Ciekawy tekst Peter Turchina publikuje portal forsal.pl. Autor twierdzi, że USA znalazły się w okresie politycznej niestabilności, który może skończyć się rewolucją. Porównuje on obecną sytuację USA z analogicznymi kryzysami znanymi w przeszłości. Twierdzi, że „wojny domowe w okresie późnego imperium rzymskiego, francuskie wojny religijne i amerykańska wojna secesyjna, choć miały wiele przyczyn i były osadzone w charakterystycznych dla swoich czasów okolicznościach, miały coś wspólnego”. Wspólne były głębokie przyczyny kryzysu: nadprodukcja elit, spadające warunki życia ogółu populacji i wzrastające zadłużenie państwa.

Tymczasem www.businessinsider.com publikuje 25 wykresów pokazujących jak wspaniale jest żyć w USA.

Jedna z amerykańskich firm dowierciła się do złóż gazu łupkowego, które nadają się do eksploatacji przemysłowej. Minister Woźniak jest pewny, że wydobycie komercyjne ruszy w przyszłym roku. Równolegle rozbudowuje się infrastrukturę gazową, co ma pozwolić na uniezależnienie się od dostaw z Rosji. W żadnej innej dziedzinie nie widać tak bardzo, jak polityka łączy się z gospodarką i jak bardzo wpływa to na życie przeciętnego obywatela. Widać też jak słaba jest polska demokracja. Brak jest rzetelnych informacji i analiz. Głosy krytyczne wobec „oficjalnej wersji” można znaleźć co najwyżej w internecie (zob. tu i tu). Polemiki brak. Sytuacja bardzo przypomina tą sprzed 15 lat w spawie OFE. Ciekawe ile miliardów będzie nas to kosztować tym razem.

Kolejne informacje ujawniane przez E. Snowdena dotyczą produkowanych przez NSA wirusów mających ułatwić zbieranie wrażliwych danych. Chodzi o „złośliwe oprogramowanie (określane jako "implant"), które może być w każdej chwili włączone lub wyłączone. Może ono pozostawać na komputerze w trybie "uśpienia", co utrudnia wykrycie”. Niestety architektura dominującego na PC-tach systemu Windows bardzo ułatwia zadanie agresorom. Zastosowane w tym systemie sterowanie zdarzeniami utrudnia obronę. Ulepszony w nowszych wersjach systemu system uprawnień pozwala łatwo wyeliminować proste wirusy, ale nie jest to wystarczające zabezpieczenie przed bardziej wyrachowanymi atakami (zwłaszcza gdyby się okazało, że NSA mógł liczyć na pomoc producenta).

 

 

 

Infoafera została już okrzyknięta największą aferą korupcyjną w III RP. Skoro mówi tak funkcjonariusz z rządzącego układu, to chyba należy mu wierzyć. Można przytoczyć przykłady wielu innych przekrętów, w których chodziło o kwoty wielokrotnie wyższe. Jednak autorzy obecnej afery przekroczyli w swej bezczelności wszelkie granice (zob. obszerniejszy komentarz). Politycznych konsekwencji tej afery raczej nie należy się spodziewać. To nie jest coś, co mogłoby naruszyć fundamenty III RP. Jednak ta afera może mieć znaczące konsekwencje gospodarcze. Być może osłabnie nieco pozycja dużych firm bazujących na swych politycznych powiązaniach.

 

