Wczorajsza debata na temat Polski w PE jest dość zgodnie oceniana jako sukces Beaty Szydło. Bo miała świetne przemówienie. Bo nie dała się sprowokować i bardzo merytorycznie wyłożyła swoje racje. Bo grzecznie ale stanowczo broniła suwerenności naszego państwa. Bo dostała darmowy czas reklamowy, aby powiedzieć prawdę o Polsce - między innymi o milionie „uchodźców” z Ukrainy, których Polska gości w swych granicach. Bo radość niektórych Polaków (?) z tego, że „Polska na kolanach” okazała się przedwczesna. Bo przegranymi są politycy PO. Bo na hasło „donosiciele” Google zwraca gębę Szeinfelda.

Czy jednak naprawdę jest z czego się cieszyć?

1. Rację mieli politycy PO mówiący o tym, że państwo może długo budować swoją pozycję międzynarodową, a potem bardzo szybko ją stracić. Przykro patrzeć jak pada mit cywilizowanych Niemiec, które będąc w strukturach UE nikomu już nie zagrażają. Niemcy wyraźnie spuścili z tonu. A może tylko spuścili swoje ratlerki. W ich zastępstwie rozpoczął atak na Polskę jakiś Hiszpan, pouczając nas na temat autorytaryzmu. Można by uznać, że przedstawiciel państwa, które do roku 1976 było faszystowskie dobrze wie o czym mówi. Ale w Polsce wiele osób kojarzy Hiszpanię z okresem rządów Zapatero, który wykorzystał wyborcze zwycięstwo do niszczenia tradycyjnego społeczeństwa (między innymi wprowadzając quasi-eutanację). Może to był prezent od Niemców? Na pewno nie brakuje u naszych zachodnich sąsiadów ludzi prawych (jeden z nich mocno poparł Beatę Szydło). Jednak mleko już się rozlało. Trudno będzie pozbyć się obawy, że EU = IV Rzesza.

Niemcy ewidentnie dali się podpuścić broniącym swoich stołków „elitom” znad Wisły. Jednak biorąc pod uwagę jakość tych „elit” to wcale nie jest okolicznością łagodzącą.

Wbrew obawom absurdalna decyzja S&P nie miała w poniedziałek wielkich konsekwencji dla polskich rynków finansowych. Złotówka się wzmocniła w stosunku do kursów piątkowych. Sytuację na giełdzie jeden z analityków komentuje następująco: Piątkowa niespodziewana, niezrozumiała i nieuzasadniona czynnikami ekonomicznymi decyzja agencji ratingowej Standard and Poor’s wprowadziła dodatkowe zamieszanie na i tak słabym już rynku. Można zaryzykować stwierdzenie, że nawet bez tej decyzji rynek prawdopodobnie by spadał w obliczu zagrożeń o charakterze globalnym. Cięcie ratingu przyspieszyło i pogłębiło jednak przecenę, która dziś na wielu dużych spółkach przekraczała nawet 5 proc.

Wśród tych zagrożeń o charakterze globalnym są między innymi obawa o sytuację gospodarczą USA oraz Chin, a także cena ropy. Przekroczenie $30 za baryłkę to poniżej najgorszych przewidywań Rosji. Nie dziwi więc dalszy spadek wartości rubla. Rosja będzie pewnie musiała ograniczyć wydatki, bardziej się zadłużyć lub sprzedawać aktywa.  

Wczoraj giełdy w USA były nieczynne. Dzisiaj mogą nastąpić większe ruchy.....

W Brukseli odbyło się spotkanie Prezydenta Dudy z Przewodniczącym Tuskiem.

Na pytanie: „Czy, jak sugerują niemieckie media, zamierza Pan zwołać specjalny szczyt unijny dotyczący sytuacji politycznej w Polsce?” Donald Tusk odpowiedział: Nie przewiduję tego. Aby sytuacja wewnętrzna stała się obiektem takiego spotkania, muszą dziać się rzeczy, co do oceny których nie ma wątpliwości. Nie uważam, żeby dobrym pomysłem była dyskusja na Radzie Europejskiej.

Z kolei pytany o działania KE odparł: Polska nie ma wrogów w UE i Brukseli. Chciałbym, żeby Polska nie była poddawana krytycznym komentarzom. Wiem, ze Komisja działa w dobrej wierze. Wyobrażam sobie jednak, że pewne cele można było osiągnąć innymi metodami.

