Prezydent Rzeszowa chce przyłączyć gminę Trzebownisko do Rzeszowa. Mieszkańcy gminy bronią się jak mogą. W ubiegłorocznym referendum ponad 90% wypowiedziało się przeciw. Więc pan Ferenc w tym roku postanowił o przyłączenie gminy spytać mieszkańców Rzeszowa. Bardzo nowatorskie podejście. Aby jeszcze bardziej uprościć demokratyczne procedury, powinien zrobić referendum z jednym pytaniem: czy jesteś przeciwny przyłączeniu jakiejś gminy lub miejscowości do Rzeszowa?

Trzeba przyznać, że przyłączenie się do tej metropolii (kto nie oglądał komedii „Lata 20, lata 30”?) jest bardzo atrakcyjne. Można współuczestniczyć w finansowaniu budowy ronda dla pieszych i innych dupereli. Biedniejsze regiony województwa mogą też dorwać się w ten sposób do pieniędzy, które miały pierwotnie służyć „zrównoważonemu rozwojowi”, a służą rozwojowi Rzeszowa na tle wymierającej prowincji. Gdyby Łańcut na przykład przyłączyć do Rzeszowa – pewnie już dawno miałby obwodnicę z prawdziwego zdarzenia.

Trzeba też przyznać, że lokalna władza w Polsce potrafi zaskoczyć w swych prawnych innowacjach, a Rzeszowowi jeszcze daleko do rekordzistów. Na przykład w niektórych gminach wymyślono podpisywanie worków z odpadami ;-).

Według „New York Times” kwestia pomocy militarnej USA dla Ukrainy będzie jednym z tematów czwartkowej wizyty w Kijowie amerykańskiego sekretarza stanu Johna Kerry'ego.

Zdaniem wielu komentatorów (między innymi Jadwigi Staniszkis) reakcją na zaangażowanie militarne USA może być wejście wojsk rosyjskich na wschodnią Ukrainę.

Oczywiście dla większości Polaków teza o wejściu wojsk rosyjskich na Ukrainę jest absurdalną: przecież oni tam już są. Tak wielokrotnie zapewniał nas prezydent Poroszenko. Dwa miesiące temu mówił:Kluczem do przywrócenia pokoju we wschodniej Ukrainie jest […] wycofanie rosyjskich żołnierzy. - W ostatnich dniach sierpnia armia rosyjska przekroczyła ukraińską granicę i rozpoczęła realną wojnę na naszym terytorium. Tymczasem kilka dni temu ukraiński szef sztabu Wiktor Mużenko przyznał, że wojska rosyjskie nie biorą udziału w działaniach bojowych na wschodzie Ukrainy. Ta informacja nie znalazła uznania „dziennikarzy” (podały ją jedynie media rosyjskie – m.in. sputniknews.com i powtórzyło kilku blogerów).Mużenko podkreślił, że armia ukraińska nie prowadzi działań bojowych przeciwko rosyjskim jednostkom wojskowym, chociaż są doniesienia o walczących po stronie separatystów Rosjanach – cywilach i wojskowych.Potwierdzeniem tego mogą być doniesienia rosyjskiej gazety ”Kommiersant”, według której „Rosja wysyła poborowych na granicę z Ukrainą.

Polityka Rosji jest w sumie dość przewidywalna. Dlatego coraz bardziej prawdopodobne jest spełnienie się obaw Michaiła Gorbaczowa, według którego Ameryka już wciągnęła Rosję w „zimną wojnę”, która może wkrótce przerodzić się w „gorącą”.

Pomimo prób porozumienia, na Ukrainie trwają krwawe walki. Członkowie ochotniczych batalionów domagają się dymisji Poroszenki. Być może wpływ na to mają – poza sytuacją ekonomiczną kraju – doniesienia o interesach Poroszenki w Rosji: Pod koniec maja ubiegłego roku Poroszenko publicznie obiecał sprzedać swoją firmę, jeśli wygra wybory prezydenckie. Konstytucja Ukrainy zabrania bowiem łączyć stanowisko prezydenta z działalnością przedsiębiorcy. Poroszenko wprawdzie zasiadł na fotelu prezydenckim, ale przedsiębiorcza żyłka i chciwość pozbyć się interesów mu nie pozwoliła. Wykpił się dość łatwo wymyślając dla siebie i dla Ukraińców zbawczą wymówkę: w warunkach działań wojennych nie ma inwestycji w kraj, nikt niczego nie kupuje i nie ma komu sprzedać biznesu, więc musi on kręcić się dalej. O tym, że jego biznes kręci się głównie w Rosji i dzięki Rosji już nie wspomniał.

Coraz trudniejsza jest sytuacja gospodarcza w kraju. Zdesperowani Ukraińcy wołają na pomoc polskiego cudotwórcę Balcerowicza.

Między Polską a Niemcami toczy się spór o stosowanie niemieckich przepisów dotyczących płacy minimalnej w odniesieniu do polskich kierowców, przejeżdżających przez Niemcy. Niemcy uważają, że skoro kierowcy pracują na terenie Niemiec, to wielkość ich zarobków musi być zgodna z niemieckim prawem. Polscy przewoźnicy uważają, że to sprzeczne z prawem unijnym. Niemiecka minister pracy Andrea Nahles oświadczyła, że przepisy regulujące obowiązującą od początku roku płacę minimalną nie zostaną pomimo krytyki rozmiękczone.

Jednak na spotkaniu z polskim ministrem Kosiniak-Kamyszem zawarto kompromis. Do czasu rozstrzygnięcia sporu na poziomie europejskim, niemieckie przepisy nie będą stosowane wobec kierowców przejeżdżających przez Niemcy tranzytem.

Zgodnie z zapowiedziami z kampanii wyborczej, nowy rząd Grecji zmienia całkowicie politykę kraju. Oświadczyli, że nie będą dalej współpracować z osławioną "trojką". Żądają redukcji zadłużenia – lider Syrizy nawołuje na łamach „Financial Times” do zwołania konferencji oddłużeniowej analogicznej do tej z 1953 roku, na której anulowano 60% zadłużenia Niemiec. Taka antyniemiecka retoryka nie podoba się oczywiście naszym zachodnim sąsiadom. Niemiecka prasa nazywa nowego przywódcę Grecji „politycznym awanturnikiem” (z takimi ludźmi nie można współpracować. Ani też tworzyć wspólnoty walutowej) oraz „pożytecznym idiotą Putina” (a to z powodu sprzeciwu wobec dalszych sankcji). Jedna z gazet zauważa jednak: Przewodniczący Parlamentu Europejskiego Martin Schulz jeszcze przed wyjazdem do Aten zapowiadał, że na spotkaniu z Aleksisem Ciprasem wyłoży kawę na ławę. Tylko, że to raczej Cipras powiedział Schulzowi, że tak dalej być nie może. Wielu ludzi w Grecji cierpi biedę i na brak perspektyw. Bezrobocie wśród ludzi młodych jest wysokie, tak samo jak wskaźnik samobójstw. Długo to ignorowano. Teraz wielu obywateli nie ma dosłownie nic do stracenia. Dla nich jest bez znaczenia, czy w portfelu brakuje im euro, czy też drachmy.

Niestety do sukcesu Grekom brakuje jednego kluczowego elementu: śmiałej reformy na miarę niemieckiej "społecznej gospodarki rynkowej". Bez uzdrowienia gospodarki nawet redukcja zadłużenia niewiele pomoże.

Martin Schulz und Alexis Tsipras

Na zdjęciu nowy premier Grecji z przewodniczącym Parlamentu Europejskiego