 2030 roku szacowane jest o 30 do 50 proc. za wysoko”. To oczywiście mocny argument polityczny dla państw Europy Wschodniej, przeciwstawiających się niemiecko-rosyjskiej inwestycji. Rezygnacja z niej byłaby spektakularną porażką Prezydenta Putina.

 

Jak co roku, feministki w okolicy 8 marca demonstrują domagając się liberalizacji prawa do aborcji oraz edukacji seksualnej w szkole.

W Polsce edukacja seksualna jest realizowana w ramach przedmiotu „Wychowanie do życia w rodzinie”. Jednak taka edukacja nie podoba się lewicowym działaczom, dla których seks i rodzina to nie są sprawy ze sobą związane. Edukacja seksualna realizowana w Polsce jest określana jako „typ A” - w odróżnieniu od typu „B” - realizowanego w niektórych państwach zachodu Europy. Redaktor naczelny katolickiego magazynu nauczycieli i wychowawców „Wychowawca” krytykuje typ B edukacji seksualnej: Wychowania do życia w rodzinie nie wolno zastąpić edukacją seksualną. Wdrożenie edukacji seksualnej, takiej jaka jest realizowana np. w Szwecji, Anglii czy USA, może przyczynić się do instrumentalnego, zabawowego traktowania ludzkiej seksualności, zniszczenia wartości rodziny, deprecjacji wartości czystości i wierności, a także wzrostu chorób przenoszonych drogą płciową i ciąż nieletnich.