Czyli zdaniem Donalda Tuska Niemcy tworząc fakt medialny na temat jego zamiarów wobec Polski działali w imię przyjaźni? Podobnie jak urzędasy z Brukseli – z komisarz Bieńkowską w składzie, którzy doskonale wiedzieli, że łamią prawo wszczynając procedurę kontroli praworządności wobec Polski? Bezprawie działań KE potwierdzają ekspertyzy służby prawnej RE z roku 2014.

W Polsce mamy dobre przysłowie na tą okoliczność: Panie chroń nas od przyjaciół – z wrogami sam sobie poradzę.

Przywódca Polaków udał się do na spotkanie z przywódcą współczesnych targowiczan. Nie wygląda jednak na to, aby próba osiągnięcia zgody dała jakieś efekty. Targowica jest zdeterminowana i zjednoczona. Marti Schulz który wszedł w rolę ambasadora Moskali sformułował sobie pretekst do ataku na Polskę – twierdząc, że on jedynie krytykuje rządzących, a nie kraj. Targowicy ten idiotyzm wystarczy. Mówią jednym głosem: zwycięstwo w wyborach nie może być traktowane jako legitymizacja do zmiany całego kraju (czytaj: reformy państwa). Donald Tusk – przywódca targowiczan postępuje zgodnie z wcześniej przejawianą logiką: dobro kraju nie może być równocześnie sukcesem PiS: Urzędnicy pytali go, czy bez wprowadzenia procedury kontroli Polski Jarosław Kaczyński się zatrzyma. – Nie zatrzyma się, aż zrobi, co sobie zaplanował, a cofnięcie się Brukseli PiS sprzeda w Polsce jako swój wielki sukces – miał według „Faktu” mówić Tusk i podkreślać, że bez procedury PiS może się tylko rozzuchwalić.

Przedstawiciel targowiczan na kraj, Grzegorz Schetyna sugerował w grudniu, że debaty na temat Polski na razie nie będzie. Kontrolowany przeciek do mediów z czasu jego walki o przywództwo Targowicy ujawnia jednak, że chieli jedynie przesumięcia debaty, aby się lepiej przygotować.

O słabości współczesnej Polski świadczy fakt, że władze czują się zmuszone tolerować działania, które noszą znamiona zdrady. Prezydent usiłuje ten proces powstrzymać zmniejszając wpływy zdrajców u ich zagranicznych popleczników. Czy jednak miłe słowa i zapewnienia o polsko-niemieckiej przyjaźni coś zmienią. Przyjaźni poprzedników nie przebije. Poprzedni rząd w dbałości o interesy Niemiec sięgał nawet do porozumień międzynarodowych z czasów hitlerowskich.

Obecnie mamy do czynienia z bezpardonowym atakiem na nasz kraj przy milczącej aprobacie reszty „cywilizowanego świata”. Niemcy oczywiście interpretują to milczenie jako aprobatę dla swoich działań: Mówiąc wprost: oznacza to, że Waszyngton także z niepokojem obserwuje posunięcia polskiego rządu. Najwyraźniej jednak postanowił kontaktować się z Warszawą w tej sprawie w cztery oczy.

Znana blogerka „Kataryna” dokonała analizy zmian jakie wprowadza "ustawa inwigilacyjna". Wykonane porównanie obecnych zapisów, wyroku TK i propozycji zmiany pokazuje, że te zmiany nie idą w kierunku większej inwigilacji społeczeństwa. Skąd więc zarzuty opozycji? Nieoceniony Rafał Ziemkiewicz znalazł wyjaśnienie podane przez „obrońców demokracji”: Członkowie KOD-u narzekają, że nie ma wśród nich młodych ludzi. Dali się uwieść Korwinowi i Kukizowi. Jest sposób na przyciągnięcie – trzeba im wytłumaczyć że wolność w internecie może być zagrożona.

Inny bloger dokonał analizy internetowej działalności KOD, która pokazuje, że tym ludziom "zamknięcie internetu" pozwoliłoby uniknąć kompromitacji. Niestety - dla nich i ich czytelników - głupota w internecie trwa bezterminowo.

Więcej na temat tej ustawy: di.com.pl.