Polacy są kreatywni. Potrafią twórczo działać w trudnych sytuacjach wymagających szybkiego rozwiązania. Ale są fatalni we wdrażaniu projektów i doprowadzaniu ich do końca. Tak uważa prof. Piotr Moncarz, wykładowca Uniwersytetu Stanforda, dyrektor programu Top 500 Innovators, oraz współzałożyciel i prezes Polsko-Amerykańskiej Rady Współpracy. Oczywiście Pan Profesor ma rację, mówiąc, że w gospodarce rynkowej liczy się efekt końcowy, czy konsument dostanie do ręki to, co jest mu potrzebne i będzie skłonny za to zapłacić czy nie. Ale jego przekonanie, że poza Doliną Krzemową nie ma życia dla innowacyjnych przedsiębiorstw, chcących istnieć na globalnym rynku, jest delikatnie mówiąc dziwne. Faktem jest, że w Dolinie Krzemowej rozwinął się pewien model biznesu, dzięki któremu ten rejon stał się centrum wytwarzania najbardziej efektownych rozwiązań informatycznych. Ale ten model biznesu nie jest jedynym możliwym (ani najlepszym) nawet w obrębie informatyki. Potężna firma IBM ma swą siedzibę w pobliżu Nowego Jorku, a globalna firma SAP mieści się w Niemczech. Także w Polsce można znaleźć firmy z powodzeniem konkurujące na globalnym rynku (choć niekoniecznie się tym chwalące, a nawet udające firmy zachodnie). Nawet w dziedzinie globalnych rozwiązań internetowych (które bez wątpienia są specjalnością firm z Doliny Krzemowej), nie brak przykładów sukcesów bez siedziby w garażu niedaleko San Francisco. Wystarczy wspomnieć skandynawskiego Skype, czy chiński portal Alibaba.

 

Przytoczona na początku sugestia, że nasz problem z wykończeniem dzieła wynika z jakichś polskich przypadłości jest po prostu głupia. Dla każdego, kto próbował wdrożyć innowacyjny produkt jest czymś zupełnie oczywistym, że koszt zbudowania prototypu jest bardzo niewielką częścią pełnych kosztów wprowadzenia na rynek gotowego produktu. Firmy w Dolinie Krzemowej przodują we wdrażaniu globalnych przedsięwzięć dlatego, że tam nie brak kapitału gotowego wesprzeć takie właśnie działania.

W przypadku aż 70% populacji globu nie następuje zastępowalność pokoleń. Jak twierdzi profesor Ian Goldin z Oxfordu, tylko Afryka się pod tym względem rozwija. W większości gospodarek zachodu dzieci przestały być bogactwem, a stały się ciężarem.

Kiedy kobiety się kształcą i postępuje urbanizacja, koszt posiadania dzieci rośnie, a korzyści maleją. Dzieci stają się w młodości ciężarem, a potem znikają. Dlatego ludzie coraz częściej wolą mieć zwierzęta niż dzieci.

Pomimo tego, że liczba ludności na świecie wzrośnie do dziesięciu miliardów w połowie tego wieku, pod koniec stulecia może zacząć spadać do obecnego poziomu - około 8 mld. Będzie przy tym dużo starych ludzi i mało młodych, którzy mogliby się rodzicami zaopiekować.

Może się więc okazać, że w drugiej połowie 21 wieku ludzi będzie zbyt mało, a nie zbyt dużo (jak przewidywał raport dla Klubu Rzymskiego z 1972 roku - na ilustracji obok okładka tego raportu).

Zwycięstwo partii antyestablishmentowych we Francji i Wielkiej Brytanii to dla wielu polityków „szok” i „trzęsienie Ziemi”. W Polsce ponad 7% głosowało na Kongres Nowej Prawicy.

 

We wszystkich tych przypadkach prezentowane poglądy liderów są trudne do zaakceptowania dla normalnych ludzi. Jednak dla wielu z nich jeszcze trudniej zaakceptować to establishmentowe bagno. Skrajne poglądy poparła prawdopodobnie głównie młodzież, której najtrudniej jest zaakceptować kłamstwa i obłudę polityków. Wynik ten był do przewidzenia i jeśli kogoś to szokuje, to nie powinien się tym chwalić.....

 Profesor Anna Raźny została wyrzucona z UJ za swoje poglądy. Podobno za podpisanie listu do Braci Rosjan, prezentowanego w mediach jako „list do Putina”.

Pani Anni zbierało się już od dawna, więc podpisanie powyższego listu mogło być tylko wygodnym pretekstem.

Anna Raźny była w komitecie poparcia Marszu Niepodległości. To był błąd. Ale nie tak wielki, jak zmiana stanowiska z powodów dalekich od poglądów mainstreamu. Co prawda potępienie chuligańskich ekscesów jest w zasadzie neutralne, ale już pytanie „czy Polska jest gotowa bronić krzyża razem z Rosją?? - m.in. w Europie i Syrii” nie mogło się spodobać „prawdziwym Polakom”. Z kolei „prawdziwi Europejczycy” nie zapomną jej sprzeciwu wobec przyznania doktoratu honoris causa Uniwersytetu Jagiellońskiego przewodniczącemu Barroso (podobno dlatego, że Barroso to lewicowiec, były maoista i zwolennik genderyzmu – czyli za nowoczesność go ukarali ;-)).

Pani Profesor nie może też liczyć na poparcie żadnych znaczących sił w Polsce. Ustawia się z dala od nich słowami:

katolicki elektorat PiS jest ślepy i nie widzi jego fałszywej, selektywnej moralności, sprzecznej z etyką chrześcijańską. Taka postawa wyborców jest efektem gigantycznej manipulacji PiS, dokonywanej poprzez wykorzystanie symboli religijnych i katolickich mediów oraz instrumentalizację wartości chrześcijańskich. Jest także wynikiem tych zmian posoborowych, które doprowadziły w Kościele do spłycenia religijności katolików i ukierunkowały ich na tzw. atrakcyjność życia religijnego oraz fałszywie pojęty dialog z innymi religiami – taki, w którym katolik traci swą tożsamość religijną

Premier powinien swoje spotkania z młodymi ograniczyć do Wielkich Miast. Bo w mniejszych miastach może go czasem spotkać to co ostatnio w Gorzowie, gdzie licealistka zapytała go dlaczego gra patriotę, gdy jest zdrajcą. Premier uznał, że to żart – więc żart być to musi – innego wyjścia nie ma.

Dzięki nowemu pokoleniu zapowiada się na sukces wyborczy Nowej Prawicy (pomimo usilnych starań JKM). Odradza się także Ruch Narodowy. Młodzi może i błądzą w wielu sprawach, ale już czas aby zastąpili "weteranów okrągłego stołu".