Ukazał się wstępny raport komisji badającej zestrzelenie malezyjskiego samolotu nad Ukrainą. Na tym etapie śledztwa udało się ustalić w zasadzie tylko dwie kwestie:

  1. W nagranych rozmowach między pilotami i kontrolą lotu nie ma niczego, co miałoby znaczenie dla ustalenia przebiegu katastrofy.
  2. Liczne uszkodzenia kadłuba samoloty – od zewnątrz świadczą o zestrzeleniu.

Tyle da się wyczytać z raportu. Jeśli komuś mało, może sięgnąć do gazet. Pierwsza rzecz, która rzuca się w oczy, to gremialne powoływanie się na BBC, a nie na raport. Bo BBC nie dała się zaskoczyć i zbudowała całą „story”. Mniej więcej taką: „Prorosyjscy separatyści zdecydowanie zaprzeczali, jakoby posiadali wyrzutnię BUK, z kolei Kreml sugerował, że samolot został trafiony przez rakietę odpaloną z ukraińskiego myśliwca. O zestrzeleniu pociskiem z wyrzutni BUK świadczą jednak odłamkowe ślady na samolocie, co wskazywałoby na użycie właśnie tego typu broni.

BBC powołuje się na relacje trzech niezależnych cywilnych świadków. Twierdzą oni, że widzieli wyrzutnię rakiet na terytorium opanowanym przez separatystów na kilka godzin przed strąceniem boeinga. Jeden z informatorów przekonuje, że sprzęt zjechał ze specjalnej lawety w miejscowości Śnieżne, kilkanaście kilometrów od miejsca rozbicia się maszyny wykonującej lot MH17.

Według informatora BBC, żołnierze obsługujący wyrzutnię bez wątpienia byli Rosjanami. Świadczyć miała o tym ich dyscyplina, inny strój niż sił ukraińskich czy separatystycznych, a także akcent typowy dla rodowitych Rosjan. Drugi świadek potwierdził, że kierowca wojskowego jeepa eskortującego BUK-a mówił z moskiewskim akcentem”.

Na głównej stronie opiniotwórczego dziennika wielki tytuł: „Polacy nie bardzo wierzą w panią marszałek”. Jest w nim ewidentna pomyłka, gdyż to Donald Tusk miał być za życia beatyfikowany, a nie pani Kopacz. Ech ci dziennikarze.... I co za naród – nie wierzy w to, że świętość spływa poprzez łaskę. Przynajmniej nie wszyscy. Prezydent wierzy i sądzi, że polemika z decyzjami Tuska byłaby nieodpowiedzialnością.

A tak na poważnie, to odpowiednia ilość picu wystarczy, aby do wyborów „wiara w Kopacz” wzrosła do zadowalających poziomów. Pozostaje tylko pytanie, czy ktoś ma pieniądze na finansowanie tego i na ile mu zależy.

Najwyraźniej Polaków czeka "test podłości". Jeśli PO pod wodzą znanej z ordynarnych kłamstw Kopacz wygra wybory, będzie to oznaczać powstanie nowego narodu pozbawionego już nie tylko mądrości, ale i honoru.

Szok. Na Ukrainie ludzie przestali się zabijać. Zginęło dotąd 2593 osób. Rannych zostało 6033. Około miliona uchodźców – z tego 800tys znalazło się w Rosji. No i nagle przestali się zabijać. Wstydźcie się Ukraińcy!

Polscy patrioci wam tej zdrady nie wybaczą.

Ich ocena jest jednoznaczna: Ukraina skapitulowala. Jeszcze nic nie wiadomo o szczegółach porozumienia. Wiadomo tylko, że ma nastąpić zawieszenie broni. Ale oceny są jednoznaczne. W „Panoramie” TVP eksperci też nie mają wątpliwości. To zgoda ultimatum Putina. Na dodatek ultimatum wymuszone na …. „terrorystach”.

