- Szczegóły
- Kategoria: Społeczeństwo sieci
Dwa i pół tysiąca lat temu grecki filozof Heraklit opisywał przy pomocy metafory rzeki ciągle zmieniający się świat. Wszystko płynie i „nie można wejść dwa razy do tej samej wody”. Także czas odmierzany zegarem komputera płynie nieustannie. Czy jednak metafora rzeki pasuje do opisu działania komputera? Próba odpowiedzi na to pytanie pozwala lepiej zrozumieć strukturę programów komputerowych.
Działanie programu jest napędzane zegarem komputera, który nigdy się nie zatrzymuje (chyba, że wskutek awarii lub wyłączenia zasilania). Nie mamy możliwości wpływania na ten proces. Raz uruchomiony program działa bez naszej ingerencji a czasem nawet wiedzy – deterministycznie i automatycznie.
W rytm zegara następują w programach dwa rodzaje przepływów: przepływ danych i przepływ sterowania.
Upraszczając nieco problem można rzec, że przepływ sterowania wiąże się z wykonywaniem przez komputer kolejnych instrukcji programu, a przepływ danych z wykonywanymi przez ten program działaniami:
komputer → sterowanie → dane
Czyli komputer wykonuje instrukcje, a te instrukcje powodują zmiany stanu (pamięci) komputera. Nic nie stoi na przeszkodzie, aby taki sam stan mógł pojawiać się wielokrotnie. W odniesieniu do świata maszyn Heraklit nie miał więc racji. Jednokierunkowość zmian w czasie jest jedną z różnic między człowiekiem a maszyną.
Drugą istotną różnicą jest determinizm. Przepływ danych i sterowania odbywa się w sposób automatyczny. Po uruchomieniu programu komputer samodzielnie (automatycznie) wykonuje kolejne jego instrukcje. Można z góry przewidzieć kolejność wykonywania działań (na tym przecież polega programowanie maszyn). Człowiek tymczasem przed każdym działaniem podejmuje świadomą decyzję.
Te dwa zagadnienia wyglądają paradoksalnie:
1. Istnieje pozorna sprzeczność między trwałością a przemijaniem. Komputer może bez końca wracać do stanu początkowego (trwałość), a jednak każdy program zaczyna się i kończy (przemijanie).
2. W przypadku większości programów następuje interakcja z otoczeniem. Jeśli program wydrukował raport na drukarce, to nie może już tego cofnąć. Nie ma powrotu do stanu w którym kartka była czysta! Jak to pogodzić z tezą o możliwości powrotu do stanu początkowego?
3. Z kolei interakcja między komputerami i ludźmi (lub ludźmi za pośrednictwem komputerów) wiąże się z brakiem determinizmu, gdy tymczasem komputery działają deterministycznie (automatycznie).
Aby wyjaśnić te paradoksy, musimy dobrze rozumieć na czym polega przepływ sterowania, co to jest stan komputera oraz jak wygląda automatyzm działania w przypadku interakcji z otoczeniem.
- Szczegóły
- Kategoria: Krótko
Przed wyborami to Donald Trump był atakowany za swoje wątpliwości co do możliwości sfałszowania wyborów. Teraz „nie odpuszcza” kandydatka spoza dwóch wielkich partii Jill Stein. Ona oczywiście nie ma szans na zwycięstwo, ale chciałaby aby wygrała Clinton. Nie wiadomo, czy Demokraci mają coś z tym wspólnego, ale akcję popierają. Trump skomentował to dwoma słowami: „to żałosne”. Podobnego zdania jest sędzia Bernard A. Moore z Pensylwanii, który odrzucił petycję o ponowne przeliczenie głosów.
Sędzia stwierdził, że nie ma żadnych dowodów na to, że maszynowe liczenie głosów nie było poprawne, a poza tym petycja nie została złożona poprawnie i z właściwymi opłatami.
Ludzie, którzy nie potrafią działać zgodnie z prawem chcieliby decydować o losach świata? Skąd my to znamy? W Polsce tacy sami szmaciarze toczą kolejną wojnę o TK nie przejmując się prawem. Nic dziwnego, że przedstawiciel amerykańskich szmaciarzy Barack Obama będąc w Polsce raczył wyrazić swe poparcie dla lokalnych towarzyszy, karcąc legalne władze.
