O magicznej mocy słów ludzie byli głęboko przekonani od niepamiętnych czasów. Chrześcijaństwo odżegnuje się od magii, ale twórcza moc słowa jest w nim jeszcze bardziej doceniana. Ewangelia Świętego Jana zaczyna się od zdania: „Na początku było Słowo a Słowo było u Boga, i Bogiem było Słowo”. Moc tworzenia ma nie tylko Słowo Boże (Ewangelia). John Austin stworzył teorię wypowiedzi performatywnych. W jej ramach ten filozof analizuje akty mowy mające moc zmiany rzeczywistości. Ich powszechność rzadko sobie uświadamiamy. Dlatego można by rzec, że żyjemy w świecie nie uświadomionej (udomowionej) magii.

Najczęściej wypowiedzi performatywne można spotkać w języku prawniczym. Wśród nich istnieje proste zdanie, które mogłoby sprawić, że Polska z państwa istniejącego na niby stałoby się państwem istniejącym realnie. Dlaczego przez 25 lat tak zwanej „wolności” nikt nie zdecydował się go wypowiedzieć? Może ze strachu (posiadanie własnego państwa to jednak odpowiedzialność), a może dlatego, że tak zwana Polska jest tworzona od początku przez ludzi złej woli. Może o tym świadczyć wpisanie do Konstytucji w miejsce mocnego stwierdzenia „Polska jest państwem prawa” niewiele znaczącej uwagi „Polska jest państwem prawnym”.

Nie znaczy to wcale, że w Polsce nie ma ludzi dobrej woli. Chociaż przekonanie, że stanowią większość (wyrażone przez Czesława Niemena w piosence „Dziwny jest ten świat”) budzi wątpliwości. Nie w tym jednak tkwi sedno problemu. Performatywne akty mowy mają moc jedynie wówczas, gdy zachodzą w odpowiednich okolicznościach. Na przykład przysięga małżeńska ma moc wówczas, gdy wypowiadana jest w czasie uroczystości ślubnej. Okolicznością, która jest konieczna do zmiany naszej rzeczywistości jest to, by ludzie dobrej woli stanowili większość w parlamencie (tylko wówczas wypowiedziane przez nich słowo ma moc twórczą). A to w Polsce jest po prostu wykluczone.

Pora na zacytowanie wypowiedzi o której mowa:

Działania sprzeczne z zapisami Konstytucji są zagrożone karą ….

 

W miejsce kropek należy wpisać coś adekwatnego (na przykład jakiś okres więzienia)

Polski sąd wydał zakaz dla „zakazu pedałowania”. Symbol, który niedawno chcieli narodowcy zarejestrować, okazuje się być obraźliwym podsycaniem nienawiści. W zasadzie nie wiadomo dlaczego obraża i kogo. Homoseksualistów, czy chamską większość, która nie akceptuje normalnego według homoseksualistów zachowania?

 

We Francji z kolei zabroniono demonstracji, aby „sprawić, by respektowano porządek republikański i nie wznoszono haseł wyrażających nienawiść”. Chodzi oczywiście o demonstracje przeciw zabijaniu Palestyńczyków. Bo Żydów absolutnie i pod żadnym pozorem nie wolno nazywać mordercami. To antysemityzm czystej wody. Mordercą można (można a nawet trzeba) nazywać na przykład Papieża. Samo słowo „żyd” jest podejrzane i każdorazowo wymaga zbadania, czy aby nie jest w antysemickim kontekście użyte. Takie wątpliwości budzi na przykład informacja, że to amerykańscy Żydzi uprawiają antypolską propagandę, przypisując nam zbrodnie nazistów (absolutnie nie wolno pisać, że chodzi o zbrodnie Niemców). Wprowadzony przez Amerykanów, którzy nie potrafią sobie inaczej poradzić z własnym rasizmem, zakaz używania słowa „Murzyn” został prawem kaduka rozciągnięty na całą „cywilizowaną” ludzkość. Nie wolno więc używać angielskiego słowa na „N”. Dlatego przykładem absolutnego braku tolerancji jest wierszyk o „Murzynku Bambo”. Nie wolno krytykować żadnych lewackich ekscesów, bo to grozi naruszeniem konstytucyjnego zakazu dyskryminacji ze względu na coś tam... O zakazie dyskryminacji z uwagi na poglądy polityczne napisać tam zapomniano. Więc można (a nawet trzeba) do woli pluć na „pisiorów”. A nawet do nich strzelać (ale to już na własną odpowiedzialność). Jedynym dla nich ratunkiem jest pojawienie się bardziej skrajnych opcji (jak JKM na przykład) – wtedy wczorajsi opluwacze mogą się zjednoczyć z opluwanymi i razem dać odpór chamstwu (co już dyskryminacją nie jest).

