ZUS wyliczył, a GW poinformowała, że nowe emerytury będą niższe nawet o 1200 złotych. Żadnej sensacji w tym nie ma, gdyż celem reformy było obniżenie emerytur. Dlatego obecne biadolenie przypomina stary dowcip o wronie, która uczyła zajączka fruwać. Przyprowadziła go nad uriska i mówi: to łatwe – odbij sę i szybko ruszaj łapami – zobaczysz jaka to frajda. Zając zrobił to, co mu ptaszysko poradziło i oczywiście walnął na glebę z dużej wysokości. Leży z rozdziawioną gębą z której sterczą siekacze.... Wrona widząc to kracze: ty się zając śmiej, ale nieźle żeś w tą ziemię walnął ….

Plusem przekrętu z OFE jest tylko to, że ograbione społeczeństwo może się wreszcie obudzi i zacznie myśleć. Na przykład o emeryturach obywatelskich...

 

 Postawiona przez tygodnik „wSieci” hipoteza, że afera z nagraniami może być elementem rozgrywki o polski przemysł chemiczny, znajduje nieoczekiwane poparcie: Trwa „niewidzialna wojna” Rosji o przejęcie kontroli nad polską gospodarką. Niebagatelną rolę odgrywa w niej Mosze Kantor, szef rosyjskiego koncernu chemicznego Acron, którego największym sojusznikiem jest Paweł Tamborski, nowy szef polskiej giełdy – donosi prestiżowy serwis informacyjny Likudnik z Izraela.

Sprawa jest na tyle poważna, że bez względu na to jak mocne są w niej argumenty, powinna być jednym z najważniejszych elementów publicznej debaty. Tymczasem w Sejmie trwa „wojna klanów”. Beznadziejny PiS atakuje podły PO i odwrotnie (w prawdziwej piaskownicy Tusk dostałby już 100 razy w zęby za znęcanie się nad słabszym).

 

 W Polsce od lat podejmowane są próby niszczenia SKOK'ów. Wykorzystywana jest każda okazja, aby przedstawić te spółdzielnie w niekorzystnym świetle. Prym w tym wiedzie „długoletni dziennikarz ekonomiczny Gazety Wyborczej” (tak sam siebie przedstawia) o nazwisku Samcik. Prowadzi on popularny blog nazwany „subiektywnie o finansach”. Trudno dociec, co nim kieruje – ma takie hobby, czy ktoś mu płaci. Oto jedna z subiektywnych ocen tego co on robi (autorstwa trochę mniej popularnego blogera). Rzecz dotyczy „sensacyjnych ustaleń w sprawie SKOK-ów”.
Sorry - ale to jest właśnie na poziomie wspomnianego szmatławca.
Autor "zapomniał" o rozporządzeniu MinFin, o którym pisze ktoś w komentarzu, a które jest główną przyczyną zmian w wielkości rezerw. Podając odsetek złych kredytów - nie dokonał żadnego porównania, żadnej analizy. Z czasów kiedy pracowałem w banku pamiętam, że podany odsetek nie jest szczególnie duży (tu twierdzą, że tak jest nadal: http://wpolityce.pl/dzienniki/dziennik-anny-krajewskiej-polak/20935-konsekwencje-nowych-regulacji-dotyczacych-skok-to-naruszenie-konstytucyjnej-zasady-rownosci).
Ja nie wiem jak jest. Ale od czasu, gdy polski rząd próbował zniszczyć BS-y przy okazji wejścia do UE (próbowali sprawić, by w traktacie akcesyjnym zawrzeć wymogi kapitałowe ponad możliwości banków spółdzielczych), z dużą rezerwą podchodzę do "troski" rządu o bankowość spółdzielczą.
Szybciej uwierzę w to, że Amber Gold to element rozgrywki ze SKSK'ami.
Nawiasem mówiąc, PSL'u można nie lubić i trudno nie dostrzec ich uwikłania, ale gdyby nie ta partia, to BGŻ dawno byłby oddziałem jakiegoś obcego banku, a żadnych banków czy para-banków spółdzielczych by nie było
.

