Prawdopodobnie czeka nas wkrótce prawdziwa rewolucja w motoryzacji. Jednym z jej zwiastunów jest popyt na nowe samochody elektryczne Tesli. Samochód który ma wejść do produkcji seryjnej za rok zamówiło ponad 300 tys osób w 7 dni od premiery. Nowy model samochodu Tesli to limuzyna za 35tys dolarów. Także w Polsce są oferowane samochody elektryczne w cenach niezbyt konkurencyjnych w stosunku do samochodów tradycyjnych. W Europie wśród samochodów z silnikiem elektrycznym znajdują się modele już od 7,2tys euro. Jeśli uwzględnimy pojazdy z otwartą kabiną zwane popularnie „wózkami elektrycznymi” (produkowane między innymi przez mielecki Melex), to można znaleźć oferty poniżej 10tys PLN.

Takie pojazdy mogą się sprawdzać w ruchu miejskim – zwłaszcza w mniejszych miastach, lub centrach dużych metropolii. Jeśli uda się usunąć bariery rozwojowe takiej komunikacji, to prognozy ministra Tchórzewskiego, mówiące o milionie samochodów elektrycznych w Polsce za 10 lat mogą okazać się bardzo zaniżone. Rząd przygotowuje regulacje stymulujące rozwój infrastruktury dla samochodów elektrycznych. Projekt energia dla mobilności realizuje Tauron. Pojawia się coraz więcej firm oferujących różne pojazdy elektryczne.

Gazeta Polska Codziennie zamieściła relację ze spotkania z wicepremierem Morawieckim, na którym odniósł się do tej mobilnej rewolucji:

Polska powinna zaistnieć w nowej rewolucji przemysłowej i rozpocząć produkcję na światową skalę autobusów i samochodów o napędzie elektrycznym. Tak jak mówiłem podczas mojego wystąpienia, gdy na świecie trwały rewolucje gospodarcze, my w nich nie uczestniczyliśmy, bo walczyliśmy o istnienie własnego państwa. Podczas pierwszej rewolucji w XVIII w. Polska w wyniku rozbiorów traciła niepodległość. Gdy przyszła era elektryczności, biliśmy się o niepodległość Ojczyzny. Podczas rewolucji informatycznej lat 70. i 80. byliśmy niszczeni przez komunizm i okradani z naszych odkryć naukowych przez Związek Sowiecki. Teraz, gdy mamy rząd Prawa i Sprawiedliwości, możemy zacząć konkurować na polach, na których tworzy się nowy układ sił w gospodarce. Takim obszarem jest m.in. produkcja autobusów i samochodów o napędzie elektrycznym, wodorowym i mieszanym. Od kilku miesięcy w Ministerstwie Rozwoju we współpracy z Ministerstwem Energii pracujemy nad takim projektem.

W opinii Rzecznika Finansowego większość umów kredytowych denominowanych w walutach obcych zawiera nielegalne zapisy. W szczególności chodzi o powiązanie kwoty zobowiązania z kursem waluty obcej: "Bank nie może żądać od kredytobiorcy zwrotu większej kwoty środków pieniężnych aniżeli ściśle określonej i oddanej do dyspozycji liczby środków pieniężnych".

Art. 69 ust. 1 prawa bankowego jasno bowiem wskazuje, iż „kredytobiorca zobowiązuje się do zwrotu kwoty wykorzystanego kredytu”.

To mocne wsparcie dla „frankowiczów”, jeśli sądy wezmą pod uwagę tą opinię.

W tej sytuacji kolejna wersja projektu ustawy autorstwa Kacelarii Prezydenta może być ratunkiem dla banków, a niekoniecznie dla kredytobiorców.


Szwajcarzy w referendum odrzucili propozycję wprowadzenia wypłacania przez państwo świadczenia, które „ma umożliwić całemu społeczeństwu godny byt człowieka i udział w życiu publicznym”. Za takim rozwiązaniem opowiedziało się 22% Szwajcarów, co jeden z jego inicjatorów - Daniel Haeni uznał za sukces. Z relacji prasowych wynika, że sukces mógłby być większy, gdyby projekt był lepiej przygotowany: „ważnym argumentem za odrzuceniem tego pomysłu były do końca niewyjaśnione wątpliwości co do jego finansowania. Według rządowych obliczeń realizacja inicjatywy kosztowałaby corocznie 208 mld franków, przy czym znaczną większość tych kosztów pokryłby transfer środków przeznaczanych do tej pory na inne cele, w tym świadczenia społeczne. Nie dałoby się jednak uniknąć konieczności dofinansowywania budżetu każdego roku kwotą 25 mld franków, na co potrzebne byłyby znaczne oszczędności lub podwyżki podatków”.