 

Według „Frondy” „to co robi pani Magdalena Rigamonti i „Wprost” to przejaw totalnego chamstwa”.

Skandal! „Wprost” atakuje prof. Chazana i Kościół wykorzystując pacjentkę!

Tygodnik dalej wałkuje „sprawę Chazana”, pisząc kolejny raz rzeczy nieprawdziwe. W szczególności chodzi o informację, że „poszkodowana” była pacjentką Chazana.

Dlaczego „Wprost” z taką beztroską publikuje ewidentne kłamstwa, skoro za mniejsze nawet przewiny sądy w Polsce karały oszczerców? Ot choćby za interpretowane wprost słowa, że Michnik wykorzystuje swe kombatanctwo w bieżącej walce politycznej.

Odpowiedź ma dwa człony: po pierwsze są to polskie sądy, a po drugie nawet orzeczenie o winie nie powoduje drastycznych skutków. Nawet gdy nieopatrznie tygodnik „Wprost” podpadł pod amerykański wymiar sprawiedliwości i tamtejszy sąd przyznał córce byłego premiera Cimoszewicza odszkodowanie w wysokości 5mln dolarów, to po przejściu przez polski sąd kwota ta skurczyła się do $50tys (i to po wielu latach od oszczerstwa).

W słynnym skeczu kabaretu Tey Bogdań Smoleń kwituje ujawnienie „tajnej” informacji słowami „to się wytnie”. Podobnie kwituje sąd wydanie wyroku w spoób drastyczny sprzecznego z prawem: zrealizuje się go jedynie w takim zakresie, który prawa nie przekracza. Ta beztroska, kwitująca bezmyślność i głupotę jest porażająca jeszcze bardziej niż głupie wyroki.

Cierpiąca na kleptomanię kobieta w wieku 92 lat ma się stawić w areszcie na 5 dni. Wina: nie zapłaciła mandatu. Zbrodniarze komunistyczni dogorywają w cieplarnianych warunkach, bo sąd nie będzie przecież męczył staruszków procesami.

Dwaj maturzyści z Kielc odpowiedzą przed sądem za znieważenie Tuska plakatem „Tusk dziwka Putina”. Sądząc po sprawie na Wojciecha Cejrowskiego (za stwierdzenie, że Kwaśniewski swym tłustym dupskiem bezcześci urząd prezydenta), wyroki mogą być dotkliwe.

Osiągnięcia „przemysłu pogardy” wobec Lecha Kaczyńskiego pochowano wraz z nim....

 

Ale Polska studentów prawa uczą jakichś bredni o tym, że Polska jest państwem prawa. Po co? Może lepiej, żeby im przynajmniej zrobili jakieś praktyczne warsztaty – jak się nie ośmieszać. Temida może być głupia, ale nie powinna być śmieszna. W uzasadnieniu wyroku na 92-letnią staruszkę napisano, że ta kara spełni swój cel wychowawczy.