Każda wojna jest złem i każde życie ludzkie jest cenne. Czasem wojny się nie da uniknąć. Ale aby to ocenić, potrzebna jest znajomość celów (to mniej więcej wiemy) i pewność, że tych celów nie uda się inaczej osiągnąć. A na ten temat w sytuacji osiągnięcia porozumienia niewiele wiemy.

Jakie cele chcieliby osiągnąć polscy podżegacze?

10tys zabitych?

Pokonanie Rosji i zajęcie Moskwy?

Media potrafią budować atmosferę i utrzymywać „gorący temat” na pierwszych stronach. Nakłady rosną bez większego wysiłku. Temat kryzysu Ukraińskiego to wręcz samograj. Zadziwiające jest przy tym to, że ilość informacji nie przekłada się na wzrost wiedzy. Dlaczego? Bo jak wyraził to ostatnio Jarosław Kaczyński mamy „niepisaną zasadę polskiej polityki – jedności w sprawach zagranicznych (którą bezczelnie złamał PSL pisząc, że PiS = wojna). Kto się odważy wyrazić własne zdanie i narazić na obelgi i wyzwiska? Mariusz Błaszczak na pytanie o stanowisko Czech, które są przeciwne sankcjom nakładanym na Rosję mówił wczoraj w Polskim Radiu, że to efekt „zielonych ludzików”, którzy zostali uaktywnieni. Jeśli masz własną opinię niezgodną z „niepisaną zasadę”, to jest to efekt naciśnięcia guzika, który cię uaktywnił.

 

W tej atmosferze jednomyślności media dostają dodatkowy bonus w postaci „badań opinii społecznej”, które w Polsce powinny nazywać się „badaniami skuteczności propagandy”.

 

Kwiecień 2014 Pentor/Wprost: Aż połowa z Polaków (49,8 proc.) obawia się, że w ciągu najbliższych kilku lat nasz kraj może zaatakować Rosja.

Maj 2014, CBOS: Ponad 60 procent Polaków obawia się działań Rosji.

Wrzesień 2013 IBRiS/Rzeczpospolita:  Na pytanie o to zagrożenia dla Polski, na Rosję wskazuje 84 proc.

W publikowanych przy okazji analizach pojawiają się wątki wręcz humorystyczne: Rzeczpospolita" podkreśla jednak, że sytuacja odwraca się przy pytaniu o zagrożenia dla świata Połowa Polaków wskazuje, że dla świata najgroźniejsi są fanatyczni islamiści.

Na szczęście nasza chata z kraja i nie musimy się bać tego, co cały świat ;-).

Znany bloger Marek Mojsiewicz dla odmiany uważa, że wręcz odwrotnie: to Rosja panicznie boi się Polski i Kaczyńskiego.

W każdym razie nie ulega wątpliwości, że chodzi o strach. A jeszcze nie tak dawno była "drużba" (na ilustracji miłość między armią polską i radziecką  - źródło).

Główna strona opiniotwórczego dziennika straszy tytułem:

Putin do Barroso: Jeśli zechcę, wezmę Kijów w dwa tygodnie

A pod spodem: Rosyjski prezydent zagroził szefowi Komisji Europejskiej, że jeśli Europa nadal będzie straszyła Rosję sankcjami, jej wojska zajmą stolicę Ukrainy - donosi włoski dziennik "La Repubblica".

Jeśli ktoś jest dociekliwy i zajszy do artykułu, to przeczyta między innymi:

Trochę inną wersję tej rozmowy podaje dziennikarz "Financial Times" Peter Spiegel. Jak poinformował na Twitterze, Putin powiedział Barroso, że "gdyby Rosja rzeczywiście najechała na Ukrainę, w dwa tygodnie byłaby w Kijowie".

TROCHĘ!!!

W innych warunkach byłby tu odpowiedni dowcip o samochodach, które rozdawano na Placu Czerwonym w Moskwie (w rzeczywistości nie samochody, ale rowery i nie rozdawali, tylko kradli).

