Z pozoru istnieje zasadnicza sprzeczność między seksualizowaniem dzieci i młodzieży (w ramach tak zwanej edukacji seksualnej), a nagonkami na pedofilów. Aby zrozumieć sens tych działań, na początek należy zauważyć, że media interesują się głównie tropieniem pedofilii wśród osób duchownych. Na przykład brytyjskie media w ostatnich latach tropiły nadużycia ludzi związanych z kościołem nawet sprzed 50 lat. Publikacje te ukazują się m.in. w BBC – tej samej stacji, której słynny dziennikarz Jimmy Savile przez lata dokonywał seksualnych ekscesów – w tym z udziałem dzieci. W BBC o tym wiedziano i tolerowano. Dziennikarskie śledztwo w tej sprawie zostało wyciszone. Dopiero po jego śmierci (w 2011 roku) rozpoczęto normalne dochodzenie. Jeszcze większe przerażenie budzi tragedia miasteczka Rotherham, którą przez lata ignorowały zarówno media jak i władze.
Można by przyjąć pozytywną interpretację tej historii: oto kończy się rozpustny wiek hipisów i potępienie dla pedofilii staje się bezwarunkowe. Trudno zaprzeczyć, że „zero tolerancji dla chronienia pedofilow” to dobra wiadomość.
Czy zatem obawy rodziców, że wczesna edukacja seksualna jest przygotowywaniem dzieci do pedofilii są nieuzasadnione? Może chodzi wyłącznie o przekazanie wiedzy, albo nawet ostrzeżenie?
Szkoła nie działa w próżni. Współczesny klimat intelektualny oddaje dobrze „omyłkowe” zakwalifikowanie pedofilii przez psychologów jako orientacji seksualnej (ta sama organizacja identycznie potraktowała homoseksualizm).
Problem opisanej powyżej sprzeczności łatwo zrozumieć, jeśli posłużymy się pojęciem „okna Overtona”. Według tej koncepcji droga ku społecznej akceptacji dewiacji przebiega przez następujące etapy:
- Unthinkable (nie do pomyślenia, zabronione);
- Radical (radykalna; zabronione, ale z zastrzeżeniami);
- Acceptable (akceptowalne);
- Sensible (sensowne);
- Popular (popularne; możliwa do przyjęcia przez społeczeństwo);
- Policy (decyzja polityczna, legalizacja, umocnienie się w polityce państwowej).
Traktowanie pedofilii jako tabu było charakterystyczne dla etapu pierwszego („nie do pomyślenia”). Atak na księży-pedofilów mógł wynikać z powszechnej niechęci do Kościoła. Ale równocześnie problem stał się czymś, o czym się mówi. Można by sądzić, że przecież mówi się źle. Ale to nie jest prawda. Mówi się źle z zastrzeżeniami. Bo równolegle rozwija się koncepcja „pozytywnej pedofilii”: dziecko już od urodzenia rozwija się seksualnie, co rodzice i opiekunowie powinni uwzględniać, np. ułatwiając mu zdobywanie doświadczeń związanych z seksualnością.
Powyższe etapy „rozwoju” nie przebiegają sekwencyjnie. Pojedyncze incydenty pozwalają zauważyć, że dalszy rozwój akceptacji „idei” jest możliwy. Zaakceptowane zostały na przykład przewinienia Romana Polańskiego. Sensowna wydaje się akceptacja odmiennych obyczajów seksualnych w innych kulturach. Popularne są na razie (dzięki internetowi) jedynie przekazy pornograficzne skierowane do młodzieży (z formalnym przestrzeganiem zakazu aktywnego uczestnictwa dzieci). Awangardowe działania polityków także są znane.