Wojciech Sumliński oskarża urzędującego prezydenta o spiskowanie z przestępcami i agentami rosyjskimi. Prezydent przyznał, że się spotykał z oficerami byłej WSI, oraz – że wiedział o jednym z nich, że jest agentem. Niegdyś Józef Oleksy po ujawnieniu kontaktów z Ałganowem (o którym – jak twierdził – nie wiedział, że to rosyjski agent) podał się do dymisji. Media zrobiły z tego wielką aferę. Sumliński zgłosił sprawę do prokuratury. Twierdzi, że dobrze udokumentowanych zarzutów w zawiadomieniu jest wiele. Wiele lat temu. Prokuratura tłumaczy, że nie podejmuje działań, bo czeka na zakończenie procesu w którym Sumliński jest oskarżonym, a Komorowski świadkiem. Bo co? Ewentualne skazanie Sumlińskiego unieważni fakty, o których on pisze?

Wywiad z W. Sumlińskim:

https://www.youtube.com/watch?v=zWhVc7YO4Jg#t=541

 

Od samego początku ukraińskiego kryzysu Amerykanie warunkowali swoje zaangażowanie z porozumieniem o wolnym handlu TTIP (mówił o tym Prezydent Barack Obama podczas wizyty w Europie). Nie należy się więc dziwić, że podobne stanowisko zaprezentował w USA Donald Tusk: Tusk powiedział dziennikarzom, że zarówno jeśli chodzi o sytuację na Ukrainie i relacje z Rosją, jak i zagrożenia ze strony dżihadystycznej organizacji Państwo Islamskie i negocjacje handlowe, "wspólnym mianownikiem" jest "potrzeba większej niż kiedykolwiek jedności Europy i Stanów Zjednoczonych". - Wrogowie wykorzystują propagandę przeciwko nam, popełniają akty przemocy i łamią suwerenność naszych sąsiadów. Chcą osłabić nasze przywiązanie do zachodnich wartości. Ale też jasno widać, że próbują nas dziś podzielić wewnątrz Europy, jak również dokonać podziałów między Europą a Ameryką.

Nie dziwi też to, że według „króla Europy” grożące utratą suwerenności państw europejskich porozumienie TTIP to „dobre porozumienie”. Przecież dla „kupy kamieni” suwerenność to żadna wartość. Zadziwia coś innego. Według polskich mediów, to Donald Tusk „próbuje przekonać prezydenta USA do szybszego utworzenia strefy wolnego handlu Unia – Stany Zjednoczone” (w zamian za ściślejszą współpracę energetyczną).

Widać tu doświadczenie wyniesione z Polski. Analogiczne odwrócenie racji zastosowano przy próbie sprzedaży Lasów Państwowych, pod pozorem ochrony przed ich sprzedażą.

Prezydent Gdańska (znany z ciągnięcia na linie pewnego samolotu) usłyszał 6 zarzutów prokuratorskich. Jego przeciwnik w niedawnych wyborach samorządowych komentuje to następująco: Paweł Adamowicz podkreśla, że jedyny zarzut, jaki otrzymał, polega na tym, że mechanicznie nie wpisał w oświadczeniach części swojego majątku. Nie spotkałem się z taką sytuacją, aby ktokolwiek za pomyłkę pisarską otrzymał sześć zarzutów z prokuratury. Ponadto jego informacja, że zawiesza członkostwo w PO, rodzi pytanie czy trudniej być członkiem partii czy prezydentem miasta? Jeżeli zawiesza się w PO, to dlaczego nie zawiesi swojej prezydentury? Tym bardziej, że sprawę bardzo długo badano i jest ona poważna, jeśli padło tyle zarzutów.

Z zeznaniem majątkowym ma też problem minister Halicki: gdy syn Halickiego został zatrzymany za posiadanie marihuany. Policja, która zamierzała przeszukać mieszkanie, gdzie zameldowany jest minister, ale okazało się, że jest ono od pięciu lat wynajmowane. A w deklaracjach majątkowych śladu po wielu mieszkaniach nie ma....

Zupełnie przypadkiem w tym samym czasie została odpalona wielka bomba: Senator Bierecki „wyprowadził” wielki majątek SKOK do prywatnej spółki. Historię tą z talentem opisuje redaktor Samcik, który chyba wpadł z tej okazji w ekstazę. Od dawna atakuje on SKOKi w każdy możliwy sposób (jego gorliwość przywodzi na myśl aktywistów w czerwonych krawatach z lat 50-tych). Problem w tym, że z tych publikacji prasowych nie wynika, by zostało popełnione jakiekolwiek przestępstwo. Sformułowanie zaś zarzutów, że właściciele spółki wypłacali sobie dywidendę (która zresztą przy zarobkach prezesów banków nie robi wielkiego wrażenia) to już prawdziwe kuriozum. Jeden z blogerów komentuje: co to znaczy, że „właściciele wyprowadzają pieniądze ze swojej spółki”? Czy jest już taka ustawa w Polsce, że właściciele nie mogą korzystać z pieniędzy swojej spółki?

Bronisław Komorowski pojechał na Podhale, celebrować swój przyszły wyborczy sukces. A tu niespodzianka: górale go wygwizdali. Skwitował to krótko: „W rodzinie zawsze znajdzie się ktoś, kto przyjdzie z nieumytymi rękami albo nogami, w kaloszach wejdzie na cudze święto”. Potwierdzając w ten sposób opinię prawdziwego męża stanu, udał się do Krakowa, by na krakowskim rynku wysłuchać wrzawy wśród której najgłośniej brzmiało powtarzane pytanie: gdzie jest szogun? W tej sytuacji nieco komiczny efekt wywołało zastosowanie przez prezydenta wszystkich Polaków pluralis majestatis: „nas nikt nie zakrzyczy”. Pardon! Skoro nas oni próbują zakrzyczeć, to chyba nie „wszystkich Polaków”, tylko tych nie krzyczących. Ale tylko złośliwcom to kojarzy się z karierą Nikodema Dyzmy.

Andrzej Szczęśniak nie tylko podważa nasz wielki sukces w dokopywaniu Ruskim, to jeszcze robi to w wywiadzie dla rosyjskiego portalu. Ten sukces to „radykalny wzrost bezpieczeństwa energetycznego naszego kraju”, który polega na tym, że za rosyjski gaz płacimy pośrednikom.

Jak głoszą media, w lutym nastąpił przełom! Więcej gazu kupujemy z Zachodu niż z Rosji. To jest oczywiście ten sam gaz i najczęściej z tej samej rury, co wcześniej. Ale wirtualnie kupuje go ktoś inny, a potem dopiero nam sprzedaje. To się nawet opłaca – bo prawdopodobnie Polska ma dużo wyższe ceny. Najlepsze jest jednak to, że za ten gaz możemy płacić dwa razy:

ponieważ PGNiG ma zobowiązania kontraktowe z Gazpromem i kontraktowo jest zobligowane do importu pewnej ilości gazu z Rosji pod warunkami „albo bierzesz, albo płacisz”, czyli jeśli nawet nie zaimportuje, to musi za ten gaz zapłacić. I taka informacja jest bardzo niebezpieczna i bardzo trudna dla PGNiG, ponieważ oznacza ona, że przy dzisiejszej pojemności polskiego rynku PGNiG nie da rady zakupić tyle gazu, do jakiej ilości jest kontraktowo zobowiązana. Czyli oznacza to dla PGNiG płacenie za gaz nawet nieodebrany.