Wydobycie gazu łupkowego w Europie może do 2050 r. przynieść ponad mln miejsc pracy, obniżyć ceny energii dla gospodarstw domowych o ok. 10 proc. i zwiększyć unijne PKB przez 30 lat nawet o 3,8 bln euro - wynika z badania zleconego przez organizację producentów gazu OGP”. Jesteśmy w tej komfortowej sytuacji, że możemy te hasła reklamowe skonfrontować z przykładem kraju, który odniósł spektakularny sukces łupkowy 0 czyli USA. W internecie można znaleźć bardzo dokładne opracowania tego tematu autorstwa Józefa Dopke (np. Ceny gazu ziemnego dla gospodarstw domowych w USA i Unii Europejskiej). Doceniając solidną pracę inżyniera Dopke, do wyciąganych przez niego wniosków należałoby jednak podchodzić z rezerwą. Patrząc na trendy zmiany cen, widzimy, że w dłuższej perspektywie nie uległy one zmianie, a obniżenie cen dla gospodarstw domowych wskutek rewolucji łupkowej nie było trwałe. Aby udowodnić odwrotną tezę, Józef Dopke dokonuje przeliczenia cen gazu dla amerykańskich odbiorców na złotówki, co jest trochę pozbawione sensu. Nieco lepszym argumentem jest stwierdzenie, że ceny gazu oderwały się od giełdowych cen ropy naftowej. Jednak nie poparto tego żadnymi obliczeniami. Przede wszystkim jednak dowodzenie przez analogię (do USA) wymagałoby wykazania najpierw, że sytuacja naszych państw jest analogiczna. I tu niestety jest poważny problem, gdyż bardzo realne są obawy, iż ewentualne korzyści staną się kolejnym łupem rządzącej mafii, a społeczeństwu pozostaną jak zwykle koszty do pokrycia.

Niedawno FBI aresztowało Rossa Williama Ulbricht - właściciela portalu, na którym za bitcoiny można było kupić narkotyki, albo zlecić morderstwo (Silk Road). Przejęta została znacząca kwota bitcoinów (144tys o wartości setek milionów dolarów). Transakcje bitcoinem są anonimowe w tym sensie, że nie są znane strony transakcji. Jednak można uzyskać informacje o tym, jakie transakcje były wykonywane przez poszczególnych właścicieli (bez rozszyfrowania ich tożsamości). Wykorzystując te możliwości, dwaj matematycy izraelscy przeanalizowali domniemane transakcje przejętymi przez FBI pieniędzmi. Stwierdzili oni, że łańcuch transakcji między pierwszymi bitoinami w historii, a Silk Road jest bardzo krótki. Stąd podejrzenia, że między twórcą bitcoina, a Rossem Ulbrichtem mogą istnieć jakieś związki.

 

Niezależnie od tego, ile w tym obiektywnych informacji, a ile czarnego PR'u, historia Silk Road odsłania słabości kryptograficznej waluty. Nie leżą one jednak w samej idei takiej waluty, ale w założeniach systemu kreacji i wymiany.

 

 

 

"The Economist" podaje taką charakterystykę kraju: „chronicznie skorumpowany, dysfunkcyjnie zarządzany i posiadający pasożytniczą elitę”. Nie – to nie o Polsce, tylko o Ukrainie, która dodatkowo jest postrzegana jako „kraj bez tradycji własnej państwowości”, będący na krawędzi bankructwa. Dlatego bez względu na to, kogo Ukraina wybierze, wybranek (Rosja lub UE) weźmie sobie (według "The Economist") na głowę także wielki kłopot.

 

Gdyby chodziło jedynie o współpracę gospodarczą, to takie rozważania nie miałyby sensu, gdyż współpraca gospodarcza opiera się na wzajemnych korzyściach. Niestety integracja z UE ma charakter polityczny, więc nic dziwnego, że Ukraińcy boją się „europejskich standardów”, a europejscy ekonomiści "wielkiego kłopotu".

 

Szefowie COP19 twierdzą, że uzyskali więcej niż oczekiwano. Biorąc pod uwagę megalomańskie tezy w rodzaju „zrobiliśmy dużo dla […] ograniczenia wzrostu średniej temperatury w tym stuleciu o 2 stopnie”, można by się w ogóle tym nie przejmować. Jednak Polska z opinią „największego truciciela Europy” ma czego się obawiać. Ich „sukces” może przerodzić się w naszą klęskę. Pewnym optymizmem napawa to, że „państwa nie zostały zobowiązane do ustalenia celów redukcji emisji CO2, a jedynie swój wkład w globalną politykę klimatyczną”.

