W strefie euro wskaźnik PMI (obrazujący przewidywania co do rozwoju gospodarczego) spadł w sierpniu do najniższego od 13-miesięcznego poziomu 50,7 (wobec 53,8 w lipcu).
Wartość wskaźnika równa 50 jest neutralna. Powyżej oznacza przewagę pozytywnych sygnałów na temat rozwoju. W Polsce jest jeszcze gorzej niż w strefie euro. Utrzymujący się od miesięcy PMI poniżej 50 zwiastuje „czarne chmury nad polską gospodarką”:

 

Ekonomiści komentują to uspokajająco: Rewizja założeń budżetowych to jeszcze nie pesymizm, bo nie ma mowy o ostrym hamowaniu gospodarki. Ale oznacza koniec pogodnego optymizmu z pierwszej połowy roku. Obniżając prognozę wzrostu, rząd zabezpiecza się przed ryzykiem budżetowych napięć na wypadek, gdyby hamowanie gospodarki rzeczywiście nastąpiło.

 

 

Na wojnie reguły ekonomii muszą zostać podporządkowane strategii walki. Nie ma się więc co dziwić, że dziennikarze chcą zakręcić kurek na rurociągu „Przyjaźń”. Bo – jak alarmuje "Rzeczpospolita" – korzystając z niego Polska finansuje wojnę Putina:

 

" Skoro Rosja stała się krajem agresywnym i nieodpowiedzialnym. Skoro na sankcje finansowe nałożone za rozpętanie konfliktu odpowiada własnymi. Skoro wreszcie nie chce naszych jabłek, serów czy mięsa, to czy mamy w nieskończoność finansować jej gospodarkę i budżet miliardami za ropę?"

 

Po prostu szok!

 

Nie do uwierzenia, na jakie wyżyny głupoty potrafią się wspiąć dziennikarze. Najzabawniejszy jest zarzut, że oni śmieli odpowiedzieć swoimi sankcjami na nasze. Rosja wydobywa około 500mln ton ropy - z czego 90% eksportuje. Polska importuje trochę ponad 20mln ton. A więc kilka procent całości - Rosjanie bez trudu opchną to Chińczykom.

 

Z drugiej strony te 20mln to kilkadziesiąt kursów tankowców (każdy kurs liczony w milionach). Ciekawe skąd? Może z Kanady, która właśnie zaczyna się wycofywać z sankcji, by nie szkodzić kanadyjsko-rosyjskim inwestycjom w przemyśle naftowym:

Przedstawiciel kanadyjskiego rządu powiedział, że jego kraj jak najbardziej przyłącza się do sankcji przeciwko Rosji, ale nie mogą one uderzać w kanadyjski interes gospodarczy.

Jeszcze niedawno premier Kanady Stephen Harper bardzo ostro wypowiadał się na temat Rosji i Władimira Putina, porównując go nawet do Adolfa Hitlera, a sytuację na Ukrainie do tej w Europie tuż przed wybuchem II wojny światowej.

 

 

Analitycy JPMorgan ostrzegają, że pogłąbianie się ukraińskiego kryzysu może wywołać efekt podobny do upadku Lehman Brothers, który rozpoczął kryzys finansowy. Jednak publicyści ekonomiczni zwracają uwagę na fundamentalne różnice w stosunku do lat 2008/2009. Cena ropy utrzymuje się na niskim poziomie (pomimo konfliktów na Ukrainie i w Iraku/Syrii). Z drugiej strony wpływ sankcji jest trudny do oszacowania. Konflikt ukraiński nie jest zdarzeniem nagłym a inwestorzy dostają sygnały do zmniejszenia zaangażowania mogącego narazić ich na nagłe pogorszenie sytuacji.

 

Wpływ ukraińskiego kryzysu zależy od branży. Najbardziej narażony jest oczywiście sektor finansowy. Ale eskalacja wojen handlowych może uderzyć także w inne sektory gospodarki:

 

.

 

Na ilustracji zmiany indeksu MSCI dla Rosji w sierpniu 2014.