Bardziej obiektywną – bo odwołującą się do konkretów krytykę działalności Samcika napisał ostatnio Wojciech Surmacz, Redaktor naczelny wGospodarce.pl i Gazety Bankowej w tekście pod wiele mówiącym tytułem „Spółdzielczość finansowa gromi na świecie banki”:

Choć polski sektor bankowy zdominowany jest przez instytucje komercyjne, na świecie prym wiodą właśnie spółdzielcy. Według Bloomberga dwie spośród trzech najsilniejszych instytucji bankowych świata to instytucje spółdzielcze. Kanadyjska grupa Desjardins i japoński Norinchukin Bank znalazły się ex aequo na drugim miejscu prestiżowego zestawienia.

Bezczelność z jaką swe podstawowe działania (czyli propagandę) uprawiają ekonomiści i dziennikarze jest porażająca. Najnowszy przykład mamy w „Gazecie Prawnej”, w której niejaki Buczek powtarza jakieś pro-prywatyzacyjne zaklęcia. Polacy to najwyraźniej beznadziejnie głupi naród i zasługują na los niewolnika, który Balcerowicze i Buczki wskazują mu jako świetlaną przyszłość. Nie ma sensu kopać się z koniem. Ale mógłby się przynajmniej pan dziennikarz nie posługiwać kłamstwami, które łatwo sprawdzić. Puentuje on swój tekst zdaniem: „Jeśli ktoś nie wierzy, niech wspomni bolesny upadek dalekowschodnich czeboli”.

Koreańskie czebole, to wielkie konglomeraty przemysłowe, z których największe to Hyundai i Samsung. Totalny upadek ;-).

Początkiem czeboli były japońskie związki prze mysłowe zaibatsu, które powstały w czasie okupacji Korei przez Japonię (do 1945 roku). Po wojnie przekształcono je w sieci firm rodzinnych. Czebole rozkwitły w latach 1961-1979, gdy prezydenta Park Chung Hee dokonał reform gospodarczych, stawiając na rozwój produkcji. Koreańczycy zrobili dokładnie odwrotnie, niż zachodni monetaryści, podporządkowując system bankowy realnej gospodarce. Rozwój czeboli doprowadził do ich globalizacji i uzależnienia gospodarki od eksportu. Otwarcie systemu finansowego ułatwiło atak spekulantów, który miał miejsce w roku 1997. To był ten „upadek czeboli”, o którym wspomina Buczek. Wyglądało to tak:

Zapalnikiem było nagłe wycofanie się zagranicznych kapitałów, co wywołało niezwykle dynamiczne osłabienie walut azjatyckich. Nastąpił efekt domina. Obniżenie się wartości wona (waluta koreańska) do dolara, spowodowało że PKB liczone w USD spadło o połowę. Jednocześnie deprecjacja dwukrotnie zwiększyła zadłużenie zagraniczne mierzone rodzimą walutą. Koreański system finansowy utracił płynność.
Ciekawe jak gospodarka Polski, (która jest anty-czebolowa) przeżyłaby takie atak? Niewykluczone, że się przekonamy (na przykład gdy kolejny rząd zechce zrobić coś, co się finansistom bardzo nie spodoba).
Koreańczycy wyciągnęli wnioski z tamtych wydarzeń i kryzys roku 2008 wyglądał zupełnie inaczej. Nastąpiła bezprecedensową koncentracja kapitału w 10 największych czebolach:

Ich łączna kapitalizacja rynkowa i sprzedaż osiągnęła najwyższe poziomy w historii. Na powyższym wykresie kapitalizacja w procentach sumarycznej kapitalizacji giełdy.

Mieliśmy mieć emerytury z łupków, ale będzie nas nadal łupił ZUS. Dlaczego? Bo „chłop potęgą jest i basta” - przegonił Chevron z Żurawlowa. Taką mniej więcej informację podano dzisiaj w wiadomościach telewizji Polsat. Widocznie ci dziennikarze już, będziemy wpieprzać na emeryturze gaz, zamiast kartofli!

