Grecy odrzucili w referendum dyktat „Trojki”. Jeden z ciekawszych komentarzy na ten temat wygłosił w TVP Info były minister finansów Grzegorz Kołodko. Jest on jednym z nielicznych komentatorów, którzy przeczytali żądania „trojki” i nie ma wątpliwości: Grecy mieli rację. Trojka postawiła bowiem zupełnie nierealistyczne żądanie, aby Grecy osiągnęli 3,5% nadwyżki pierwotnej (przed spłatą zadłużenia) w budżecie. To nie jest osiągalne bez wywołania humanitarnej katastrofy (choć w MFW pojawiają się nawet bardziej "ambitne" liczby). Najciekawszy jednak w wypowiedzi Kołodki jest problem: dlaczego światli ludzie nie potrafią się dogadać, tylko formułują takie nierealistyczne plany (bardziej radykalny komentarz Kołodko umieścił na Facebooku).

Mało prawdopodobne jest to, że Grzegorz Kołodko się myli i działania wobec Grecji są dziełem głupców. Bardziej prawdopodobne jest to, że rację mają premier Grecji i jego minister finansów. Działania wierzycieli miały na celu poniżenie Greków i zmianę rządów na bardziej uległe. Najbardziej niesamowita jest jednak osłona propagandowa tej akcji, Media całego świata: od Warszawy po Nowy Jork i od Londynu po Ateny „rozsiewały strach” (jak to określił grecki minister) i wmawiały ludziom kłamliwie, że Grecy chcą opuścić strefę euro, że są leniami, którzy chcą żyć na koszt innych, że rządzą nimi „populiści” i głupcy, którzy nie chcą przyjąć „hojnej oferty pomocy”. To rozsiewanie strachu musiało skutkować w Grecji kolejkami do bankomatów. Wstrzymanie transferów waluty przez EBC w tym momencie było obliczone na wywołanie bankowej paniki. Gdyby Grecy mieli własny bank centralny, do powstrzymania paniki wystarczyłoby prawdopodobne czasowe ograniczenie wysokości wypłat i zwiększenie kredytowania banków komercyjnych. Wybrane z banków pieniądze wskutek normalnego obrotu gospodarczego szybko do banków by wróciły (w najgorszym razie pojawiłaby się inflacja). Jednak Grecy oddali kompetencje banku centralnego EBC – i to zostało wykorzystane przeciw nim.

W środę Bank Światowy [BŚ] opublikował raport na temat gospodarki Chin. Zawierał on krytykę chińskiego sektora finansowego. Jak skomentował to Bloomberg: Chodziło [..] o to, by rząd Chin wstrzymał wszystkie „przestrzelone” inwestycje, zapanował nad długiem w gospodarce i bankową szarą strefą. Bank Światowy dał w ten sposób do zrozumienia prezydentowi Xi, że ten powinien dostrzec gigantyczną bańkę na chińskim rynku. I że powinien uporządkować własne podwórko, zanim zabierze się za porządkowanie światowej gospodarki.

Już w piątek nastąpił raptowny zwrot akcji. Bank Światowy usunął krytyczną część raportu, stwierdzając, że nie została ona dostatecznie dopracowana. Nie ma jak autorytet:

- Dwa razy dwa? - Cztery! - Za dokładnie! - Pan spyta jeszcze raz ….

I taka instytucja decyduje o życiu miliardów mieszkańców naszego globu!