Wskaźniki ekonomiczne za drugi kwartał br. pokazują znaczące ożywienie w gospodarce USA. Wzrost PKB o 4,2%. inwestycje podmiotów zagranicznych (real nonresidential fixed investment), które wzrosły aż o 8,4% (przewidywano 5,5%), To pokazuje wzrost atrakcyjności gospodarki amerykańskiej.

Znacząco wzrastają wydatki przedsiębiorstw (około 10%), co jest interpretowane jako oznaka ożywienia w gospodarce, wyrażająca się chęcią do angażowania pieniędzy w rozwój. Kryzys finansowy spowodował, że pieniądze były przez korporacje kumulowane i przeznaczane szybciej na wykup własnych akcji, niż nowe inwestycje. Teraz zaczęto więcej wydawać. Około 30,5 procent firm planuje zwiększenie wydatków w ciągu najbliższych sześciu miesięcy. Rok temu było to 27 procent. Cięcia w wydatkach planuje tylko 6,7 procent (przed rokiem 13).

 

Łatwiej jest też o kredyt. Wzrósł popyt na kredyt wśród dużych przedsiębiorstw.

 

Wszystko to wskazuje na koniec kryzysu finansowego w USA.

MSP przygotowuje ustawę o kontroli zagranicznych inwestycji kapitałowych. Urzędnicy chyba nie oglądają telewizji, bo doszli do wniosku, że nie każdy "inwestor" powinien być u nas witany jak Święty Mikołaj.

 

Oto jedno z odkryć, jakich dokonał nasz przemądry rząd:

 

Takie rozwiązania są stosowane na całym świecie” - wskazała Jabłońska-Twaróg. Jako przykład podała transakcję KGHM, który kupił kanadyjską spółkę górniczą Quadra FNX. Zgodę na transakcję musiał wydać kanadyjski minister przemysłu.

 

No brawo! 25 lat dzikiej wyprzedaży ich nie nauczyło, dopiero kanadyjski rząd!

 

To oczywiście żart. Wiadomo przecież, że chodzi o to, żeby bronić naszą gospodarkę przed przejęciem przez Ruskich.

 

Rosyjski zaborca nauczył nas patriotyzmu. Potem sowiecki okupant pozwolił odkryć siłę solidarności. Czy Putin wyleczy z głupoty? Nie – polska głupota wygląda na wieczną.

 

Związek Sadowników R.P. ustosunkował się do propozycji rekompensat, przedstawionych przez KE. Poniżej fragment oświadczenia:

Komunikat z 22 sierpnia to jedno wielkie rozczarowanie. Forma udzielanej pomocy (przez organizacje producenckie), stawki (obniżone o 50% dla indywidualnych producentów), termin obowiązywania, termin wypłacenia pomocy i nieuwzględnienie pewnych gatunków, to wyraźne postawienie Polski w zdecydowanie złej sytuacji. Nie możemy na to pozwolić, bo to właśnie my najbardziej odczujemy skutki rosyjskiego embarga, a absolutnie nie uważamy się za europejczyków drugiej kategorii.
Największą złość wywołuje zastosowanie, oficjalnie i dosłownie zapisanej zasady „kto pierwszy ten lepszy”. Nie zgadzamy się na to, że jako kraj, który w zeszłym roku wyeksportował do Rosji ponad 800 tys. ton owoców i warzyw, o wartości blisko 350 mln. Euro, będzie się „ścigał” z innymi, których rozmiar strat jest minimalny, o zaproponowane 125 mln. Euro pomocy skierowanej do ogrodników całej Unii Europejskiej. Nie jesteśmy sforą zgłodniałych psów, która będzie między sobą walczyła o ochłap rzucony przez „dobrego pana”, wzajemnie się przy tym zagryzając
.

Polska w sezonie 2012/13 stała się największym eksporterem jabłek na świecie. Cały nasz eksport wyniósł 1,2 mln ton i osiągnął wartość 438 mln euro. Z tego ponad połowa trafiła do Rosji: 677 tys. ton o wartości 256 mln euro.