 

To brzmi jak żart. Zresztą w telewizji coraz częściej wiadomości przybierają lekką formę właściwą mydlanym operom, lub romantycznym komediom. Jednak sprawa jest poważna. Dla każdego myślącego człowieka szokujące musi być to, jak bardzo dziennikarze (i niestety większość ekonomistów) dało się zmanipulować. Wygadują takie niesłychane brednie bez zastanowienia i refleksji. Nikomu nie przyjdzie nawet do głowy odwrócenie problemu i zauważenie oczywistego wniosku, że obowiązujący model ekonomii jest chory. To dlatego w sytuacji kurczącego się zapotrzebowania na pracę mamy pracować coraz dłużej, a zamiast problemu dostępności i możliwości wyprodukowania potrzebnych społeczeństwu dóbr, zastanawiamy się kto za to zapłaci.

 

Odkąd psychologowie odkryli, że człowiek łatwiej akceptuje zmiany powolne i odsunięte w czasie, możemy obserwować wiele praktycznych zastosowań takiej strategii. Gdyby na przykład powiedzieć Polakom, że każdy ich krok będzie śledzony, a każde działanie w sferze publicznej obłożone podatkiem, to powstałaby awantura z odwołaniem do Orwella włącznie. Ale drobnymi kroczkami nie takie rzeczy można zdziałać.

Kiedy wprowadzano system viaToll, można było być pewnym, że wkrótce zostanie on zastosowany także w samochodach osobowych. Biznes to biznes - a jeśli można "target" poszerzyć administracyjną decyzją, to w Polsce staje się to nieuniknione.

No i jest: http://www.viatoll.pl/pl/pojazdy-lekkie/viaauto - na razie dwa fragmenty autostrad (A2 i A4) zostaną objęte systemem viaAuto.

 

 

Młodzi mieszkańcy Europy muszą zmierzyć się z bardzo trudną sytuacją życiową. Według oceny Deutsche Bank Research w najtrudniejszej sytuacji znajdują się bezrobotni w wieku 25-35 lat. - W przeciwieństwie do młodszych nie mają możliwości tymczasowej ucieczki z rynku pracy w edukację czy szkolenia […] - Co więcej wielu z nich w czasach prosperity podjęło ważne życiowe inwestycje, np. kupiło nieruchomość, która nie może być finansowana bez stałego zatrudnienia.
To fragment raportu DB Research, opisującego trudną sytuację młodzieży na rynku pracy. Raport zawiera cztery zalecenia, które mają prowadzić do poprawy sytuacji:

  1. Zmniejszyć produkcję wykształconych ignorantów, którzy niskie kwalifikacje łączą z wysokimi oczekiwaniami finansowymi oraz małą elastycznością.

  2. Zredukować przepaść dzielącą długoterminowe i tymczasowe formy zatrudnienia pod względem kosztów i stopnia ochrony pracy.

  3. Uznać za naturalną dyskryminację młodych na rynku pracy pod względem wynagrodzenia. Ma to im ułatwić wejście na rynek i praktyczną naukę zawodu.

  4. Zwiększyć szkolenie specjalistów pod potrzeby rynku. Obecnie pomimo bezrobocia w wielu firmach jest problem z rekrutacją fachowej kadry.

Reklamy zamawiane przez państwowe przedsiębiorstwa są jednym ze spoiw obecnego systemu. Chcąc go naprawić, należałoby zabronić reklamowania się państwowym firmom w prywatnych mediach. Na to jednak politycy się nie zdobędą, bo przychylność mediów jest im potrzebna.

Afera podsłuchowa odsłania kulisy funkcjonowania tego układu. Oto fragment rozmowy ministra Pawła Grasia z prezesem koncernu paliwowego PKN Orlen Jackiem Krawcem (z relacji Zbigniewa Kuźmiuka):

Krawiec zwraca Grasiowi uwagę, że niektórzy prezesi spółek Skarbu Państwa rekomendowani przez Platformę (tutaj wymieniony jest jeden z nich prezes PZU S.A. Andrzej Klesyk), czując już zbliżające przesilenie polityczne, dają reklamy do pism określanych jako prawicowe (w tym przypadku chodzi o tygodnik "wSieci").