Ale sytuacja na świecie jest poważna i giną tysiące ludzi.

Jakim trzeba być bydlakiem, żeby w tej sytuacji uprawiać takie „dziennikarstwo”?

Na trochę bardziej dbającym o jakość informacji portalu można przeczytać:

Urzędnicy unijni potwierdzają słowa Putina do Barroso, że gdyby faktycznie najeżdżał Ukrainę, byłby w Kijowie w dwa tygodnie.

Wczoraj stanowisko Putina, który chce rozmawiać o organizacji społeczeństwa i państwa na Wschodniej Ukrainie, zamieniło się w amerykańskim tłumaczeniu na żądanie niepodległości dla zachodniej Ukrainy.

O co tym ludiom chodzi?

O kolejną wojnę?

O nowe miliony ofiar, na których grobach kolejne pokolenia bydlaków (nazywających siebie „politykami”, albo i „mężami stanu”) będą ronić sztuczne łzy?

Putina porównuje się do Hitlera. Tymczasem sytuacja bardziej przypomina okres przed I Wojną Światową. To wtedy propaganda prowojenna wzniosła się na szczyty. Jak mówi badacz tego okresu Włodzimierz Borodziej: o wybuchu I wojny światowej przesądził „miesiąc hańby” następujący po zamordowaniu Franciszka Ferdynanda. Wtedy elity polityczne uwierzyły w to, co im demagogicznie wmawiali wojskowi (niektórzy z nich prywatnie byli zresztą całkiem innego zdania), że batalia będzie krótka, niemal przyjemna, a na pewno zwycięska. Wojna nie była nieuchronna. Zwłaszcza środek i wschód kontynentu wciągnięte zostały w konflikt przez zaślepione imperia.

Teraz też nie jest nieuchronna. Nie znaczy to jednak że jej nie będzie.

https://www.youtube.com/watch?v=w5hsZBIMIl0

Wojna, to stan w którym ludzie zamiast ze sobą rozmawiać, strzelają do siebie. Gdy zawodzi dialog między ludźmi – pozostaje rozmowa z Bogiem, czyli modlitwa. W naszej post-chrześcijańskiej cywilizacji do języka potocznego weszło stwierdzenie „pozostaje tylko się modlić” - na określenie sytuacji beznadziejnej, w której nic już nie da się zrobić. To „tylko” (!) oznacza zwątpienie we własne siły człowieka, który sam dla siebie jest bogiem. Dla chrześcijan modlitwa o pokój jest tożsama z czynieniem pokoju. Przypomnieli o tym biskupi w liście do wiernych z okazji kolejnej rocznicy wybuchu II Wojny Światowej. Przywołują w nim Orędzie Jana Pawła II na XXXV Światowy Dzień Pokoju 1 stycznia 2002 r.:

Święty Papież Polak uczył, że „modlitwa o pokój nie jest elementem wtórnym, ‘następującym po’ wysiłkach na rzecz pokoju. Przeciwnie, jest ona sercem usiłowań zmierzających do budowania pokoju w porządku, w sprawiedliwości i wolności.

Modlić się o pokój znaczy otworzyć ludzkie serce, by mogła je napełnić ożywcza moc Boga. Swoją łaską Bóg może sprawić otwarcie się na pokój tam, gdzie wydają się istnieć jedynie przeszkody i egoistyczne zamknięcie się w sobie; może umocnić i poszerzyć solidarność rodziny ludzkiej mimo długiej historii podziałów i walk.

Modlić się o pokój oznacza prosić o sprawiedliwość, o zaprowadzenie odpowiedniego porządku wewnątrz państw i w stosunkach pomiędzy nimi; oznacza też prosić o wolność, szczególnie o wolność religijną, która jest fundamentalnym, osobistym i cywilnym, prawem każdej osoby.