Spożycie jabłek w Polsce spadło z 37 kg rocznie na osobę w roku 2002 do 8kg na osobę w roku 2007, aby w ubiegłych kilku latach wzrosnąć do około 15 kg na osobę.

Poziom konsumpcji zależy oczywiście od ceny jabłek. Jeszcze kilka lat temu cena w detalu kształtowała się niewiele powyżej 2zł za kilogram. Obecnie najczęściej około 4zł w detalu (cena giełdowa około 2zł).

Aby zrekompensować straty w eksporcie, Polacy musieliby podwoić konsumpcję (czyli wrócić do zjadania ponad 30kg rocznie). Niestety jak na razie akcja jedzenia jabłek na złość Putinowi nie przynosi żadnych efektów. W bieżącym roku zapowiadają się wyjątkowo wysokie zbiory. GUS szacuje je na 3,2 mln ton. Ale być może promocja cydru też coś by pomogła.

Jedna z „miejskich legend” głosi, że kiedyś małpie udało się zdać test wstępny na jeden z uniwersytetów. Oczywiście przypadkowe skreślanie odpowiedzi (co małpy można nauczyć) daje jakieś szanse. W przypadku zadań niewerbalnych szanse człekokształtnych rosną i można nawet podejrzewać je o przejawy myślenia.

Ekonomiści traktują niektóre państwa tak, jak te małpy. Nawet jeśli dostrzegają w ich działaniach jakieś pozytywy, to wypada się dziwić – tak jak tym małpom. Do takich krajów należą Węgry. W ubiegłym roku dziwiono się, że w I kwartale 2013 r. gospodarka Węgier wyszła z recesji i osiągnęła nieoczekiwanie wysokie tempo ekspansji 0,7 proc. w ujęciu kwartalnym, wobec -0,9 proc. rdr. W tym samym kwartale polski PKB wzrósł o 0,4 proc. rdr i 0,1 proc. kdk (rdr = rok do roku, kdk = kwartał do kwartału).

 

W tym roku okazuje się, że zagrażająca demokracji polityka Orbana rozpedziła gospodarkę Wegier w sposób trwały. W drugim kwartale tego roku Węgry pod wodzą Viktora Orbana zanotowały wzrost PKB na poziomie 3,9 proc. – to najlepszy wynik od 2006 roku. Choć wiele reform wdrożonych przez rząd Fidesz poddawanych jest krytyce, obrany kierunek powoli zaczyna przynosić wymierne korzyści.

Doszło do ugody między rządem USA Bank of America. Bank ma zapłacić 17 mld USD za narażenie na straty klientów poprzez sprzedaż papierów wartościowych zabezpieczonych kredytami hipotecznymi wysokiego ryzyka. Chodzi o operacje, które stały się jedną z przyczyn kryzysu w 2008 roku. Klienci otrzymają część tych pieniędzy (resztę zatrzyma rząd) i dzięki temu stracą prawo dochodzenia swych praw z tego tytułu na drodze procesów cywilnych. Kwota może wydawać się szokująco duża (w przypadku JP Morgan było to 13mld, a Citygroup 7 mld). To jednak nie wyrówna strat klientów. Sam Merrill Lynch (przejęty przez Bank of America) w ciągu roku przed kryzysem stracił 19mld. Jest ona krytykowana przez organizacje konsumenckie. Między innymi za to, że ocenę rzeczywistej wysokości wynegocjowanej ugody utrudniają manewry podatkowe oraz różnego rodzaju kruczki stosowane przez księgowych. Umowa nie zawiera także szczegółowych ustaleń w sprawie programu pomocy dla właścicieli domów.

 

Ta umowa chroni po prostu bank w sposób, na jaki nie ma co liczyć na przykład próbująca uniknąć bankructwa Argentyna.