Krawiec używa w tej sprawie wulgarnego języka i opisuje to tak: "widzisz, jeb..ni, jeszcze Klesyk skur..el wiesz, że on w "wSieci" ogłoszenia daje". I dalej "ja mówię, co ty k..wa, odpier...sz? A on na to, że to klienci potencjalni".

Graś przytakuje prezesowi Orlenu ze zrozumieniem.

Ten fragment rozmowy dobitnie pokazuje, że tylko media sprzyjające rządowi mogą liczyć na reklamy ze spółek Skarbu Państwa, a te jak wiadomo są takich rozmiarów, że decydują o "być albo nie być" każdego medium w szczególności tytułów prasowych.

Najwyraźniej Ministerstwo Finansów uznało, że podatki są w Polsce jeszcze zbyt mało skomplikowane, dlatego postanowiło upowszechnić VAT odwrócony. Czyli zasadę, że to kupujący płaci podatek, a nie sprzedawca. Dotąd takie zasady stosowano przy obrocie złomem. Jednak teraz chodzi o towary będące w obrocie detalicznym – głównie telefony komórkowe. Aby odseparować drobne transakcje detaliczne, mechanizmu odwróconego VAT nie stosowano by m.in. w sytuacji, gdyby sprzedaż w jednym dniu na rzecz jednego nabywcy nie przekraczała wartości 20 tys. zł (bez podatku).

 

Przeniesienie obowiązku zapłaty podatku na kupującego nie zwolni sprzedawcy od podawania informacji o transakcji.

Resort finansów chciałby, by nowe przepisy weszły w życie 1 stycznia 2015 r. "(...) podyktowane to jest potrzebą jak najszybszego wprowadzenia kolejnych instrumentów (...) mających na celu walkę z nadużyciami i wyłudzaniem podatku VAT. Pilne wprowadzenie tych rozwiązań jest zgodne z postulatami uczciwych przedsiębiorców działających w tych branżach"

 W Bułgarii trwa konflikt w iście mafijnym stylu: między oligarchą Peewskim a bankierem Wasilewem. Przez ponad siedem ostatnich lat interesy Peewskiego były ściśle związane z bankiem Wasilewa. Przez lata bank ten finansował sprzedane w kwietniu imperium medialne rodziny Peewskiego i wiele związanych z nim firm, choć formalnie biznesmen nie ma ani jednej, bo wszystkie są zarejestrowane w rajach podatkowych.

Niedawno Peewski zarzucił Wasilewowi próbę zabójstwa. Później ktoś rozpoczął kampanię mailingową przeciw jego bankowi (Korporacyjny Bank Handlowy, KTB). Anonimowe maile zawierały sugestie, że „pewien bank” może upaść. Wskutek masowego wycofywania wkładów bank utracił płynność i został objęty nadzorem banku centralnego. Równocześnie ujawniono, że szef bułgarskiego nadzoru bankowego, Cvetan Gunczew, jest oskarżony o nieprawidłowości. Kryzys zaczął rozlewać się na cały system bankowy. Od czwartku rozpowszechniane są pogłoski o problemach Pierwszego Banku Inwestycyjnego (PIB). Spowodowało to panikę i „run na bank”. Akcji banku spadły o 23%.

Władze Bułgarskie ogłosiły, że te działania są wynikiem spisku mającego na celu destabilizację systemu bankowego. Aresztowano już kilka osób. Pojawiają się też podejrzenia, że ma to związek z decyją o wstrzymaniu przez Bułgarię budowy rurociągu South Stream.

Komentatorzy uważają, że system bankowy jest stosunkowo bezpieczny, a płynności w bułgarskich bankach jest ponad europejską przeciętność.

 

 

Jeden z najbogatszych ludzi w USA, Nick Hanauer (jak sam mówi - należy do 0,01% uprzywilejowanych) rozważa problem rosnących nierówności.