Model biznesu oparty na niskich opłatach na rzecz globalnych dostawców usług został zastosowany także w dziedzinie seksu za pieniądze. Jeden z kanadyjskich portali tego typu uruchomił właśnie polską wersję językową. Wykorzystuje on rozwiązania, które zostały wypróbowane w niektórych „klubach”: mężczyźni płacą, kobiety uczestniczą za darmo. Zarabia pośrednik. Grupą docelową są dla portalu głównie małżonkowie, którzy planują zdradę. Według szefów serwisu, Polska znalazła się na ich celowniku z uwagi na to, że mieszkańcy krajów konserwatywnych i chrześcijańskich, najchętniej korzystają z takich usług.

Ciekawe, co na to polski tak zwany „wymiar sprawiedliwości”. Czy ta działalność nie podpada pod paragraf dotyczący sutenerstwa? O Konstytucji nie wspominając:

Art. 18. Małżeństwo jako związek kobiety i mężczyzny, rodzina, macierzyństwo i rodzicielstwo znajdują się pod ochroną i opieką Rzeczypospolitej Polskiej.

Stnisław Kociołek, zwany „katem Trójmiasta” został zapamiętany jako ten, który wezwał ludzi by poszli do pracy, a gdy oni go posłuchali – władza ludowa przywitała ich salwami z karabinów. Sąd tak zwanej „wolnej Polski” po wielu latach roztrząsania tej sprawy uznał, że „kat Trójmiasta” jest niewinny. Bo on nie wzywał aby pójść do pracy, ale żeby podjąć pracę!

 

Wśród wielu komentarzy do tej sprawy zwraca uwagę jeden („Janek Wiśniewski zginał na darmo”), wskazujący na ważne konsekwencje wyroku: Przyzwolenie na bezprawne działania w stosunku jednego obywatela, czy do setek, czy tysięcy obywateli jest jednoznacznym przyzwoleniem na bezprawie powszechne. Nie ma żadnego racjonalnego powodu do przekonania, iż są jakieś akty bezprawia “wyjątkowego” - ze wzgledu na pozycje ofiary, jej “ważność”, wiek, stanowisko, status majątkowy …

Dzisiaj sędzia polski nie ma honoru, zasad etycznych, nie przestrzega prawa, jest zawisły od innych władz, skorumpowany, zdeprawowany moralnie i arogancki, arogancją tych, którzy są totalnie bezkarni. W komunie przynajmniej wisiał nad nim partyjny bat.

 Polska Konstytucja jest warta niewiele więcej, niż papier na którym ją wydrukowano. Widać to wyraźnie po reakcjach po ostatniej aferze podsłuchowej. Prokurator Generalny zareagował na fakt oczywistego łamania prawa w rozmowie Nowak – Parafianowicz. Równie oczywiste deptanie konstytucji przez parę Belka – Sienkiewicz zostało uznane za coś zupełnie normalnego.

Leszek Balcerowicz jest zdania, że „Belka musi odejść”, gdyż przypadki naruszenia norm konstytucyjnych i elementarnych obyczajów powinny mieć swoje konsekwencje.

To, żeby prezesem NBP zajęła się prokuratura nikomu nie przyjdzie nawet na myśl. Balcerowiczowi chodzi wyłącznie o normy zachowania (dla Polski i standardów, które chcemy budować, byłoby lepiej, żeby to zachowanie (Marka Belki - red.) nie zostało uznane za coś normalnego).

 

Gdyby w Polsce obowiązywało prawo precedensów, jedynym sposobem na zachowanie życia i zdrowia byłaby natychmiastowa emigracja. Na szczęście jednak kretyńskie wyroki sądów mają u nas ograniczony zasięg i zawsze można mieć nadzieję, że się trafi na sędziego, który akurat nie jest debilem (choć z każdym nowym wyczynem naszej Temidy nadzieje słabną).

Oto sąd podzielił wniosek Prokuratorii Generalnej Skarbu Państwa, która wnosiła o odrzucenie pozwu - iż w pozwie nie ma wspólnej podstawy roszczenia powodów. Jest to jeden z warunków dopuszczalności pozwu zbiorowego.