 W Niemczech trwa spór wokół wprowadzonej przez parlament ustawy wprowadzającej płacę minimalną. W zasadzie nie ma w tych wypowiedziach żadnych nowych argumentów. Media piszą, że, długotrwale bezrobotni i osoby bez kwalifikacji zawodowych będą bez szans, »pokolenie praktykantów« może się zwijać, fryzjer będzie droższy, a dla niższej klasy średniej stanie się luksusem. Pojawiają się też argumenty specyficzne dla naszych bogatych sąsiadów: będzie więcej pracy na czarno, a miejsca pracy powędrują za wschodnią granicę. Te obawy nie są bezpodstawne nie są bezpodstawne. Świadczy o tym choćby przenoszenie do Polski działalności logistycznej Amazona. W argumentach zwolenników płacy minimalnej najważniejszy zdaje się wymóg sprawiedliwości. Problem w tym, że jest to próba prawnego regulowania zasad etyki. W etyce chrześcijańskiej istnieje pojęcie godnego wynagrodzenia. Godnego, czyli takiego, które pozwala pracownikowi utrzymać rodzinę. Rolą państwa powinno być przede wszystkim dbanie o ład gospodarczy w którym godne wynagradzanie pracowników nie pozbawia działalności gospodarczej sensu ekonomicznego. Tak niestety dzieje się w Polsce. W Niemczech dzieki wdrożeniu społecznej gospodarki rynkowej było inaczej. Ten system jest niszczony przez socjalizm z jednej strony a monetaryzm z drugiej. Płaca minimalna to próba leczenia skutków, a nie radzenia sobie z powyższymi przyczynami. Etyczny efekt płacy minimalnej możemy obserwować w Polsce. Pracodawca płacący wynagrodzenie w tej wysokości zostaje z automatu zwolniony z rozterek moralnych. Politycy uważają, że na tyle nas stać i każdego musi być stać (nawet jeśli grozi mu bankructwo). Relacje osobowe schodzą na plan dalszy.

Zmiana banku prowadzącego rozliczenia z posiadaczami obligacji zazwyczaj nie jest informacją zbyt interesującą. W przypadku Argentyny, którą uznano za bankruta jest inaczej. Sędzia Thomas Griesa, który nakazał Argentynie spełnienie żądań „sępich funduszy”, zakazał równocześnie (pod karą oskarżenia o „obrazę sądu”) regulacji innych zobowiązań z tytułu obligacji bankowi prowadzącemu te rozliczenia (Bank of New York Mellon Corp.). Ma to oznaczać bankructwo kraju. Z tym jednak Argentyna nie chce się zgodzić, proponując wierzycielom wymianę obligacji na nowe – których rozliczenie prowadził bank argentyński (Banco Nacion Trust). Pozostałe warunki będą bez zmian. Rząd Argentyny podkreśla, że chce regulować wszystkie swoje należności, poza „grabieżą” sępich funduszy. Nie wiadomo co się stanie z kwotą 539 milionów, które Argentyna przekazała nowojorskiemu bankowi na spłatę bieżących należności.

 

Wytworzyła się bardzo ciekawa sytuacja. Argentyna nie uważa siebie za bankruta, a żądania sępich funduszy traktuje jak rozbójniczą próbę wymuszenia. Zaś wspierające te fundusze Stany Zjednoczone pozywa przed Trybunał Sprawiedliwości.

 



 



 

Polscy drobni przedsiębiorcy masowo uciekają przed ZUS'em – gdzie tylko się da. Ostatnio w modzie jest rolnictwo. Przedsiębiorcy uciekają w szarą strefę, albo przechodzą do KRUS. Kupują ziemię lub korzystają z firm umożliwiających uniknięcia składek.Wydaje się to najlepszym wyjaśnieniem paradoksu: maleją wpływy ze składek, gdy tymczasem na podstawie danych GUS należałoby oczekiwać wzrostu. Wobec narastania deficytu FUS podejmowane są bardzo kontrowersyjne działania zmierzające do poprawy sytuacji (vide przypadek przepisywanie z KRUS do ZUS bez wiedzy "uszczęśliwionych" rolników). Ale tej dziury nie da się zatkać (zob. komentarz Cezarego Mecha).

