Jeśli kogoś oburza porównanie ekonomistów do prostytutek - to ma rację. Różnice są istotne. Prostytucja jest przejawem pewnego rodzaju problemów w społeczeństwie, natomiast z ekonomią jest odwrotnie – to ona prowadzi do społecznej nędzy. Pomimo rozluźnienia norm społecznych, prostytucja nadal jest czymś wstydliwym, gdy tymczasem ekonomiczni eksperci nie mają żadnego wstydu.

Dobrym przykładem tego bezwstydu jest rola ekonomicznych ekspertów (z Nowoczesnym Ryśkiem na czele) w prywatyzacji emerytur. Teraz - gdy tylko bankierzy wyczuli świeżą krew – ekonomiści znów ruszyli do dzieła jak przed laty, gdy obiecywali emerytury pod palmami. W polskich popłuczynach po amerykańskim businessinsider.com, można znów przeczytać, że „inwestowanie długoterminowe na giełdzie może zapewnić nam dużo lepszą emeryturę niż to, co obiecuje nam obecny system emerytalny”. Inne portale oferują wdzięki ekonomicznych mądrości w sposób mniej nachalny (na razie jedynie się troszczą o poziom naszych oszczędności).

Na szczęście nawet wśród ekonomistów można spotkać uczciwych ludzi głoszących od dawna prawdę na ten temat. W wydanej 2 lata temu książce „OFE. Katastrofa prywatyzacji emerytur w Polsce” profesor Leokadia Oręziak napisała: „Ponieważ idea prywatyzacji emerytur, motywowana interesami instytucji działających na rynku finansowym, oraz ich dążeniem do międzynarodowej ekspansji, okazała się praktycznie niemożliwa do zaakceptowania w krajach wysoko rozwiniętych, polem do jej realizacji stały się kraje słabo, a nawet bardzo słabo rozwinięte”.

Poza niskim poziomem rozwoju, do zostania ofiarą banksterkskiej agresji predysponował brak demokracji. Dlatego pierwszą ofiarą padło Chile, gdzie z pomocą Amerykanów zabito demokratycznie wybranego prezydenta. Wśród ofiar była także Polska będąca wówczas w szponach własnej głupoty (której przejawem była rządząca banda Buzka ze „szkodnikiem” Balcerowiczem w składzie). Żadna Komisja Wenecka nie troszczyła się wówczas o stan naszej demokracji.

Niszczenie idei zjednoczonej Europy trwa w najlepsze. Ponieważ zaś zabrali się za to marksiści, więc oczywiście odbywa się to pod hasłem większego jednoczenia: „Zagrożeniem dla Europy jest rozdrobnienie i podział”. Spotkanie przywódców Niemiec, Francji i Włoch, na którym padło to stwierdzenie odbyło się w symbolicznym miejscu: na wyspie Ventotene, gdzie powstał marksistowski „Manifestu na rzecz Europy wolnej i zjednoczonej” Altiero Spinelliego.

Manifest ten przewiduje zjednoczenie poprzez budowę państwa sowieckiego – bez granic ale za to z terrorem. Państwa wschodu Europy na pewno się na to nie zgodzą.

Z wirtualną walutą bitcoin jest związana technologia łańcucha bloków (blockchain), która zapowiada przełom w świecie finansów. Jeden z ekspertów - David Klein przewiduje, że „to będzie najważniejsza rzecz, jaka w ciągu kolejnych 10 lat wydarzy się w finansach. Być może nawet w całym nadchodzącym stuleciu”.

Technologia blockchain została wymyślona po to, aby zapobiec możliwości wydania tego samego bitcoina dwukrotnie. W tym celu wylicza się tak zwany hasz (ang. hash, funkcja skrótu) z połączonych informacji o poprzedniej transakcji oraz klucza publicznego następnego właściciela. Dane te tworzą blok informacji o transakcji, który jest umieszczany w publicznym, rozproszonym rejestrze. Bitcoin jest łańcuchem takich bloków:

Blockchain

Po biegu finałownym w Rio na 800m, w którym Joanna Jóźwik zajęła 5 miejsce powiedziała ona: "wśród kobiet byłam druga". To zdjęcie mówi, że ma rację (po prawej stronie podium, po lewej nasza sportsmenka):

Zwyciężczyni jest obojnakiem, który był z tego powodu wykluczony ze startów jako kobieta. Jednak lewacka wrzawa skłoniła międzynarodową federację do zmiany decyzji. Dla porównania można w tym miejscu przypomnieć historię polskiej lekkoatletki Ewy Kłobukowskiej, która była kobietą, ale miała nieco odbiegające od normy DNA. Zmuszono ją do zakończenia kariery a jej rekordy zostały skreślone (mimo, że nie było formalnych k temu powodów).

W swym przesłaniu Pan Cogito mówi o potrzebie pokory: „strzeż się jednak dumy niepotrzebnej […] powtarzaj: zostałem powołany - czyż nie było lepszych”. Europę niszczą elity, które wierzą w to, że lepszych nie było. Przykłady są liczne i dobrze znane – choć niektóre analizy tego zjawiska (których przeglądu dokonuje blogerka elig) to zbyteczne dorabianie teorii do pospolitych ludzkich słabości.

Może więc dobrze, że w Polsce nie ma elit, a zamiast rzeczowej debaty mamy regularną pyskówkę? Organizatorzy jednej z nich ośmielili się zaprosić do udziału jednego z ostatnich polskich intelektualistów, Profesora Bogusława Wolniewicza (zapewne dlatego, że jest on znany z bezpardonowej krytyki lewactwa). Profesor zareagował w jedyny rozsądny sposób: demonstracyjnie opuścił studio. Gdyby autorzy programu znali jego poglądy na temat dialogu (nie prowadzi on do porozumienia, ale jest on możliwy pod warunkiem osiągnięcia wstępnego porozumienia), pewnie by go nie zaprosili.

Bogusław Wolniewicz jest tłumaczem dzieł Ludwiga Wittgensteina i znawcą jego filozofii. Może więc ten efektowny zwyczaj kończenia dyskusji jest nawiązaniem do zachowania Wittgensteina?

Karl Popper opisuje zdarzenie, które miało miejsce w Cambridge równo 70 lat temu1: Wittgenstein „nerwowo bawił się pogrzebaczem", którym wymachiwał „niczym dyrygent batutą dla podkreślenia swych twierdzeń", a kiedy wyłoniła się kwestia zasad moralnych, Wittgenstein wezwał Poppera, aby ten podał jakiś ich przykład. „Odpowiedziałem: „Nie grozić pogrzebaczami zaproszonym prelegentom”. W następstwie tego rozwścieczony Wittgenstein odrzucił pogrzebacz i wypadł jak burza z sali, trzaskając za sobą drzwiami.