 

Polskie media zrobiły sensację z samobójstwa dręczonego przez kolegów ucznia gimnazjum. Jest okazja aby piętnować „polską ciemnotę” i brak tolerancji. Dlatego podkreśla się, że nazywano go pedziem. Najczęściej nie wspomniano ani słowem o tym, że Dominika systematycznie gnębiła jedna z nauczycielek. TVP wśród tysięcy wpisów na Facebooku wygrzebała jeden, w którym ktoś podający się za kolegę Dominika żałuje, że już nie będzie kogo gnębić. Okazji nie przegapili gendryści i bojownicy „tolerancji”. Gazeta Wyborcza propaguje stanowisko „Towarzystwa Edukacji Antydyskryminacyjnej”, tym razem nie dostrzegając „grania trumnami”: "Bierność klasy politycznej wobec różnych przejawów dyskryminacji, w tym homofobii sprawia, że bezpieczeństwo i życie uczniów jest zagrożone". Aktywiści zażądali od Minister Kluzik Rostowskiej potępienia homofobii. Oczywiście ich żądaniom stało się zadość.

Donald Tusk miał jedną mądrą wypowiedź w czasie swojego premierowania. Może miał ich więcej – ale nawet ta jedna pozostała niezauważone. Nikt od niego mądrości nie oczekiwał (zwolennikom wystarczało, że nie był Kaczyńskim), więc jako człek leniwy kierował się sprytem, a nie mądrością. Spryt wystarczał do sprawowania władzy. W pewnym okresie rządów liberałowie chcieli go nakłonić do „reformowania”. „Rzeczpospolita” publikowała zestawienia z których wynikało, że ilość generowanego prawa jest mała w porównaniu z poprzednikami (stosowanie takich kryteriów świadczy o mentalności tych propagandystów). Tusk zbywał żądania kolejnej reformy stwierdzeniem: a co – niedawne reformy złe były? To mu zapewniało spokój, bo przecież „reformy” dla pismaków zawsze są dobre (jest o czym pisać). Ale to stwierdzenie kryje w sobie ważną mądrość: lepiej minimalizować swoje działania, niż robić coś źle. Dlatego zanim zacznie się postulować jakieś reformy trzeba naprawdę głęboko zastanowić się nad ich sensem – i to nie tylko w odniesieniu do obszaru reform, ale biorąc pod uwagę fundamentalne zasady. Takie zasady są dwie i obie są przez partie ignorowane lub stosowane na odwrót (dlatego Paweł Kukiz ma dużo racji, krytykując partyjne programy).

Biznes w Polsce jest postrzegany jako sztuka oszukiwania. Firmy doskonalą sztukę unikania podatków: spada nie tylko wartość odprowadzanego podatku dochodowego, lecz również procentowy udział tego podatku w stosunku do przychodów i zysku. Rodzimym przedsiębiorcom daleko przy tym do sprawności w tej dziedzinie firm z kapitałem zagranicznym.

W niektórych branżach oszustwa są traktowane jako normalny sposób działania. Szczególnie narażone na nie są osoby starsze, pamiętające czasy dominacji firm państwowych. Korzystają na tym banki, firmy pożyczkowe i telekomunikacyjne. Skutkiem jest bardzo niskie zaufanie do firm i instytucji. To z kolei zwiększa koszty działalności: Na odradzenie korzystania z produktów lub usług jakiejś firmy zdecydowało się aż 60 proc. badanych przez Fundację Obserwatorium Zarządzania. Podobnie jak w przypadku rekomendacji na decyzji odradzających zaważyły przede wszystkim takie czynniki, jak profesjonalizm i uczciwość firmy, jakość produktu lub usługi, jakość obsługi i cena.

Autentyczna scenka rodzajowa ilustrująca ten problem:

Pracownik firmy zajmującej się przyłączaniem do internetu na Podkarpaciu prosi właściciela posesji o zgodę na wejście na jego teren, aby móc rozwiesić światłowód na stojącym tam słupie. Starszy miły pan nie widzi żadnego problemu

– a wieszajcie sobie…

- dziękujemy – proszę jeszcze o podpis tu pod potwierdzeniem, że się Pan zgadza

W tym momencie miły pan zmienia się w furiata:

- ja oglądam telewizję i wiem czym w Polsce grozi podpisywanie dokumentów – niczego nie podpiszę – wynocha….