 

Przy tej okazji warto zwrócić uwagę na dwie kwestie:

1. Według GUS średnie wynagrodzenie w Polsce to już prawie 4 tys zł. W biedniejszych regionach kraju takie wynagrodzenie mogą osiągnąć co najwyżej dyrektorzy przedsiębiorstw, lub specjaliści nie działający na wolnym rynku lokalnym (sędziowie, lekarze). W tej sytuacji uzyskanie przez drobny biznes takich dochodów także jest bardzo trudne. Nie należy się więc dziwić, że liczone od jednolitej średniej składki są odbierane jako jawna niesprawiedliwość. Odpadają więc argumenty natury etycznej.

2. Członek Rady Nadzorczej ZUS Jeremi Mordasewicz bardzo się ostatnio oburzył na „uciekinierów z ZUS”, mówiąc przy okazji o „obchodzeniu prawa”. Natomiast podobne działania (zmierzające do płacenia niższych podatków) firm reprezentowanych przez konfederację „Lewiatan” (z którą pan Mordasewicz jest związany) nazywa się bardzo pozytywnie „optymalizacją podatkową”.

W malutkim (21tys mieszkańców) miasteczku Ferguson w stanie Missouri od tygodnia trwają demonstracje, wywołane zastrzeleniem przez policję czarnoskórego Michaela Browna. Według polskich dziennikarzy (Polsat) interesuje się tym głównie Russia Today, aby pokazać, że Ameryka jest zła i odwrócić uwagę od Ukrainy. To jednak nie jest prawda, gdyż w ostatnich dniach także amerykańskie media żyją tymi wydarzeniami. Początkowo uwagę dziennikarzy zwróciła głównie demonstracja siły i pogarda wobec demonstrujących ze strony policji. Zwraca się także uwagę na to, że podłożem protestów jest nie tylko gniew z powodu zabicia nieuzbrojonego nastolatka, ale też rosnąca bieda oraz napięcia na tle rasowym.

W tym miasteczku bezrobocie wzrosłood niecałych 5 procent w roku 2000 do ponad 13 procent w latach 2010-12. Realne zarobki (po uwzględnieniu inflacji) spadły o jedną trzecią. Liczba gospodarstw domowych korzystających z pomocy państwa wzrosła od około 300 w roku 2000 do ponad 800 na koniec dekady. Dwukrotnie wzrósł zasięg ubóstwa: około jedna czwarta mieszkańców ma dochody poniżej granicy uważanej za granicę ubóstwa (23,492 dolarów dla czteroosobowej rodziny w 2012 roku), a 44% poniżej dwukrotności tego poziomu.

 

Drugi kwartał br. był dużo gorszy od oczekiwań dla dużych producentów gier.

 

Firma King miała przychody w wysokości $593.5 mln, a spodziewano się $606 mln. Po ogłoszeniu tych wyników kursy akcji spadły od 20%.

 

Jeszcze gorzej wypadł producent gier na Facebooka, Zynga:

 

Przychody w wysokości $153 mln to aż 34% mniej od spodziewanych $191mln. W tym wypadku jednak ceny akcji spadły góra 14%.

 

Wygląda więc na to, że inwestorzy na rynkach finansowych mają większe zaufanie do przeżywającej kłopoty firmy Zynga. Te kłopoty wiążą się z zakończeniem strategicznej współpracy z Facebookiem i fatalnym wizerunku: W 2011 roku do mediów zaczęły docierać niepokojące wiadomości o tym, jak firma traktuje swoich pracowników. Skandal związany z przedmiotowym podejściem do starszych członków zespołu był tylko wierzchołkiem góry lodowej. Internet zawrzał, kiedy jeden ze zwolnionych pracowników Zyngi przytoczył słowa Marka Pincusa – „nie chcę k***a innowacji. Nie jesteście bardziej bystrzy od konkurencji. Po prostu kopiujcie to, co ona robi, aż nie dostanę odpowiednich wyników. W tym samym roku do mediów trafiło ponad 1400 maili od aktualnych i byłych pracowników firmy, opisujących stresujące ich praktyki, nadgodziny, niską kulturę pracy i brak możliwości rozwoju”.