Przeciwnicy tego projektu sięgnęli po cały arsenał środków propagandowych. Straszono, że takie rozwiązanie (przypomnijmy: godny byt i udział w życiu publicznym wszystkich obywateli) jest szkodliwe dla gospodarki. Że to utopia. I koronny argument: że jest to rozwiązanie lewicowe. Bo to lewica chce rozdawać pieniądze (money for nothing).

Przykład Kanady pokazuje, że wszystkie te argumenty są chybione. W Kanadzie eksperymentalnie obalono tezę, że darmowe pieniądze zniechęcają ludzi do pracy (kontrargumenty sięgające do zupełnie innego kręgu kulturowego trudno uznać za poważne). Nad wprowadzeniem gwarantowanego dochodu pracuje liberalny rząd Justina Trudeau. Jednak to ekonomia a nie ideologia decyduje o poszukiwaniu tego typu rozwiązań (system polityczny Kanady jest nieco podobny do amerykańskiego). Kanadyjczycy uznali, że państwa nie stać na to, aby ludzie byli biedni, gdyż to jest groźne dla gospodarki kraju. W ekonomii dokonuje się zatem prawdziwy „przewrót kopernikański”: dzięki bogactwu ludzi rozwijać się ma ekonomia kraju, a nie dzięki rozwojowi państwa bogacić się ludzie. Nikt już się nie przejmuje demagogicznymi argumentami w rodzaju „nie ma darmowych obiadów”. Akurat w przypadku tych dwóch państw taki argument brzmi wyjątkowo śmiesznie. Szwajcarzy mają nie tylko ujemne oprocentowanie depozytów bankowych ale też sprzedają obligacje z ujemną rentownością. Nikt jakoś nie płacze, że to „money for nothing”. Kanada z kolei jest jednym z państw o największych zasobach naturalnych. Dlaczego dochody z eksploatacji tych zasobów mają być przejmowane przez wąską elitę? Bo liberałowie wymyślili, że to ci którzy wydobywają surowce (za zgodą państwa zresztą) nadają im wartość? Czy w XXI wieku – gdy na przykład duża część programistów (kilka milionów) pracuje dla idei - w te osiemnastowieczne głupoty ktoś jeszcze wierzy?

Konsekwencją przyjętej teorii wartości jest teza o 'świętym prawie wolności', której ochrona ma być głównym (jeśli nie jedynym) zadaniem państwa. W czasach kolonialnych pisać takie rzeczy mógł tylko człowiek podły lub głupi. Jeśli na dodatek uświadomimy sobie, że słowa te wyszły spod pióra urzędnika państwowego, zajmującego się koloniami, to można się dziwić, że 'kradzione' w gardle ością mu nie stanęło. Gdyby Locke ograniczył prawo własności do wytworów pracy, byłoby to w pełni zrozumiałe. Ale takie prawo byłoby wobec potrzeb ówczesnych grabieżców bezwartościowe. Stąd pomysł „mieszania”. Mieszając pracę w dobrem naturalnym nadaję mu wartość i przez to uzyskuję prawo do własności. To tak idiotyczne, że aż trudno uwierzyć!! Robert Nozick w swej książce „Anarchia, państwo, utopia” podaje przykład z wylewaniem soku do oceanu. Wskutek tej czynności zmarnujemy trochę soku, a nie staniemy się właścicielami oceanu”.

Szanowna Pani Premier

Z prasowych informacji wynika, że Pani rząd pracuje nad zmianą systemu podatkowego w Polsce. „Nowa danina miałaby zastąpić trzy obecne: podatek dochodów osobistych PIT, składkę zdrowotną na NFZ oraz składkę na ZUS”.

Ta informacja budzi nadzieję, że wreszcie w Polsce skończymy z najbardziej niesprawiedliwym podatkiem, tamującym przedsiębiorczość Polaków, zwanym składką ZUS. Odważne zmiany prospołeczne, jakie w dziedzinie gospodarki wykonuje Pani rząd skłaniają do optymizmu. Jednak zmiana systemu podatkowego prowadząca do zdrowych finansów i wzrostu poczucia obywatelskiej odpowiedzialności jest skrajnie trudna. Potrzeba zatem wielkiej odwagi, mądrości i determinacji. Być może dobrym pomysłem byłoby sięgnąć w tej sytuacji po wsparcie całego społeczeństwa wyrażonego w referendum.

Zmiany które zapewne znalazłyby szerokie poparcie w społeczeństwie powinny dotyczyć samej filozofii podatku. Obecnie podatek państwo ściąga po to, by mieć co dzielić między poszczególne zadania i programy wsparcia. Tymczasem naturalną jest sytuacja, gdy podatek z jednej strony jest związany z możliwością wykorzystywania zasobów państwa i społeczeństwa (rodzaj zapłaty za dostęp do nich) a z drugiej stanowi system, poprzez który podmioty korzystające z tych zasobów zapewniają ich istnienie i rozwój.

