Wolne oprogramowanie otwarte jest odporne na zawirowania polityczne i ekonomiczne. Jedynym kryterium decydującym o jego rozwoju z założenia powinno być istnienie chętnych do jego używania i tworzenia. To się jednak zmieniło, gdy „opiekę” nad częścią znanych produktów przejął Oracle. Od tamtej pory firmie udało się rozbić na dwa projekt Open Office i wygrać z Google absurdalny proces o ochronę praw autorskich API Javy. Kolejnym takim wątpliwym osiągnięciem jest zablokowanie możliwości pobierania Javy (JDK i JRE) z terytorium Rosji.

Informację o tym umieścił szanowany portal www.zdnet.com, więc raczej nie jest to bujda – choć naprawdę trudno w to uwierzyć. Redaktor ZDNet informuje, że poprosił Oracle o komentarz. Ciekawe czy (i co) odpowiedzą.

Przy próbie pobraniu Javy z Rosji pojawia się komunikat o zablokowaniu takiej możliwości z powodu embarga.

Sprawa ta jest absurdalna z wielu powodów. Przede wszystkim Rosjanie mogą sobie postawić niezależny serwer z oprogramowaniem, a ponieważ źródła Javy zostały opublikowane na otwartej licencji GPL, w skrajnej sytuacji może powstać niezależna implementacja.

Jszcze większe kontrowersje budzi fakt, że prywatna firma postanowiła podjąć taką decyzję zupełnie nie wiadomo jakim prawem i w czyim imieniu. Wolne oprogramowanie tworzą wolni ludzie – nie wykluczone że także Rosjanie. Nikt ich o zdanie nie pytał.

 

Gdy ludzie biznesu starają się kreować przemiany polityczne, rzadko przynosi to pozytywne efekty. Z drugiej strony zawirowania polityczne mogą szkodzić przedsiębiorstwom zbyt zaangażowanym w bieżącą politykę. Ale Oracle jest widać czuje się zbyt potężny, aby się tym przejmować.

 

Amerykanie w Afganistanie wyglądają groźnie. To pożądany efekt, gdyż jak zauważają autorzy BusinessInsider - wszystkie ich pojazdy i urządzenia mają wyraźny cel walki z siłami wroga. Pytają jednak: dlaczego tak samo zaczynają wyglądać uliceamerykańskich miast? Na zdjęciu ostatni przykład (11 sierpnia) z miasta Ferguson (kliknij, by powiększyć):

 

W tym mieście (21 tysięcy mieszkańców) odbyły się masowe protesty – po tym, jak policjant zastrzelił nie uzbrojonego 18-latka.

 Jakbyśmy mieli mało straszenia wirusem ebola i Ruskimi – Bloomberg postanowił postraszyć nas sztuczną inteligencją. Polskie tłumaczenie artykułu ma sugestywny tytul „sztuczna inteligencja może być dla człowieka gorsza niż wynalezienie bomby atomowej.

Głębsza obawa dotyczy sytuacji, w której sztuczna inteligencja nie tylko przewyższyłaby ludzką, ale stale się ulepszała, tworząc za każdym razem coraz doskonalsze wersje. W tym wypadku motywy sztucznej inteligencji mogłyby stać się coraz bardziej niejasne, jej logika coraz bardziej nieprzenikniona, a jej zachowanie nieprzewidywalne. Stałaby się bardzo trudna lub wręcz niemożliwa do kontroli.

Różni eksperci szacują w ankiecie, że gatunek ludzki wymyśli sztuczną inteligencję pomiędzy 2040 a 2050 rokiem, zaś kilka dekad później sztuczna inteligencja wyprzedzi możliwości człowieka. Eksperci sugerują także, że istnieje 33 proc. prawdopodobieństwo, że taki rozwój wydarzeń będzie dla ludzkości „zły” lub „bardzo zły”.

 

Ankietowani eksperci nie są jedynymi, którzy wyrażają takie obawy. Elon Musk, twórca PayPal i TeslaMotors, uważa, że sztuczna inteligencja może być nawet bardziej niebezpieczna niż bomba atomowa. Z kolei słynny fizyk Stephen Hawking nazwał ją „potencjalnie najlepszą lub najgorszą rzeczą w historii, jaka może się przytrafić ludzkości”.

