Rosyjskie służby nadzoru weterynaryjnego znalazły bakterie E.Coli w mięsie importowanym z Polski. Dziennikarz napisał w tytule informacji, że „Rosjanie znaleźli groźne bakterie w polskim mięsie”. Sprowokowało to (może taki był cel) wiele komentarzy w rodzaju „a co może ruskiemu zrobić e coli”. Na głębszą refleksję nad problemem jakości żywności w takich komentarzach nie ma co liczyć.....

Każdy, kto pamięta czasy PRL'u zetknął się ze zjawiskiem odmiennych standardów produkcji na rynek krajowy i na eksport. Na przykład fabryka produkowała 10 razy więcej produktów, niż zamówił zagraniczny kontrahent, aby wybrać z tego zamówioną ilość dobrej jakości. Resztę sprzedawano w kraju. Po roku 1989 taki model biznesowy okazał się nie do utrzymania. Dodatkowo rosnące koszty produkcji nie pozwalają konkurować wyłącznie ceną. Dbałość o jakość wydaje się więc w biznesie niezbędna. A najlepszym sposobem na podniesienie jakości produkcji jest wymagający rynek lokalny.

Z tego punktu widzenia pogarszanie się jakości polskiej żywności jest procesem naturalnym. Żywność nie jest towarem luksusowym, a stale zwiększające się rozwarstwienie społeczne sprawia, że zdecydowana większość konsumentów akceptuje obniżkę jakości związaną z niższą ceną.

 

 

Dziennikarka „Rzeczpospolitej” zastanawia się ”Dlaczego Boeing nie płaci". Na dodatek nie płaci tylko LOT-owi. A my teraz będziemy modernizować armię (no bo chyba ta przepastna dziura w budżecie jest zbyt mała), więc znów możemy coś kupić od Amerykanów. Rozważmy to na prostej analogii. Ickowi zepsuł się samochód. W trakcie negocjacji na temat gwarancji mówi do sprzedawcy – Kowalskiego: jeśli to załatwimy po mojej myśli, to kupię u pana jeszcze samochód dla żony. Proste i jasne. Załóżmy jednak, że to Kowalskiemu zepsuł się samochód kupiony od Icka. Idzie do niego i prosi o załatwienie reklamacji, wspominając o kupnie samochodu dla żony. Icek na to: no to kup u mnie ten samochód dla żony, a ja w zamian pogadam z producentem twojego samochodu i zobaczę co się da zrobić. Podobna sytuacja? Widać różnicę? To różnica między klientem poważnym, a frajerem. Polski rząd niejednokrotnie udowodnił, że jest frajerem, więc skąd to zdziwienie?

Bywały czasy, gdy komuniści musieli utrzymywać na zachodzie gazety, by później móc je cytować. Współcześni manipulatorzy mają się lepiej. Najnowszy New York Times (Kłopotowski objaśnia co to za gazeta) zaczyna swój tekst o J. Kaczyńskim od ataku ad personam. Stwierdza, że poprzez swój populizm i okrągłe kształty zyskał on pseudonim „Kartofla”. Autor tego chamskiego i bezczelnego tekstu propagandowego oczywiście pochodzi z chowu Michnik. Normalny człowiek czytanie takiego ... skończyłby na dwóch pierwszych zdaniach. Ale przecież to opublikował NYT – więc polskie media od prawej do lewej roztrząsają każde słowo.....

 

Niektóre wypowiedzi mają znaczenie performatywne, czyli dokonują realnych zmian w rzeczywistości. Klasycznym przykładem jest przysięga, w wyniku której powstaje małżeństwo. Taka wypowiedź padła ostatnio z ust sędziego, który rozstrzygał sprawę piramidy finansowej opartej o bitcoiny. Oszust bronił się, argumentując, że amerykańska Komisja Papierów Wartościowych i Giełd (Securities and Exchange Commission, SEC) nie może go ścigać, bo on żadnymi papierami wartościowymi ani walutą nie obracał, Sędzia był innego zdania, uznając iż bitcoiny to waluty lub rodzaj pieniądza. A w USA obowiązuje prawo precedensu, więc status prawny bitcoina został w ten sposób przesądzony. Jak widać nie potrzeba wielkiej potęgi i sprawnych lobbystów, by dokonać zmian fundamentalnych...

 

 

 

Jak podaje "Trybuna Ludu”, „Polacy popierają seks przed ślubem”. Bez obaw – seks przed ślubem nie zostanie z tego tytułu prezydentem W-wy ;-).

W internecie nie ma jeszcze pełnych wyników badań, na podstawie którym sformułowano tezę o „poparciu”. Ale są analogiczne badania z lat ubiegłych (np. z roku 2005). Wśród pytań o różne zachowania, jest też „uprawianie seksu przed zawarciem małżeństwa”. Wśród możliwych odpowiedzi nie ma „popieram”, tylko skala od 1 (jest to zawsze złe i nigdy nie może być usprawiedliwione) do 7 (nie ma w tym nic złego i zawsze może być usprawiedliwione). Siódemkę zaznaczyło w tym badaniu tylko 23% ankietowanych, więc nawet jeśli by ktoś w ten sposób chciał wyrazić swoje „poparcie”, to trudno powiedzieć o tym, że to „Polacy”.