Prezydent Gdańska (znany z ciągnięcia na linie pewnego samolotu) usłyszał 6 zarzutów prokuratorskich. Jego przeciwnik w niedawnych wyborach samorządowych komentuje to następująco: Paweł Adamowicz podkreśla, że jedyny zarzut, jaki otrzymał, polega na tym, że mechanicznie nie wpisał w oświadczeniach części swojego majątku. Nie spotkałem się z taką sytuacją, aby ktokolwiek za pomyłkę pisarską otrzymał sześć zarzutów z prokuratury. Ponadto jego informacja, że zawiesza członkostwo w PO, rodzi pytanie czy trudniej być członkiem partii czy prezydentem miasta? Jeżeli zawiesza się w PO, to dlaczego nie zawiesi swojej prezydentury? Tym bardziej, że sprawę bardzo długo badano i jest ona poważna, jeśli padło tyle zarzutów.
Z zeznaniem majątkowym ma też problem minister Halicki: gdy syn Halickiego został zatrzymany za posiadanie marihuany. Policja, która zamierzała przeszukać mieszkanie, gdzie zameldowany jest minister, ale okazało się, że jest ono od pięciu lat wynajmowane. A w deklaracjach majątkowych śladu po wielu mieszkaniach nie ma....
Zupełnie przypadkiem w tym samym czasie została odpalona wielka bomba: Senator Bierecki „wyprowadził” wielki majątek SKOK do prywatnej spółki. Historię tą z talentem opisuje redaktor Samcik, który chyba wpadł z tej okazji w ekstazę. Od dawna atakuje on SKOKi w każdy możliwy sposób (jego gorliwość przywodzi na myśl aktywistów w czerwonych krawatach z lat 50-tych). Problem w tym, że z tych publikacji prasowych nie wynika, by zostało popełnione jakiekolwiek przestępstwo. Sformułowanie zaś zarzutów, że właściciele spółki wypłacali sobie dywidendę (która zresztą przy zarobkach prezesów banków nie robi wielkiego wrażenia) to już prawdziwe kuriozum. Jeden z blogerów komentuje: co to znaczy, że „właściciele wyprowadzają pieniądze ze swojej spółki”? Czy jest już taka ustawa w Polsce, że właściciele nie mogą korzystać z pieniędzy swojej spółki?