Trzeba jednak przyznać, ze w USA elity zachowują przynajmniej jakieś pozory. W Polsce chamówa na całego. „Etyczka” Magdalena Środa w jednym z komentarzy pisze o Jarosławie Kaczyńskim: „Prezes lubi zapach gnojówki, koi go, pozwala zapomnieć o wyrzutach sumienia z powodu śmierci brata…”
- Szczegóły
- Kategoria: Krótko
Głęboki konflikt polityczny jest męczący i chyba większość zwykłych ludzie ma go dość (poza tymi oczywiście, którzy nim żyją). Jednak jakiekolwiek próby kompromisu nie są możliwe. Nie ma bowiem kompromisu między kłamstwem a prawdą. Możemy się pięknie dzielić, jeśli różni nas ocena faktów i - w pewnych granicach - system wyznawanych wartości. Jeśli jednak brakuje szacunku dla faktów, ignoruje się logikę – to znaczy, że mamy do czynienia z głupotą. Politycy tak postępujący albo są głupi, albo ukierunkują się na tych wśród wyborców, którzy prawdę mają za nic. Gorzej, że taką samą postawę obserwuje się wśród sędziów i dziennikarzy. Oto na przykład TK łamiąc ustawę, którą sam uznał za konstytucyjną podjął decyzję niezgodną z prawem. Rzecz zupełnie bezsporna. Pan „dziennikarz” Stankiewicz powtarza tymczasem za politykami zwyczajową w takiej sytuacji mantrę o winie obu stron. Gdyby takie myślenie się upowszechniło to mielibyśmy na przykład taką sytuację: co z tego, że wymusiłem pierwszeństwo, skoro kierowca którego „stuknąłem” akurat rozmawiał przez komórkę?
Powyższa analogia odsłania nam inny jeszcze obszar przykrej manipulacji. Posługiwanie się analogiami powinno służyć objaśnieniu. Tymczasem są one używane aby w miejscu gdzie nie ma rzeczowych argumentów „dokleić” coś choćby odrobinę podobnego. Wczoraj sejm podjął próbę regulacji sytuacji jaka miała miejsce w Warszawie 11 listopada – gdy ratusz zgodził się na kontrdemonstrację na trasie Marszu Niepodległości. Regulacje mają zapobiec takim potencjalnym konfliktom. Kontrmanifestacje mogą odbywać się w odległości co najmniej 100 metrów od głównej manifestacji. Konieczne jest przy tym wprowadzenie hierarchii – by wiadomo było kto ma ustąpić. Wskazano na manifestacje i zgromadzenia cykliczne, a w następnej kolejności patriotyczne i religijne. Wydawało by się, że nie ma tu nic kontrowersyjnego. Tymczasem dla posła PO sytuacja jest analogiczna z tym, co działo się w Niemczech w latach 30-tych. Bo – jak powiada poseł Borys Budka - tam też faszyzm zaczął się od demonstracji.
- Szczegóły
- Kategoria: Społeczeństwo sieci
Problem cenzurowania treści politycznych na Facebooku nie dotyczy tylko Polski. W Polsce stało się o tym głośno, gdy zaczęto cenzurować prawicowe treści.
Wcześniej Facebook był oskarżany przez Republikanów o podobne praktyki w USA. Pod koniec kampanii wyborczej obserwowaliśmy dość dziwne trendy we wszystkich mediach społecznościowych. Odbyła się też w tych mediach prawdziwa wojna na fałszywe wiadomości (teraz oczywiście lewactwo płacze, że ono padło w tej wojnie ofiarą – choć uczestniczyło w niej z wielką ochotą).
To jednak nie wzbudziło takich kontrowersji, jak przecieki z Facebooka – że cenzura ma być elementem strategii tej firmy. Chodzi mianowicie o wejście na rynek chiński. Bez możliwości cenzurowania treści nie ma żadnych szans, by chińskie władze zgodziły się na ekspansję Facebooka w tym państwie. Tu już nie chodzi o to, że zatrudnieni przez FB ludzie ulegają swoim prywatnym preferencjom. Tworzone są algorytmy, które będą z automatu blokować „wywrotowe treści”. A na dodatek firma zamierza „umyć ręce” i przekazać stworzone narzędzia pod kontrolę lokalnych władz! Według NYT te działania wzbudzają kontrowersje wśród pracowników Facebooka. Rzeczniczka firmy poinformowała w związku z tym, że żadne decyzje nie zostały jeszcze w tej kwestii podjęte.
- Szczegóły
- Kategoria: Społeczeństwo sieci
Jeden tam tylko jest porządny człowiek: prokurator; ale i ten, prawdę mówiąc, świnia [M. Gogol „Rewizor”].
Krytykowanie elit jest ryzykowne – bo przecież świat bez elit jest niemożliwy. Nawet wśród polskich profesorów na pewno są tacy, którzy przy całej niedoskonałości PiS dostrzegają i doceniają prospołeczną zmianę polityki. Nie wszyscy przecież życzą rządowi (a więc i państwu) jak najgorzej, a niektórzy nawet zaangażowali się po stronie obozu rządzącego. Na przykład profesorowie Gliński i Zybertowicz.