Kandydat na ministra finansów snuje wizje. Chce on „stworzenia takiego systemu, który będzie sprzyjał dobrobytowi i wzrostowi gospodarczemu”. Dodał, że Premier Jan Krzysztof Bielecki podobno „zagospodarował” go w MinFin na sześć lat i dzięki temu uda się osiągnąć spadek bezrobocia, wzrost zamożności Polaków za jakieś 20 czy 50 lat.

Wygląda więc na to, że mafia wzbogaciła się o nowego karierowicza, pełnego dobrych chęci i wiary we własne siły, któremu starsi i mądrzejsi podpowiedzą, co zrobić by było dobrze kiedyś tam (dbając równolegle, by im było dobrze tu i teraz).

Czy w Polsce kiedykolwiek gospodarką zacznie kierować człowiek, który zauważy, iż jego zadaniem jest stworzenie warunków, by ludzie zadbali sami o swój dobrobyt tu i teraz, a dobrobyt państwa może powstać kiedyś w przyszłości jako suma tych wysiłków?

 

 

 

Jeszcze niedawno premier Wielkiej Brytanii wzywał „Vote blue, go green” (głosuj na „niebieskich” - czyli torysów, a przyczynisz się do rozwoju „zielonej” polityki”). Cameron zapowiadał powstanie „najbardziej zielonego rządu” w historii. Teraz „zielona polityka” zyskała miano „zielonego gówna”, którego rząd najchętniej by się pozbył. Wzrost obciążeń gospodarstw domowych z tytułu zużycia energii staje się najwyraźniej nie do zniesienia nawet dla Brytyjczyków.

 

 

 

„Sąd Okręgowy w Nowym Jorku orzekł, że masowe skanowanie książek przez Google jest dopuszczalne w ramach dozwolonego użytku. Sędzia Denny Chin uznał, że firma może bez zgody autorów skanować książki oraz publikować ich fragmenty w internecie. Kopię orzeczenia można znaleźć na stronie Public Knowledge” [zob więcej].

 

Niemcy będą kontynuować swą politykę gospodarczą. W trwających rozmowach koalicyjnych „partie wykazują „duży poziom zgodności” w dziedzinie gospodarki i ograniczania eksportu broni”. SPD chciałoby wprowadzenia płacy minimalnej, co jednak byłoby pewnym zboczeniem z kursu (i dlatego jest to chyba tylko zagranie skierowane do własnych wyborców).

W Słońce i Kłamstwo wierzą ludzie prości.
Niedostrzegalna szerzy się zagłada,
A wszystkie ręce aż lśnią od czystości.

 

Gwiazda naszego rządu, obywatel Jej Królewskiej Mości odszedł. Ekspert BCC w PR1 wyjaśnił, że giełda się nie załamała tylko dlatego, że już się uodporniła na zmiany w rządach. Nie to co kiedyś, gdy ewentualne odejście Wielkiego Finansisty, Leszka Balcerowicza groziła wedle ekspertów wszystkimi plagami egipskimi. W „Trybunie Ludu” są zaskoczeni kandydatem na następcę, bo.... nie było go na „giełdzie nazwisk”!!! Czy ci ludzie kiedyś dorosną?

Mateusz Szczurek robi wyjątkowo dobre wrażenie. Wobec coraz bardziej merytorycznej postawy opozycji Rostowski był coraz bardziej nie na miejscu. Ale przede wszystkim panowie świata mogą liczyć na to, że zadba o ich interesy (taka ogólnoświatowa tendencja odkrywania politycznych zdolności przez finansistów). Niezależnie od tego, co kto myśli o Donaldzie Tusku, to jednak trzeba przyznać, że zmysł utrzymywania się przy władzy ma on wyjątkowy.

 

A tutaj ciekawe pomówienia (?) wobec dotychczasowego pracodawcy pana Szczurka: http://www.youtube.com/watch?v=E090mTDcaU0#t=82.

