Cały „demokratyczny świat” zatrząsł się w posadach po podpisaniu przez Putina „ustawy o niechcianych gościach”. Międzynarodowe organizacje pozarządowe będą mogły otrzymać zakaz prowadzenia działalności w Rosji. Rosja oskarża USA, że tego typu organizacje służą Amerykanom do realizowania polityki CIA (w tym „kolorowych rewolucji”). W Polsce taka ustawa miałaby nikłe szanse realizacji. Weźmy na przykład manipulację wyborami w 2007 roku ("Idź na wybory, zmień Polskę"). Powiązania organizacji, które finansowały tą akcję są niejasne i trudno określić, czy są to podmioty polskie, czy zagraniczne. Leszek Balcerowicz, który jest jedną z zaangażowanych w ówczesną manipulację osób, znów został uaktywniony.

Najlepszym sposobem na powstrzymanie obcych wpływów na państwo jest rozwój rzeczywistej demokracji. Dyskusja na temat tego jak to zrobić (JOW, demokracja bezpośrednia, czy zmieny w finansowaniu partii) jest więc bardzo na czasie.

Uzależniona od eksportu surowców gospodarka Rosji skurczyła się o 1,9%. Sytuacja jest tam jednak na tyle dobra, że trudno mówić o jakiejś katastrofie. Wyniki są znacznie lepsze, niż wróżyli ekonomiści. Ceny ropy zresztą także zamiast spadać, wzrosły do 65 dolarów za baryłkę (niektórzy wróżyli spadek nawet do $20). Zapewne wpływ na to ma coraz trudniejsza sytuacja na Bliskim Wschodzie. Destabilizacja dotyka już Arabię Saudyjską, która jest największym producentem ropy.

Największym zaskoczeniem jest jednak negatywny wpływ ropy na gospodarkę USA. Ekonomiści spodziewali się, że niskie ceny benzyny pobudzą konsumpcję. Stało się jednak inaczej. Janet Yellen – szefowa FED – w grudniu porównywała spadek cen do obniżania podatków, które „zwiększa siłę nabywczą rodzin”. Tymczasem spadek inwestycji kompanii naftowych jest jednym z czynników prowadzących do recesji, do której USA nie jest przygotowane. Stopy procentowe są bowiem już bliskie zeru i nie da się pobudzać gospodarki poprzez ich obcinanie. Przy rosnących nierównościach trudno zresztą spodziewać się jakiejś ożywionej akcji kredytowej….

Pod pałacem prezydenckim stowarzyszenie „Stop bezprawiu bankowemu” urządziło pożegnanie głównego lokatora w rytm przebojów takich jak „Ta ostatnia niedziela”, „Nie płacz kiedy odjadę”, czy „Idź precz”. „Tańczymy radośnie, bo przepełnia nas radość, że prezydent Bronisław Komorowski przestaje rządzić. Rządził już i tak o 5 lat za dużo, rządził razem z bankierami, których poparł nawet podczas ostatniej debaty telewizyjnej – mówił publicysta i producent filmowy Maciej Pawlicki - W Polsce zaczyna się powstanie, w niedzielę przegonimy stąd Bronisława Komorowskiego, a jesienią pogonimy także resztę Panów z nim współrządzących.

Wszyscy zdają sobie sprawę, że to trochę „zaklinanie rzeczywistości”. Jednak nic nie zmieni faktu, że Polska dojrzała do drastycznych zmian. Warto więc przypomnieć hasło promowane przez twarz reżimu – Balcerowicza, w roku 2007: „Idź na wybory, zmień Polskę”.

Rządzący manipulatorzy na pewno tego nie brali tego pod uwagę, ale druga tura wyborów przypadła w święto Zesłania Ducha Świętego. Trudno w tym dniu nie wspomnieć wezwania Jana Pawła II: Niech zstąpi Duch Twój i odnowi oblicze ziemi. Tej ziemi!

 

Dzisiaj na całym świecie organizowane są protesty przeciw GMO.

Trudno zrozumieć dlaczego w Polsce opozycja nie wykorzystała okazji, aby w przeddzień wyborów stanąć na czele takich protestów. Tego nie dałoby się ukryć nawet w trakcie ciszy wyborczej.
Generalnie ruch anty-GMO w Polsce jest słaby. Nawet ciekawy portal iozn.pl nie odnotowuje aktualnych protestów. Pomimo, że wcześniej organizował akcję „mówimy stanowcze nie dla GMO”.

Uzupełnienie 24V: relacja filmowa z Nowego Jorku

Potworek III RP odchodzi powoli w przeszłość – wraz z pokoleniem, które go zbudowało. Ostatnia kampania wyborcza to takie paskudne requiem ku jej pamięci. Pełna dysonansów i grana przez muzyków, którzy pomimo utraty słuchu nadal uważają się za artystów. Nie wiadomo jakie będą ostateczne wyniki wyborów. Obaj kandydaci mają podobne poparcie sondaży. Ale procesu umierania nie da się już zatrzymać ani odwrócić.

Weekendowa „Rzeczpospolita” publikuje rozmowę z byłym wysokim funkcjonariuszem SB, który publikując wspomnienia chce uspokoić sumienie. Oto najciekawszy fragment rozmowy:

Dwa lata temu odszedłem z Agencji Wywiadu na emeryturę i wiedziałem, że przyszedł wreszcie czas, żeby usiąść i szczerze porozmawiać. Mam świadomość, że dzieje się to za późno: powinniśmy to zrobić w 1989 roku.

Z kim pan chciał wtedy siadać i rozmawiać?

Po Okrągłym Stole trzeba było w pełni ujawnić archiwa. Od początku mówiłem, że zbiór zastrzeżony w Instytucie Pamięci Narodowej nie jest niczym dobrym. Potrzebna była pełna jawność, przy czym jedna strona powinna powiedzieć szczere „przepraszam", a druga strona podjąć próbę wysłuchania i zrozumienia, bez generalizowania i uproszczonych sądów. Nie twierdzę, że pozwoliłoby to uniknąć patologii w życiu publicznym w III RP, ale nie stworzyłoby dla nich tak podatnego gruntu. Nie byłoby tak silnych podstaw do funkcjonowania tego, co w skrócie można nazwać demokracją hakową.

Dlaczego według pana nie doszło do takiej rozmowy?

Grupa moich dawnych kolegów skutecznie skonstruowała mit, w myśl którego byliśmy skrzywdzonymi przez nowe władze patriotami, którzy muszą trzymać się razem. Nie wolno było się wyłamywać i próbować bratać z nowymi. Panowało zresztą przekonanie, że po prawej stronie są tylko wojujący „lustratorzy", którzy nie są zdolni patrzeć na ludzkie historie z całą ich złożonością.

Funkcjonariusz rozlicza się z przeszłością z czasów PRL'u. Ale ten tekst jest równocześnie wielkim oskarżeniem tych, którzy wytworzyli strach przed „wojującymi lustratorami” - z pokracznym „intelektualistą” III RP Adamem Michnikiem na czele.

Żegnajcie budowniczowie kupy kamieni – pora się zbierać.