Te dwie ikony prorządowych intelektualistów zostały w miniony weekend mocno porysowane. Najgorsze jest to, że tego dzieła zniszczenia dokonali oni sami. Wicepremier Gliński zrobił to przynajmniej sprowokowany przez dziennikarza TVP. Destrukcja Zybertowicza dokonała się „na zimno” - w wywiadzie dla „Rzeczpospolitej”.
Dla polskich „dziennikarzy” oczywiście „gorącym tematem” jest atak TVP na NGO oraz – w odpowiedzi - mocna krytyka telewizyjnej propagandy przez Piotra Glińskiego. Jednak naprawdę szokujące słowa padły niejako przy okazji. Piotr Gliński powiedział mianowicie, że stając po stronie rządu wiele zaryzykował – w zasadzie całą karierę naukową. Na całym świecie jest tak, że sprawowanie tak wysokiej funkcji w polityce jest dla akademika niesamowitym atutem i otwiera nowe horyzonty. Słów Piotra Glińskiego nie da się więc wyjaśnić inaczej, niż obawą o ostracyzm ze strony środowiska. To wyjaśnia przy okazji stadne zachowania „uczonych” i ich intelektualną bezradność wobec otaczającego świata, który przecież mają „maluczkim” objaśniać. Taką właśnie bezradność potwierdził we wspomnianym wywiadzie Prof. Andrzej Zybertowicz. Mówi w nim między innymi: „Nauka w istocie jest bezradna. Nie jesteśmy w stanie opisać dzisiejszego świata w kategoriach, bo sens tracą podstawowe pojęcia”. Profesorowi nie przejdzie przez gardło stwierdzenie: jestem bezradny – bo pojęcia którymi operują nie pozwalają nawet opisać dzisiejszego świata. W tak zwanej „nauce” słowo „ja” nie istnieje. To sami naukowcy skłaniają do uogólnień wypowiadając się zawsze w imieniu „nauki”. Ważniejsza dla nich jest wspólnota czcicieli obowiązującego paradygmatu, niż poszukiwanie prawdy. W ramach tego socjologicznego paradygmatu tworzy się różne teoryjki, które wprost rażą swym prymitywizmem. Na przykład wyniki amerykańskich wyborów objaśnia się następująco: „Gdy nikt nie patrzy nam na ręce i możemy zrobić to, czego naprawdę chcemy. Głosując, można komuś utrzeć nosa. U części wyborców, którzy czują się zagubieni w świecie, bo go nie rozumieją, jest potężna chęć odreagowania”. Dalsza część wywiadu pokazuje kto tak naprawdę jest zagubiony, pełen obaw i chęci „odreagowania”. To co profesor Zybertowicz mówi na temat nowoczesnych technologii dobrze oddaje tytuł: internet niszczy demokrację. W związku z tym Zybertowicz postuluje, aby zwolnić ten szaleńczy rozwój technologiczny. Nie mówi tylko jak. Nie przyjdzie mu też do głowy, że to on ma problem i „nie nadąża” ;-). Ci którzy nie nadążają trochę mniej – dostrzegają, że od wielu lat technologie związane z internetem rozwijają się bez wielkich przełomów: poprzez doskonalenie i upowszechnienie. Osławiona „sztuczna inteligencja” swoje groźne oblicze ma na razie wyłącznie w publicystyce. Amerykański model związany z dominacją i centralizacją jest coraz mocniej podważany przez otwartość, różnorodność i demokrację przemysłową. Nakłada się na to polityczna rywalizacja USA z Chinami. Mocno krytykowane przez Zybertowicza zjawisko hejtowania ma także swoje dobre strony. Intelektualna bezradność „elit” pozwala na funkcjonowanie „autorytetów” w rodzaju Wałęsy czy Balcerowicza, dla których w internecie nie ma litości. W „poważanym środowisku” nikt się nie odważy powiedzieć wprost tego, co ostatnio na temat Balcerowicza powiedział „kontrowersyjny przedsiębiorca” Poseł Jakubiak: „Profesor Balcerowicz jest autorytetem ekonomicznym i jeśli twierdzi, że przedsiębiorcy uciekają z Polski przed Prawem i Sprawiedliwością, oznacza to żart albo drwinę. To jest karygodne, takie słowa mogą spowodować lawinę. Balcerowicz jest słuchanym w Europie fachowcem, działa z premedytacją, to ogromna nieodpowiedzialność granicząca z dywersją”.