Na konferencji MFW 8 listopada, Larry Summers z Uniwersytetu Harvarda (był najpoważniejszym kandydatem na szefa FED) opisał zwięźle największy problem obecnej polityki gospodarczej. Dotąd zawsze FED zmniejszał stopy procentowe dla ożywienia koniunktury. Teraz dochodzi do zera, a ożywienia brak. Ujemnych stóp wprowadzić nie może, dlatego posługuje się innymi mechanizmami, jak QE (quantitative easing), czyli skup obligacji skarbowych i papierów wartościowych zabezpieczonych hipoteką. Skutkiem ma być obniżenie stóp długoterminowych co może pobudzić inwestycje.

 Problem w tym, że utrzymywanie ciągle tak niskich stup pozbawia FED oręża w sytuacji, gdy nadejdzie następna fala recesji.

 Summers widzi dwa wyjścia z tej sytuacji:

  1. Okraść społeczeństwo poprzez zwiększenie inflacji.
  2. Okraść społeczeństwo poprzez całkowite przejście na pieniądz elektroniczny, który by nie mógł istnieć poza systemem bankowym, a wówczas wprowadzić stopy ujemne.

 

 

 

Powyższe pytanie zadaje na łamach „Rzeczpospolitej” dyrektor Greenpeace Polska. W świetle podanych w artykule wyników badań na powyższe pytanie należałoby odpowiedzieć twierdząco. Podobno „89 proc. dorosłych Polaków chce, by więcej energii pochodziło ze źródeł odnawialnych. Aż 73 proc. Polaków chce większego zaangażowania polskiego rządu w działania na rzecz ochrony klimatu, a jednocześnie 70 proc. chce polityki energetycznej opartej przede wszystkim na OZE, wobec jedynie 18 proc., którzy rolę podstawy polityki kraju upatrują w energii węgla”.

Ciekawe jakie wyniki otrzymalibyśmy, gdyby zadać pytania ankiety nieco inaczej. Czy chcesz, aby w pobliżu twojego domu postawiono wiatraki? Czy jesteś gotów płacić więcej podatków i wyższe ceny energii na zaangażowanie rządu w poprawę klimatu? Czy jesteś za tym, by kolejny raz przeprowadzić akcję niszczenia górnictwa za nasze pieniądze? Pan dyrektor pisze o „kosztach zewnętrznych”. Jednak aby to był argument, muszą się pojawić liczby w formie zestawienia kosztów i korzyści. A jakoś tak się dziwnie składa, że nawet dokument nazwany z jakichś powodów „raportem” (http://www.greenpeace.org/poland/PageFiles/269452/rewolucja-energetyczna-polska.pdf) takich zestawień nie zawiera.

 

Nawiasem mówiąc niezmiernie ciekawa byłaby odpowiedź na pytanie, dlaczego Greenpeace nie protestował przeciw działaniom rządu polskiego, gdy ten starał się za wszelką cenę zablokować rozwój toruńskiej geotermii? Chyba dla Greenpeace nie ma znaczenia, kto działa w słusznej sprawie? A może jednak ma? Może opinia, że ta organizacja ma bolszewicki charakter nie jest wyssana z palca? Oczywiście pan dyrektor woli polemizować z nierozsądną opinią, że istnieją proste powiązania między Greenpeace a Moskwą. ZSRR upadł już dawno i teraz bolszewia jest gdzie indziej. Może w Greenpeace?

W Warszawie równolegle do szczytowania klimatycznego odbywa się konferencja „Technologia dla czystego węgla - możliwości i innowacje”. Portal Deutsche Welle opisuje protesty, ekologów, którzy uznali to za prowokację.

 

Na wspomnianej stronie dw.de można znaleźć informację, że „Na liście największych europejskich gospodarek Polska zajmuje po Niemczech, Wielkiej Brytanii, Włoszech i Francji piąte miejsce pod względem emisji CO2 do atmosfery”. No to może ekolodzy zajęliby się najpierw większymi problemami?

