Jeśli ktoś sądzi, że żałosna próba wywołania „polskiego Majdanu” (zwanego „ciamajdanem”) zakończy akcję obalania „tyranii PiS”, to chyba jest zbytnim optymistą. Tak naprawdę chyba nikt nie wie jak to się skończy. Nic więc dziwnego, że w okresie świąt zwracamy oczy ku Kościołowi – oczekując wskazania drogi. Zamiast jednak jasnych wskazań dostajemy diagnozę sytuacji dokonaną z Ewangelią w ręku.

Czas marny.

Biskup Jędraszewski w bożonarodzeniowej homilii opisuje „czas marny” w którym żyjemy:

Nasz czas stał się „czasem marnym”, ponieważ ludzkość zapomniała o Bogu, a zapominając o Nim, nie jest już w stanie rozpoznać tego nieszczęścia, jakim jest właśnie Jego nieobecność pośród nas. W konsekwencji zapomina się prawdę o naturze dobra i zła, nie rozumie się istoty miłości, zanika poczucie harmonii i ładu, brakuje nadziei na przyszłość.

Nie ma już w tym „czasie marnym” także miejsca na prawdę. Od kilku lat środowisko związane ze słynnymi słownikami Oxford Dictionary of English, ogłasza tak zwane Słowo Roku. W możliwie najlepszy sposób ma ono wyrażać atmosferę oraz wydarzenia charakterystyczne dla danego roku. Według tego środowiska, dla mijającego roku 2016 takim Słowem Roku jest słowo „post-prawda”. Post-prawda określa duchową sytuację naszego czasu, w którym nie liczą się już prawdziwe, obiektywne fakty. Najważniejszą bowiem rolę odgrywają tak zwane narracje, w których mają znaczenie przede wszystkim emocje, niekiedy sztucznie stwarzane i potęgowane przez usłużne media. W ten sposób w przestrzeni publicznej kreuje się nierealną rzeczywistość, która odwołuje się przede wszystkim do emocji i osobistych przekonań. Natomiast obiektywne fakty przestają posiadać przynależną im dotąd w powszechnym myśleniu moc. Dlatego w dzisiejszej sytuacji kulturowej, zwłaszcza politycznej, za coś zupełnie zbędnego i wręcz niepotrzebnego uważa się jakiekolwiek dążenie do ustalenia tego, co się naprawdę gdzieś wydarzyło. Weryfikacja faktów ustępuje wobec emocji, które paraliżują nasze zdroworozsądkowe myślenie”.

Życzenia świąteczne czasu wojny nie mogą być sztampowe. Nawet jeśli ta wojna przybiera postać „Ciamajdanu”. Nie wiadomo jak to się skończy – bo to pierwsza w historii rewolucja „elit” przeciw społeczeństwu. Zawsze dotąd bywało odwrotnie. Może warto w tym miejscu sięgnąć do czasów ostatniej wojny przeciw naszemu społeczeństwu (która jednak nie miała formy rewolucji, tylko wojskowej dyktatury). W roku 1983 Radio Wolna Europa nadało audycję Jacka Kaczmarskiego, w której padło wiele szczerych życzeń. Między innymi generał Jaruzelski usłyszał życzenia życia długiego i pełnego cierpienia.

Życzenia świąteczne czasu wojny (1983)

My nie jesteśmy aż tak okrutni i póki co stać na ignorowanie dziedzictwa PRL gnijącego na naszych oczach. Dlatego ludziom dobrej woli życzymy wytrwałości i cierpliwości, którą – ufamy – Boża Dziecina nagrodzi nam wszystkim odrodzoną Ojczyzną naszych marzeń. Taka nadzieja naszym rodakom z Kazachstanu kazała niedawno rzucić wszystko i przyjechać nad Wisłę. Znani z malkontenctwa Polacy stają się wyjątkowymi optymistami (bo i są ku temu powody), a efekty wielu lat pedagogiki wstydu ustępują pod naporem narodowej dumy. Radujmy się więc wyjątkowymi świętami, w czasie których najbardziej zarażone pesymizmem bydlęta same odizolowały się od społeczeństwa ;-).

 

Komisja Europejska uznała, że Polska ma „trwały problem” z praworządnością i obiecała wysłać zamiast świątecznych życzeń nowe zalecenia. Może to przyznanie się do porażki? Konstattacja, że polskie społeczeństwo nie da się zwieść i porażka wyborcza pupilków Brukseli jest trwała – przynajmniej na 3 najbliższe lata? Może niepotrzebnie niektórzy odbierają to jako groźby? Na pewno stanowisko KE to prezent świąteczny dla Niemców. Ich media mogą powrócić do tego co istotne – czyli „obrony demokracji” w Polsce – zamiast rozpisywać się o rozjechanych Berlińczykach. Polskie szczujnie też zresztą wolą pisać o rozjechanej Warszawie.