 

Problemem nie są same nierówności, ale ich wysokość. Przepaść między bogatymi a biednymi pogłębia się coraz szybciej. W roku 1980 1% najbogatszych przejmowało 8% dochodu narodowego USA, a udziałem 50% najbiedniejszych było 18%PKB. Dzisiaj jest to odpowiednio 20% i tylko 12%! Wskutek tego społeczeństwo kapitalistyczne przekształca się w społeczeństwo feudalne.
Nick Hanauer uważa, że ten system nie ma szans przetrwać. Nie ma bowiem przykładów w historii ludzkości, w których takie nierówności byłyby trwałe. Efektem może być albo państwo policyjne albo rewolucja. Wielu ludzi myśli, że Ameryka jest wyjątkowa także pod tym względem. Ale to nieprawda.


 

Tą opinię potwierdza analiza opublikowana przez businessinsider.com.

Autor rozprawia się przy okazji z popularnym mitem, który ma uzasadniać tolerancję dal bezgranicznej chciwości: „bogaci tworzą miejsca pracy”.

 

Tezę tą porównuje do tezy, że nasiona tworzą drzewa. Nasiona jedynie zaczynają wzrost drzew. Ale do wzrostu jest potrzebna żyzna gleba, słońce, woda, atmosfera itd..

 

Analogicznie miejsca pracy tworzą głównie klienci przedsiębiorstw. A więc amerykańska klasa średnia. Dlatego ubożenie tej klasy wpływa wprost na bezrobocie, pogłębiając problem rozwarstwienia.

 

Udział wynagrodzeń w PKB drastycznie się obniżył:

 

 

 

 

Z polskiej perspektywy możemy się cieszyć, że u nas ten problem jeszcze nie jest tak wielki, ale obawy budzi zapał z jakim podążamy amerykańską ścieżką.

 

 Wprowadzenie w Polsce e-myta (systemu ViaToll) wiązało się ze zwolnieniem samochodów ciężarowych z opłat autostradowych. Państwo dzieli się za to operatorami autostrad zebranymi opłatami. W marcu bieżącego roku rząd przekazał na autostrady A1 i A2 kwotę 1,6mld zł. Druga z tych autostrad jest prywatna (należy do spółki Autostrada Wielkopolska Jana Kulczyka). Dziennikarzy interesowało, jak zostanie powyższa kwota podzielona. Jak zawsze, gdy rząd chce coś ukryć przed społeczeństwem, przywołano tajemnicę handlową: Strony umowy o budowę i eksploatację autostrady płatnej przyjęły za zasadę, że całość zapisów stanowiących umowę, a także dokumentów finansowych podlegają ochronie tajemnicy państwowej i handlowej, zwalczaniu nieuczciwej konkurencji i dostępie do informacji publicznej.

 

Tym razem jednak te transfery zwróciły uwagę Komisji Europejskiej, według której państwo przekazało spółce Autostrada Wielkopolska o 1 mld zł za dużo.

 

Do umowy Autostrady Wielkopolskiej z rządem już wnoszono poważne zastrzeżenia:

Przetarg wzbudził kontrowersje, bowiem jego zasady opracował założyciel i były szef Autostrady Wielkopolskiej, którego ówczesny minister transportu Andrzej Liberadzki zatrudnił na stanowisku prezesa ABiEA. Konkurenci zwycięskiego konsorcjum sugerowali też stronniczość - wybranych przez ministra - członków komisji przetargowej; byli wśród nich ludzie zawdzięczający w sporej mierze swe kariery i awanse znanemu biznesmenowi Janowi Kulczykowi, udziałowcowi AW SA.

 

We wrześniu 1997 r., na 12 dni przed wyprowadzką z ministerstwa (nowy rząd), Liberadzki podpisał z AW SA umowę koncesyjną, jak zapewniał - bardzo restrykcyjną. Można mu było jedynie wierzyć na słowo, bo treść umowy została utajniona.

 

Tydzień później Autostrada Wielkopolska obiecała, że odda do użytku swoje odcinki A2 w ciągu 8-10 lat. Zapowiedziała, że weźmie udział w przetargach na kolejne (wschodnie) fragmenty "dwójki". Pod koniec 1997 r. ujawniła jednak, jak rozumie zawartą przez siebie z rządem umowę. Okazało się, że oczekuje od państwa wsparcia w postaci 1,5 mld dolarów gwarancji kredytowych. Ministerialni urzędnicy byli mocno zdziwieni.