Notoryczny kłamca  z kiepskim angielskim, który ma w kraju coraz niższe notowania został doceniony przez kolegów z UE i wybrany na szefa Rady Europejskiej. Część jego rodaków potraktowała to jako okazję do pochwalenia się przed światem własną głupotą, porównując ten wybór do wyboru Karola Wojtyłę na Papieża. Wystarczy popatrzeć na to co zrobił dla swojego kraju poprzednik Tuska, albo inny nasz dyplomata z awansu Jerzy Buzek. W tym drugim przypadku także nie brak było głosów wieszczących zmiany nadzwyczajne w Polsce z powodu mianowania rodaka na szefa Parlamentu Europejskiego.

Spośród wielu komentarzy najciekawsze są dwa. Błyskotliwy jak zwykle Janusz Korwin-Mikke skomentował ten sukces Donalda Tuska stwierdzając, że to jego osobisty sukces i nic więcej. Natomiast profesor Zybertowicz zachęcał do śledzenia mediów, w których z pewnością nastąpi proces „kanonizacji Tuska”, która ma zmazać wszystkie jego winy.

Być może wpływ tego wyboru na wzmocnienie proeuropejskiej PO w Polsce był brany pod uwagę. Kiedy jednak próbujemy zracjonalizować ten dziwny wybór, najważniejszy wydaje się jego wpływy na spójność Unii. To nie jest tylko kwestia symboliki (wybieramy kogoś z nowych członków). Biorąc pod uwagę proces integracji, należy wskazać na dwa aspekty tego wydarzenia:

1. Może to być reakcja na postępowanie Putina. Unia Europejska nie może pozwolić sobie na politykę różnego traktowania państw zależnie od widzi mi się kogoś z zewnątrz. Może to być także sposób przyznania racji polskiemu postrzeganiu Rosji.

2. Jeśli przyjąć, że celem polityków jest federalizacji Europy, to ten wybór jest bardzo dobry. Niezależnie od tego, jak oceniamy Tuska, jego na pewno nikt mokrym mopem nie nazwie. Druga kadencja rady będzie więc na pewno jej wzmocnieniem – zapewne także wzmocnieniem roli, jaką ona będzie odgrywać. W takich dużych projektach jak federalizacja Europy, zarządzanie interesariuszami jest jednym z kluczowych działań. Przeprowadzona analiza z pewnością wykazała, że bezpośrednie zaangażowanie w ten proces przedstawicieli najbardziej sceptycznych społeczeństw pozwoli na ich zneutralizowanie. Podobna „neutralizacja” może zresztą mieć miejsce w aspekcie stosunków z Rosją. Większa odpowiedzialność (Tusk będzie wypowiadał się w imieniu całej Europy) i inna perspektywa z pewnością wpłyną na złagodzenie tonu.

 

Biorąc powyższe pod uwagę, wybór Tuska na szefa Rady UE należy ocenić z punktu widzenia interesów UE pozytywnie. Co on oznacza dla Polski? Jeśli przyjąć opinię, że Polacy sami rządzić swym krajem nie potrafią (argumentów za takim stanowiskiem jest bardzo wiele), to federalizacja UE może być jedynym sposobem dla zachowania jakiegoś poziomu suwerenności.  

 Sąd uznał za bezzasadne umorzenie śledztwa w sprawie odpowiedzialności urzędników przygotowujących lot zakończony katastrofą w Smoleńsku. Dziennikarz Gościa Niedzielnego dotarł do uzasadnienia wyroku:

 

Powinno zostać rozważone postawienie zarzutów poszczególnym urzędnikom Kancelarii Prezesa Rady Ministrów – to jeden z najważniejszych wniosków z pisemnego uzasadnienia decyzji sądu, który nakazał prokuraturze wznowienie śledztwa w sprawie odpowiedzialności cywilnych urzędników za organizację lotów prezydenta i premiera do Smoleńska 7 i 10 kwietnia 2010 roku.