 

Twitter z dużym powodzeniem wszedł na nowojorską giełdę. Sprzedano 70 mln akcji po $26. Ceny akcji pierwszego dnia wzrosły o 73%. Fakt, że firma w ogóle nie generuje zysków wywołał liczne komentarze fachowców. Porównuje się nawet te akcje akcji spółek z czasów kolonialnych, których wartość rosła niewspółmiernie do wartości (Kompana Mórz Internetowych). Rzeczywiście można się zastanawiać co tak naprawdę kupują inwestorzy. Niektórzy fachowcy mówią o nie wykorzystanych możliwościach reklamowych. Inni wieszczą gwałtowny spadek wartości akcji. Jeśli jednak weźmiemy pod uwagę fakt, że współczesna giełda coraz bardziej przypomina kasyno, to ani spadek cen nie musi nastąpić, ani Twitter nie musi zacząć wciskać użytkownikom reklamy. Nabywcy akcji kupują możliwość ich odsprzedania z zyskiem.

 

Jak wiadomo, okresy recesji w gospodarce występują cyklicznie. Pomimo nieporównywalnej wielkości i znaczenia, obecny kryzys wykazuje wielkie podobieństwo do poprzednich okresów recesji. Portal www.businessinsider.com opublikował 22 ciekawe wykresy, obrazujące porównanie poszczególnych okresów recesji: lat 1973-75, 81-81, 90-91, 2001 i obecnego. Dla przykładu wykres produkcji przemysłowej:

Barclays chart

Te porównania pokazują, że obecny kryzys jednak jest pod pewnym względem wyjątkowy. Gospodarka jako całość przechodzi go łagodniej, niż społeczeństwo. Wskaźniki odnoszące się do społeczeństwa są zdecydowanie najgorsze. Wolniej spada stopa bezrobocia, wolniej rosną kredyty konsumpcyjne i wolniej rośnie sprzedaż detaliczna.

 

Bitcoin zdobył już chyba ostatecznie pozycję akceptowalnej na całym świecie waluty. Niedawno ruszył portal rozliczający płatności w bitcoinach: https://bitpay.com. Jak grzyby po deszczu pojawiają się portale, na których można w ten sposób dokonać płatności lub darowizny. Nie sprawdziły się (przynajmniej na razie) obawy, że władze zechcą zdelegalizować ten sposób rozliczeń. Może dlatego, że w najmniejszym stopniu nie zagraża on dominującemu obecnie systemowi finansowemu. I to nawet nie dlatego, że może istnieć ograniczona (z definicji) ilość bitcoinów. System bitcoina różni się od tradycyjnych walut fiducjarnych głównie sposobem kreacji. Z punktu widzenia FED nie jest on bardziej godnym uwagi, niż oficjalne waluty różne od dolara.

 

Co by się stało, gdyby banki centralne zaczęły uwzględniać bitcoin przy publikacji kursów walut? Co najwyżej byłby to pretekst do jeszcze większej inwigilacji społeczeństw, by uniemożliwić wykorzystanie anonimowego systemu rozliczeń do działalności przestępczej.

 

Przed 30 laty IBM był potężną firmą, wyznaczającą w informatyce kierunki rozwoju. Jednak ten gigant nie docenił w porę rosnącego rynku komputerów osobistych. Aby nadgonić stracony czas, stworzył IBM PC. Znów – jak wiele razy wcześniej – produktem tym IBM ustanowił pewien standard. Zignorował jednak realia rynkowe, a w dłuższej perspektywie uległ wobec ataku dalekowschodnich „klonów”. Na rynku smartfonów i tabletów firma Apple miała pozycję taką jak kiedyż IBM na rynku PC-tów. Dane za 3 kwartał br. pokazują, że udział tej firmy w globalnym rynku spadł z 14% do 12%, podczas gdy Samsung ma już 32%.

Boom na rynku smartfonów (tak jak i tabletów) trwa:

Co się stanie, gdy rynek zacznie się nasycać? Współczesny Apple różni się od IBM'a z lat 80-tych tym, że rynek na którym toczy się walka o przywództwo jest dla Apple rynkiem podstawowym, podczas gdy IBM główny biznes miał poza rynkiem PC. Z jednej strony to stanowi większe zagrożenie dla Apple, ale z drugiej powoduje większą determinację.

Podkategorie

Kótkie opisy wydarzeń, które mogą wskazywać na kierunki działań w gospodarce.

Kredyty we frankach