Dobrze byłoby gdyby reforma podatków uwzględniała dwie reguły dobrej zmiany:

1. Zasadę sprawiedliwości i solidarności. Krótko mówiąc system podatkowy powinien być etyczny. Wtedy dla każdego będzie jasne, że oszustwo podatkowe jest grzechem.

2. Zasadę wolności. Powinniśmy ustanawiać trwałe prawa, a nie reguły stanowienia praw. Dlatego mechanizm podatkowy powinien być prosty, bez zbędnej uznaniowości i otwartości na stałe zmiany. Wtedy będzie przyjmowany tak jak prawa przyrody (tyle, że regulujące życie społeczne, a nie naturę), przeciw którym się nie buntujemy.

Etyczny podatek powinien być sprawiedliwy zarówno w aspekcie wielkości obciążeń jak i sposobu dysponowania nim. Sprawiedliwy podatek powinien być powiązany z korzyściami jakie uzyskuje podatnik, ale z uwzględnieniem przypomnianej przez Prezesa Kaczyńskiego zasady „ordo caritatis”. Nie jest więc sprawiedliwym sięganie do kieszeni biedaka, który ma problem z utrzymaniem własnej rodziny. Odwrócenie procesu dzielenia podatku (oddolnie) pozwala zwiększyć zaangażowanie i racjonalizm ludzi, którzy widzą co ile ich kosztuje.

Podatek wolnego społeczeństwa nie powinien obciążać pracy. Likwidacja nie tylko ZUS ale i PIT jest zupełnie realna. Można na przykład wprowadzić zasadę, że podatek płacą wyłącznie przedsiębiorcy (przy czym należy porzucić sztuczne bariery – każdy zarabiający na własny rachunek jest przedsiębiorcą). Ustanowienie wartości dodanej jako podstawy opodatkowania pozwoliłoby na ustabilizowanie systemu i uodpornienie go na manipulacje. Prosta reguła:

stawka * (wartość_dodana - ilość_zatrudnionych_z_rodziną * kwota_wolna)

pozwala dokładnie oszacować potrzebny poziom opodatkowania.

 

Rząd zaprezentował nowy program mieszkaniowy. Problem deficytu mieszkań wydawał się dotąd nierozwiązywalny. Zwłaszcza dla tych, którzy nie mają zdolności kredytowej – jak mówi Minister Infrastruktury. „Około 40 proc. Polaków nie ma zdolności kredytowej, nie może kupić mieszkania i nie może wynająć mieszkania na wolnym rynku”. Dzięki budownictwu na terenach należących do państwa, będą powstawać mieszkania z bardzo małym czynszem.

Posłanka PiS Maria Zuba w wywiadzie dla portalu fronda.pl dokonała porównania tego programu z poprzednimi formami wsparcia: Nasz program powstał na podstawie obserwacji Stowarzyszenia Habitat, które ma dobre doświadczenie w tym zakresie. Lobby bankowe i lobby deweloperskie zawsze zwyciężało. W momencie, kiedy koalicja PO - PSL wprowadzała MDM, zwracaliśmy na to uwagę. W pierwszym etapie PO - PSL nie dopuściła do tego, by poprzez ten program można było nabywać mieszkania, które już są na rynku - można je było kupić jedynie od deweloperów. Dlaczego? Ponieważ ten program miał być nie dla Polaka, który poszukuje dachu nad głową, tylko dla deweloperów i dla banków.

Na tym samym portalu celny komentarz znanego blogera: Przez wiele lat ludzi upodlano podwójnie, po pierwsze doprowadzano do biedy, żeby uzupełnić listę 100 najbogatszych „Polaków”, po drugie wmawiano Polakom, że są gówno warci, bo Leszek Czarnecki i Krzysiek Materna to ludzie sukcesu. Z biedy można wyjść, ale samodzielnie jest w stanie tego dokonać 1 na 100, reszta biedę dziedziczy, z pokolenia na pokolenie. Program 500+ w połączeniu z programem Mieszkanie+, wbrew wszelkim lamentom i złotym myślom „wolnościowców”, to są najlepiej spożytkowane publiczne pieniądze od lat. Dobre programy społeczne to takie, które wyciągają z biedy, a nie „pokazują możliwości”. Do mojego zapyziałego miasteczka co roku przyjeżdżali trenerzy od sukcesu i zapraszali na kursy jak żyć. Ich bełkotliwe prelekcje sprowadzały się albo do motywowania i pozytywnego myślenia albo do tego, jak jednym „Ludwikiem” umyć dwa razy więcej naczyń i zużyć dwa razy mniej wody.