Ten tekst jest najlepszym dowodem na to, że z pewnego punktu widzenia maszyny już prześcignęły człowieka. Bo ludzkość rozwija swą cywilizację w anty-humanistycznym kierunku. Jest to cywilizacja kłamstwa, gdy tymczasem przez wieki uważano, że celem człowieka jest dążenie do prawdy. Maszyny nie potrafią kłamać i nigdy tego się nie nauczą. Bo kłamstwo to świadome mówienie nieprawdy, a maszyny nie są w stanie osiągnąć świadomości.

 Do klasyki manipulacji przejdzie informacja z wczorajszej „Panoramy” TVP na temat inicjatywy ustawodawczej wymierzonej przeciwko takiej (!) edukacji seksualnej dzieci. O tym, że nie chodzi o edukację seksualną jako taką świadczy sformułowanie proponowanych zmian: Tej samej karze podlega, kto publicznie propaguje lub pochwala podejmowanie przez małoletnich poniżej lat 15, zachowań seksualnych, lub dostarcza im środków ułatwiających podejmowanie takich zachowań.

 

Pani Lisowa poinformowała zaś, że pojawiła się inicjatywa ustawodawcza zmierzająca do karania za edukację seksualną. Mało tego – jest to problem cywilizacyjny: czy nasza szkoła będzie nowoczesna, czy katolicka. Strona www.stoppedofilii.pl należy do fundacji PRO – Prawo do życia, która nie jest organizacją religijną. Na wspomnianej stronie słowo „katolicki” pojawia się jedynie w informacji dotyczącej wywiadu przeprowadzonego przez katolicką działaczkę. Deprawowanie dzieci pod przykrywką edukacji budzi sprzeciw każdej normalnej osoby – bez względu na przekonania religijne. A najważniejsze jest to, że to rodzice mają prawo i obowiązek decydować o kształcie edukacji w tej dziedzinie (zwłaszcza w tak młodym wieku). Jednak telewizja zwana „publiczną” ma prawo i obowiązek służyć reżimowi – dlatego nie ma sensu się oburzać na to, co nadaje.

 

Wprawdzie to sprawa bez porównania mniejszej wagi, ale telewizja zwana „publiczną” nie nada mistrzostw świata w siatkówce, które są organizowane w Polsce i w których reprezentacja Polski ma realne szanse na sukces. Rządzący co prawda wysmarowali jakąś ustawę zobowiązującą do transmisji w otwartym kanale ważnych wydarzeń sportowych, aby jednak nie było wątpliwości dodano – że ważna jest tylko piłka kopana.

 

 Nikt już nie patrzy więcej na USA jako na przykład – wszyscy patrzą na Chiny. Tak twierdzi Aldo Musacchio, autor książki „Reinventing State Capitalism”. Ten profesor w Harvard Business School w Bostonie nie do końca ma rację. Polacy nadal są wpatrzeni w Amerykę i gotowi umierać za „amerykański sen” - nawet jeśli sami Amerykanie będą już śnić o czym innym.

Dlatego ze spokojem i aprobatą przyjmujemy wojnę na embarga – choć to Polska ucierpi na tym najbardziej. Jacek Sariusz-Wolski, którego Polacy zrobili europosłem twierdzi, że Rosjanie nakładając na nas sankcje wykonali strzał we własną stopę. Przecież 46 proc. żywności na rynku rosyjskim pochodzi z importu! To rzekłbym, autosankcje. Zacznie brakować żywności, pojawi się następnie limitowanie żywności, kartki na jedzenie, zwiększy się inflacja. I możemy się spodziewać, jakie to skutki społeczne wywoła.

Telewizje pokazała wielkie kolejki w Moskwie. Nie – nie po żywność. Rosjanie nie stali po polskie owoce, których niedługo nie uświadczysz w całej Rosji. Stali po koszulki z wizerunkiem Władimira Putina.