 

Od tej decyzji do wyroku droga daleka. Ale warto odnotować fakt, że jednak bezkarność władzy nie jest w Polsce gwarantowana w 100%. Przynajmniej do szczebla ministerialnych urzędników.

 

Prezydent USA Barack Obama wydał oświadczenie dotyczące pogarszającej się sytuacji w świecie. Przyznał, że nie ma jeszcze strategii walki z terrorystami w Iraku i Syrii, których wcześniej uzbroił. Klina klinem panie prezydencie! Może są jeszcze gorsi terroryści w okolicy? Nie wszyscy wierzą w zabicie Bin Ladena.....

 

W ciągu ostatnich trzech tygodni, USA przeprowadziło 106 nalotów na cele ISIS w Iraku. Ale pomimo posiadania „najlepszej armii na świecie”, problemu ISIS nie da się rozwiązać przy jej użyciu. Działania militarne mają zostać uzupełnione działaniami dyplomatycznymi. Potrzebne jest wsparcie ze strony sojuszników USA w regionie. Ma ich szukać nadzwyczaj skuteczny Jon Kerry.

 

Doskonale za to wiadomo co robić z Rosją. Obama poparł tezy Ukraińców, że Rosja wysyła wojska, które walczą po stronie prorosyjskich separatystów. Powiedział, że "Rosja jest odpowiedzialna za przemoc we wschodniej Ukrainie", gdzie "trwa Rosyjska inwazja”która „przyniesie tylko kolejne koszty i konsekwencje dla Rosji."
Obama rozmawiał z kanclerz Niemiec Angelą Merkel, a ona obiecała dodatkowe
naciski na Rosję. Jednak "nie będzie żadnych działań wojskowych w celu rozwiązania problemu ukraińskiego".

Będzie za to izolacja („już teraz Rosja jest izolowana bardziej niż w czasach zimnej wojny”) i atak słowny. Zwołano nadzwyczajne posiedzenie Rady Bezpieczeństwa, na którym przedstawiciel USA zarzucił Rosji, że "manipulowała, mataczyła i bezspornie kłamała". A Putin na to: Rosja nie zamierza zaprzestać wysyłania pomocy humanitarnej na Ukrainę.

Swoje oświadczenie wydał Chodorkowski, który także oskarżył Rosję o zbrojny atak na Ukrainę.

W tym zgiełku brakuje tylko jednego, aby Rosję pognębić: dowodów na to, kto zestrzelił samolot Malaysia_Airlines_17. Minęło półtora miesiąca. A może te dowody nie pasują do obrazka?

Na ilustracji karykatura z 2009 roku, komentująca nagrodę Nobla dla Obamy (źródło: http://latuff2.deviantart.com/art/Obama-Nobel-Peace-Laureate-140064885). To wygląda coraz bardziej groteskowo.

Horror klasy B z dziećmi w roli głównej trwał kilkanaście lat w średniej wielkości mieście Rotherham, w Wielkiej Brytanii. Dzieci były porywane, maltretowane i „eksploatowane seksualnie”. Wożono je jak zwierzęta i udostępniano zboczeńcom w innych miastach. Oszacowano, że ofiar może być 1400. Zajmował się tym gang Azjatów, którzy czuli się bezkarni, bo przecież nikt nie chce się narazić na oskarżenia o rasizm. Poza oczywiście rodzicami, którzy próbowali szukać pomocy u władz. Traktowano ich doniesienia jako pomówienia (były nawet aresztowania najbardziej zdesperowanych rodziców). Nie było zresztą tych doniesień zbyt wiele, bo dzieci były skutecznie zastraszane – między innymi „pokazami na żywo” okrutnych gwałtów, które je czekają w razie ujawnienia prawdy. Polewano je też benzyną i grożono podpaleniem.

 

Raport na ten temat, który został opublikowany kilka dni temu jest przerażający. Burmistrz miasta natychmiast podał się do dymisji.