Nie pomoże jak widać uporządkowanie sprawy TK, ani propozycje zgody ze strony Prezesa PiS. Rzeczpospolita na pierwszej stronie dodaje znak zapytania, a w treści śródtytuł „paragraf się znajdzie”. W odnośnikach o rozjechanych „alejkach” słowo „alejki” zastąpiono przez „okolice sejmu” - taka subtelna manipulacja. W informacjach medialnych na temat propozycji Kaczyńskiego dominuje niezbyt rozsądny „lider opozycji”, gdy tymczasem rewolucyjna propozycja ustalania programu niektórych sesji sejmu została powszechnie zignorowana.  

Problem Europy leży dzisiaj na ulicach Berlina. Ale jutro Komisja Europejska znów zajmie się „brakiem demokracji” w Polsce. Wypada życzyć panu Timmermansowi, aby osobiście doświadczył braku demokracji – inaczej nie zrozumie jaka jest różnica między warszawską tragikomedią, a berlińskim dramatem. Ten dramat dotyka także Polskę – bo polski kierowca został wczoraj prawdopodobnie zamordowany przez zamachowca, który następnie przejętym samochodem wjechał w tłum na świątecznym jarmarku, zabijając 12 osób i raniąc kilkadziesiąt. Zachodnie media podawały początkowo, że Polak był „drugim kierowcą” (co-driver). Jak informował właściciel firmy i kuzyn kierowcy - ciężarówka miała jedynie w Berlinie zostawić ładunek. Jednak odbiorca poinformował, że rozładunek nastąpi dopiero na drugi dzień…. Żona kierowcy próbowała się z nim skontaktować około godziny 16-tej. Jego telefon już nie odpowiadał.

To nie był jedyny wczorajszy zamach. Wcześniej zastrzelono rosyjskiego ambasadora w Turcji. O strzelaninie w Szwajcarii w tej sytuacji już mało kto wspomina. Nie jest także informacją dnia wynik głosowania elektorów w USA (ostatecznie tylko 7 zdecydowało się głosować inaczej niż chcieli wyborcy). Donald Trump już oficjalnie został zwycięzcą wyborów i to on obejmie urząd prezydenta mocarstwa na te trudne czasy. Na pewno USA nie będą nieprzychylne Polsce i jej obecnym władzom. Doradca Trumpa Rudy Giuliani, który niedawno przyjechał do Polski by rozmawiać z Jarosławem Kaczyńskim nie zostawia w tej kwestii żadnych wątpliwości. Miejmy nadzieję, że na ołtarzu tej przyjaźni nie zostanie złożony Nowy Jedwabny Szlak. Nie byłoby też dobrze, gdyby USA zgodziły się na uzbrojenie Niemiec w broń jądrową. Osoby, które znajdą się w nowej amerykańskiej administracji to są twardzi ludzie, którzy na pewno zadbają o interesy USA. Jeśli Donald Trump dotrzyma wyborczych obietnic – to będzie to jednoznaczne z dbałością o amerykański naród (wbrew obawom Kłopotowskiego, że „The business of America is bussines”). Czy ta strategia będzie także uwzględniała dobro Europejczyków? Najpierw muszą oni zadbać o to, by ich państwa przyjęły taką strategię – bo przykład Polski pokazuje, że prospołeczne władze nie są mile widziane przez europejskie „elity”. Jeśli jakieś dobro może wyniknąć z tego zła, które rozlewa się po Europie – to może właśnie w tej dziedzinie? Nacjonalizm będzie narastał tak, czy inaczej. Bez powrotu do chrześcijańskich korzeni trudno będzie uniknąć szwowinizmu i w konsekwencji marginalizacji Europy.  

Na Ukrainie doszło do nacjonalizacji największego banku detalicznego. Decyzja uzgodniona jest z ukraińskim Bankiem Narodowym i światowymi organizacjami finansowymi. Balcerowicza najwyraźniej nikt nie zapytał, bo raczej trudno uwierzyć w to, że ten prorok prywatyzacji nagle na starość uzyskał zdolność do refleksji.

Chociaż pierwsze próby nacjonalizacji liczą już blisko 2 lata – jeszcze kilka dni temu kierownictwo banku zapewniało, że to tylko plotki.

W depeszy Reutersa informującej o tej operacji pojawiają się obawy, że opozycja może wykorzystać niezadowolenie klientów banku do obalenia obecnej władzy. Trudno będzie uniknąć perturbacji z uwagi na wielkość Privat Banku (jest to największy bank detaliczny, obsługujący blisko połowę rynku). Jednak rząd nie miał innego wyjścia, bo bez interwencji państwa bank by nie przetrwał. Jak twierdzi kierownictwo banku – seria "ataków informacyjnych" doprowadziła do odpływ środków klientów indywidualnych i korporacyjnych.