 

W 1998 r. wiceminister transportu Witold Chodakiewicz stwierdził, że podpisana przez Liberadzkiego umowa jest rażąco niekorzystna dla budżetu państwa. Ujawnił, że koncesjonariusz może budować swoje trzy odcinki przez 17 lat, a nawet dłużej, bez płacenia z tego tytułu kar. Poza tym AW SA zagwarantowała sobie, że w pasie 150 km od autostrady nie będą modernizowane drogi alternatywne. Później - w toku kolejnych negocjacji - koncesjonariusz wyliczył koszt budowy kilometra autostrady na 8 mln euro, czyli ponad 30 mln zł. Chodakiewicz twierdził, że konkurenci gotowi są budować o wiele szybciej, taniej i na korzystniejszych warunkach.

Najciekawsze z rozmów nagranych przez „kelnerów” najpewniej nigdy nie ujrzy światła dziennego. Należą do nich rozmowy Jana Kulczyka z politykami rządzącej partii. Jan Kulczyk to nie jest bowiem jakiś minister – to biznesmen czasów przełomu, gdy rodził się polityczny kapitalizm w cieniu służb specjalnych.

Niedawno Financial Times pisał na temat tego „wizjonerskiego biznesmena”: Jan Kulczyk zbił majątek na prywatyzacji z początku lat 1990. podczas burzliwej transformacji Polski w stronę gospodarki rynkowej. W ostatnich latach wydawało się, jakby dryfował, próbując zbudować międzynarodowe imperium biznesowe bez oparcia o jego aktywa, najłatwiej dające się przekuć na pieniądze: głęboką znajomość Polski i doskonałe kontakty z polskim biznesem i rządem.

Krótko mówiąc podstawowym kapitałem Kulczyka są jego „kontakty” z politykami, które potrafi on przekuć na żywą gotówkę. Joanna Solska tak opisuje wizjonerską strategię doktora Kulczyka:

W polskim biznesie zaczęło się wtedy upowszechniać przekonanie, że jeśli ktoś ma na oku jakiś interes z państwem, nie zrobi go bez pośrednictwa Doktora. To Kulczyk Holding, jako posiadacz 20 proc. akcji drugiego co do wielkości polskiego ubezpieczyciela – Warty, szukał dla niej inwestora zagranicznego. Plotkowano też, że gdyby nie doktor Jan, nawet Elektrim, wówczas blue chip polskiej giełdy, nie dostałby koncesji na telefonię komórkową Era GSM. Kiedy wyszło na jaw, że Kulczyk zagwarantował sobie prawo odkupienia od Elektrimu sporego pakietu akcji po cenie nominalnej, wybuchł skandal, w wyniku którego prezes giełdowej spółki Andrzej Skowroński stracił pracę. Złośliwi zamiast Kulczyk, mówili – kluczyk. Otwiera wszystkie drzwi. Era to był inwestycyjny złoty strzał Doktora. Za swoje udziały w 1996 r. zapłacił 16 mln zł. Po trzech latach sprzedał je za 825 mln zł.

Opiniotwórczy magazyn gospodarczy „The Economists” po raz kolejny wychwala Polskę. Artykuł „The second Jagiellonian age” został przetłumaczony na język polski (The Economist: "Nowa złota era Polski") i odbił się szerokim echem w polskich mediach. Częściej jednak można spotkać utyskiwanie: „skoro jest tak dobrze, to czemu tego nie odczuwamy w portfelach”, niż rzeczową dyskusję z postawionymi tezami. A przecież znacząco odbiegają one od ocen, jakie są formułowane przez wielu komentatorów w Polsce.

Autor tekstu w The Economists wśród źródeł naszego sukcesu dostrzega „zręczną politykę fiskalną i pieniężną, elastyczny kurs walutowy dla złotego, wciąż skromną ekspozycję na handel międzynarodowy oraz niskie zadłużenie gospodarstw domowych i korporacji”.

