W Niemczech trwa spór wokół wprowadzonej przez parlament ustawy wprowadzającej płacę minimalną. W zasadzie nie ma w tych wypowiedziach żadnych nowych argumentów. Media piszą, że, długotrwale bezrobotni i osoby bez kwalifikacji zawodowych będą bez szans, »pokolenie praktykantów« może się zwijać, fryzjer będzie droższy, a dla niższej klasy średniej stanie się luksusem. Pojawiają się też argumenty specyficzne dla naszych bogatych sąsiadów: będzie więcej pracy na czarno, a miejsca pracy powędrują za wschodnią granicę. Te obawy nie są bezpodstawne nie są bezpodstawne. Świadczy o tym choćby przenoszenie do Polski działalności logistycznej Amazona. W argumentach zwolenników płacy minimalnej najważniejszy zdaje się wymóg sprawiedliwości. Problem w tym, że jest to próba prawnego regulowania zasad etyki. W etyce chrześcijańskiej istnieje pojęcie godnego wynagrodzenia. Godnego, czyli takiego, które pozwala pracownikowi utrzymać rodzinę. Rolą państwa powinno być przede wszystkim dbanie o ład gospodarczy w którym godne wynagradzanie pracowników nie pozbawia działalności gospodarczej sensu ekonomicznego. Tak niestety dzieje się w Polsce. W Niemczech dzieki wdrożeniu społecznej gospodarki rynkowej było inaczej. Ten system jest niszczony przez socjalizm z jednej strony a monetaryzm z drugiej. Płaca minimalna to próba leczenia skutków, a nie radzenia sobie z powyższymi przyczynami. Etyczny efekt płacy minimalnej możemy obserwować w Polsce. Pracodawca płacący wynagrodzenie w tej wysokości zostaje z automatu zwolniony z rozterek moralnych. Politycy uważają, że na tyle nas stać i każdego musi być stać (nawet jeśli grozi mu bankructwo). Relacje osobowe schodzą na plan dalszy.