No bo inaczej należy traktować tych poszkodowanych, którzy mieli już do czynienia z rynkiem finansowym i wiedzą, że tam się kradnie, a inaczej ludzi, którzy naiwnie sądzą, że legalnie działająca organizacja, podległa kontroli państwa zachowuje jakieś standardy.

 

Gdyby było prawo precedensu, to na przykład truciciel mógłby unikać pozwów zbiorowych na tej podstawie, że inaczej należy traktować mieszkańców, którzy wyjeżdżają na cały dzień do pracy gdzie indziej. Zapora wodna, która spuszczając masy wody spowodowałaby powódź mogłaby uniknąć pozwów z powodu tych mieszkających na górce (albo tylko wysokiego wzrostu) itd....

 



 

 Kończąca się kampania wyborcza w Polsce była wyjątkowo gorąca. Niemrawy jej początek był typową licytacją kto zrobi Polakom lepiej za unijne pieniądze. Wszystko się zmieniło po informacjach o tym, że polski rząd współpracował z NSA przy podsłuchiwaniu Polaków. To rodzi zasadne podejrzenia, że łamane były (są?) nie tylko przepisy prawa, ale podstawowe normy wedle których państwa działają dla dobra swych obywateli. Opozycja zażądała swym zwyczajem komisji śledczej. Rozgorzała jednak także merytoryczna dyskusja na temat współpracy z USA – także w kontekście przygotowywanego traktatu o wolnym handlu. Nieoczekiwanie więc to właśnie współpraca UE-USA stała się głównym tematem zażartych dyskusji w kampanii. Dzięki temu masy wyborców uzyskały wiedzę na temat TTIP. Opozycja zażądała ujawnienia szczegółów negocjowanych zapisów oraz zapewnienia, że w Polsce ratyfikacja traktatu zostanie poprzedzona referendum. Dyskutowano także o FACTA. Euroentuzjaści wskazywali na to, że tylko działając razem Europa jest w stanie przeciwstawić się nachalności amerykańskich służb. Przedstawiciele mniejszych ugrupowań politycznych zwietrzyli szansę na wyróżnienie się i trafienie do znaczących grup wyborców. Zażądano nawet natychmiastowego wprowadzenia na zasadach wzajemności wiz dla Amerykanów. Gorące dyskusje biły rekordy popularności, a frekwencja wyborcza po raz pierwszy w wyborach do PE zapowiada się na poziomie co najmniej takim, jak w wyborach krajowych....

 

To oczywiście political fiction.

Przy pomocy przeglądarki Google nie udało się znaleźć wzmianki o skandalicznej działalności rządu Tuska w głównych mediach polskojęzycznych.

Nie brak natomiast obaw o niską frekwencję w wyborach. Czy to nie dziwne?

 Wiadomości TVP pokazały dzisiaj materiał o ludziach gotowych sprzedać swoją nerkę. Jeden z nich chciał jedynie 5 tys. złotych. Na pytanie, czy zdaje sobie sprawę z tego, że może to skończyć się śmiercią odpowiada: oczywiście. Jakiś były śledczy z CBŚ skomentował, że część z nich pożegna się z organami i życiem, bo ludzie z którymi wchodzą w układ żartów nie znają.

Nie wiadomo czy przypadkiem, czy też z rozmysłem ten materiał sąsiadował z innym – o lichwie i pożyczkach „chwilówkach”. Rząd obiecuje znowu skutecznie ukrócić lichwę. Szkoda nawet czasu na zgłębianie tych obietnic. Jedyną ciekawą informacją była wypowiedź „oskubanego” staruszka, który opowiadał o tym, że zwrócił się o pomoc do swojego państwa (a konkretnie prokuratury). Usłyszał, że przecież wiedział co podpisuje.

Może gdyby reporterzy, którzy przygotowywali dzisiejsze wiadomości, wpadli na pomysł, aby zapytać przy okazji swoich rozmówców jak 10 lat naszego członkostwa w UE polepszyło ich los, obraz byłby mniej jednostronny.