 

Można było się spodziewać, wyjątkowo ostra na amerykańskim kontynencie zima trochę uciszy kapłanów Globalnego Ocieplenia. Ale nic z tego. Barack Obama wręcz wyśmiał wątpiących w globcio. Dla niego dowody na to, że działalność człowieka powoduje globalne ocieplenie są tak samo oczywiste, jak dowody na to, że palenie tytoniu powoduje problemy zdrowotne. Trzeba przecież mieć zaufanie do naukowców. To nie jest takie trudne!

Ani słowa o oszustwach naukowców, o presji wywieranej na niewiernych, o krytycznych analizach używanych modeli i zmianach, które są z nimi niezgodne.

Poniższy obrazek (z Wikipedii) pokazuje ilość naukowców wyznających globcio i wątpiących:

Ciekawe, czy pan Obama znalazłby 5-10% lekarzy wątpiących w to, że palenie tytoniu szkodzi zdrowiu.

 Szczytem zakłamania ze strony prezydenta USA jest zapewnienie, że inwestycje w odnawialne źródła energii uchronią jego rodaków przed miliardowymi rachunkami za energię. Wystarczy popatrzeć na przykład Niemiec, by zauważyć, że skutki „zielonej energii” są dokładnie odwrotnie.

Globcio jest smutnym świadectwem regresu zachodnich społeczeństw, które żyjąc w supernowoczesnym świecie są rządzone przez ludzi o mentalności średniowiecznych magów.

Na całym świecie podejmowane są działania, zmierzające do powstrzymania nieuczciwej konkurencji poprzez korzystanie z rajów podatkowych. Polska nie może być wyjątkiem, więc nasz parlament uchwalił właśnie Przepisy o spółkach zagranicznych kontrolowanych przez polskich podatników. Zgodnie z nimi spółki takie (Controlled foreign corporation – CFC) od 1 stycznia 2015 r. zostaną opodatkowane podatkiem dochodowym. Wystarczy jednak jeden drobny zapis, aby pozbawić te regulacje jakiejkolwiek wartości. Podatek będą mianowicie płacić wyłącznie te spółki, które nie prowadzą rzeczywistej działalności. Można się więc spodziewać powstawania biznesów w rodzaju wypożyczalni nart (bynajmniej nie wodnych) na Kajmanach. A jeśli polski fiskus sobie zażyczy, to może nawet ktoś te narty pożyczy.

 

Monetaryści mają problem. Polityka pieniężna opiera się na zmianach stóp procentowych przez banki centralne. Jednak obecnie stopy procentowe są na niskim poziomie, co ogranicza pole manewru. Ściśle mówiąc nie jest to możliwe przy tradycyjnym pieniądzu. W przypadku waluty elektronicznej, której wartość to jedynie zapis w pamięci komputera mamy więcej swobody. Stąd pomysł, aby całkowicie zrezygnować z tradycyjnego pieniądza i w razie potrzeby stosować oprocentowana ujemnie.

W takim przypadku znacząco wzrośnie znaczenie systemów płatności: mobilnych, internetowych i z użyciem kart. Nic więc dziwnego, że systemy płatności są jednym z ważniejszych obszarów obecnego konfliktu amerykańsko-rosyjskiego. Parlament Rosji pracuje nad ograniczeniami dla systemów płatności internetowych PalPal oraz WebMoney. Oficjalnie motywacją zmian jest chęć uniknięcia blokowania (w ramach sankcji) dostępu do pieniędzy obywateli oraz wyeliminowania anonimowych płatności online, które mogłyby być wykorzystywane do finansowania działań przestępczych. Wiadomo jednak, że Rosjanie od lat pracują nad narodowym systemem płatności.

Dlatego powszechny pieniądz elektroniczny należy rozpatrywać w trzech aspektach:

1. Podstawa rozwoju nowoczesnej gospodarki.

Zagadnienie to analizuje szczegółowo opracowanie KNF „Elektroniczne metody płatności”. Z tego tekstu pochodzi poniższy schemat rozwoju płatności elektronicznych:

 

Rozwój wypadków potwierdza postawioną miesiąc temu hipotezę, że po wyborach do PE politycy stracą zapał do rytualnego „potępiania” Putina. Na Ukrainie zawieszenie broni trwa, pomimo szokujących incydentów. Silne związki gospodarcze Rosji z Ukrainą i Rosji z Niemcami sprawiają, że wewnętrzny konflikt na Ukrainie nikomu nie jest na rękę (poza Amerykanami, dla których w tym wypadku geopolityka jest ważniejsza niż gospodarka).

Po odpadnięciu kolejnej drużyny europejskiej z mistrzostw świata w piłce nożnej, na polskim rynku obligacji rozpoczął się rajd. Rentowność obligacji złotowych, których termin wykupu przypada na 2023 rok, obniżyła się w poniedziałek o 10 pkt bazowych do 3,49 proc. Dzień wcześniej spadała o 6 pkt bazowych, najmocniej wśród obligacji z 24 rynków wschodzących monitorowanych przez Bloomberga. Co prawda Bloomberg wiąże to ze wsparciem przez inwestorów Donalda Tuska, ale przecież niemożliwe. Przecież inwestorzy nie są głupi i nie sądzą, że taki drobiazg może Tuska odkleić od fotela premiera. Są za to w większości kibicami i muszą jakoś reagować na to co dzieje się w Brazylii ;-). No chyba, że ktoś z nich uwierzył w proroctwa Hofmana, który twierdzi, że „Trup Tuska już płynie Wisłą”. Ale w to chyba nawet sam Hofman nie wierzy....

 

Innego rodzaju korelację zauważył jeden z inwestorów, który nabył akcje „Wprost” przed publikacją podsłuchów. Był to oczywiście właściciel tygodnika, który na aferze zarobił już milion złotych. A może jednak zbieżność między czasem zakupu akcji przez prezesa Lisickiego, a publikacją jest przypadkowa? Przecież tymi ludźmi kieruje tylko „propaństwowy instynkt”, a nie chęć zysku.

 

 

Czy polski rolnik jest „młody i bogaty”? Tak twierdzi Janusz R. Kowalski z „Gazety Prawnej”, powołując się na dane GUS. Poprawę sytuacji rolników po wejściu do UE podsumowuje on uwagę, że odsetek ankietowanych oceniających ją jako raczej złą lub bardzo złą spadł od 2003 r. z 44 proc. do zaledwie 15 proc.

 

Jak to bywa ze statystykami – bywają one bardzo zwodnicze. Przede wszystkim błędem jest obecnie porównywanie dochodów rolniczych z pracowniczymi. Rolnik jest bowiem przedsiębiorcą – tyle, że nasze prawo traktuje go (i nazywa) inaczej. Dochód w wysokości ponad 5tys miesięcznie dla rodziny pracowniczej to dużo. Dla przedsiębiorcy – niewiele. Drugim źródłem zafałszowań są rolnicy na niby. Ponieważ KRUS jest korzystniejszy od ZUS, wielu drobnych przedsiębiorców lub rzemieślników postarało się o status rolnika. Nie brakuje też osób żyjących z zasiłków i dopłat, ale posiadających grunty rolne (których nie uprawiają, a co najwyżej dzierżawią). To niszczy etos rolnika. W dawniejszych czasach ugory były powodem wstydu dla właścicieli. Teraz na wsiach w porze żniw można szybciej zobaczyć grila, niż żniwiarzy. Piękno pracy na roli związane jest z postawą ewangeliczną: Słyszymy bowiem, że niektórzy wśród was postępują wbrew porządkowi: wcale nie pracują, lecz zajmują się rzeczami niepotrzebnymi. Tym przeto nakazujemy i napominamy ich w Panu Jezusie Chrystusie, aby pracując ze spokojem własny chleb jedli” (2Tes 3,11-12).

 

Pomimo tej krytyki – nie ulega wątpliwości, że sytuacja wsi się nieco poprawiła. Coraz mniej jest też przejawów antychłopskich fobii. Poznikali też gdzieś „eksperci” uważający, że mamy a dużo rolników. Może zrozumieli efekty likwidacji rolnictwa w przodujących pod tym względem krajach (Grecja, Portugalia, Irlandia).

 

Podkategorie

Kótkie opisy wydarzeń, które mogą wskazywać na kierunki działań w gospodarce.

Kredyty we frankach