 

Wspomniana umowa firm Zynga i Facebook była w swoim czasie postrzegana jako bardzo korzystna dla Facebook'a. Ale to działo się wtedy, gdy Google+ zdawał się być poważnym konkurentem dla firmy Marka Zukerberga.

 

O sukcesie zgazowania węgla przesądzi dopiero eksperyment na skalę przemysłowąW KWK Wieczorek dokonano pomyślnie próby podziemnego zgazowywaniem węgla. Jest to kolejny krok na drodze do przemysłowego wdrożenia tej unikalnej w skali świata technologii. Uzyskany gaz umożliwia uzyskanie takiej samej ilości energii, jak spalanie węgla. Odpada jednak trudny problem zanieczyszczeń.

zobacz też:

Według GUS ceny dóbr i usług konsumpcyjnych spadły w Polsce o 0,2%. Media ogłosiły, że mamy deflację, czyli według definicji (słownik NBP) długotrwały spadek przeciętnego poziomu cen. Czy to będzie rzeczywiście spadek długotrwały, to dopiero się okaże. Na razie możemy mówić jedynie o niewielkim spadku cen.

Spadek jest na tyle mały, że można go wyjaśnić wpływem rosyjskiego embarga. Ale w związku z tym pojawia się następna wątpliwość. Monetaryści zakładają bowiem, że deflacja wynika po prostu z faktu, że w gospodarce jest zbyt mało pieniędzy. Dlatego deflacja jest zła i należy jej przeciwdziałać obniżając stopy procentowe. To powoduje wzrost ilości udzielanych kredytów, a co za tym idzie – wzrost ilości pieniądza. Więcej pieniądza to większy popyt, co z kolei spowoduje inflację. Inflacja jest dobra a deflacja zła. Dlaczego? Bo skorelowany z inflacją wzrost popytu oznacza większą produkcję i wzrost zarobków i/lub zatrudnienia.

Wśród informacji i walącej się z powodu sankcji gospodarce rosyjskiej kiepsko wygląda „nius” informujący, że przebywający na wakacjach w Soczi prezydent Rosji Władimir Putin uruchomił w sobotę za pośrednictwem telemostu próbne wiercenie na wspólnej platformie naftowej rosyjskiej państwowej spółki Rosnieft i amerykańskiego koncernu ExxonMobil na arktycznym Morzu Karskim. [źródło: nafta.wnp.pl]. I słusznie - po przeszkadzać Polakom w jedzeniu jabłek na złość Putinowi.

Więcej o interesach ExxonMobil w Rosji można przeczytać tutaj.

Rosnieft jak i jego prezes znaleźli się na liście podmiotów objętych amerykańskimi sankcjami. Oburzenie na hipokryzję Amerykanów jest jednak bezpodstawne biorąc pod uwagę cel sankcji:

Przedsiębiorstwa i osoby pozbawiono możliwości osiągania jakichkolwiek korzyści za pośrednictwem systemu finansowego Stanów Zjednoczonych. W przypadku rosyjskich koncernów zbrojeniowych zostały zamrożone ich aktywa.

Można by podpowiedzieć Obamie następne „najostrzejsze” sankcje. Zakaz opalania się na Florydzie?

Amazon zatrudni w Polsce 6 tysięcy osób. Powstaną trzy wielkie centra logistyczne. Rozpoczęcie działalności jest planowane na wrzesień.

 

Ta inwestycja może symbolizować nasz sukces. Cała Polska się cieszy! Każdy pracownik może zarobić od 1,8 do 3 tys. Oczywiście najwięcej będzie tych zarabiających 1,8 tys. To daje około 10 zł na godzinę. W Niemczech wprowadzono urzędową płacę minimalną w wysokości 8,5 euro. A na dodatek Niemieccy pracownicy Amazona pozwolili sobie w ubiegłym roku na strajki. Ot i tajemnica naszego sukcesu.

 

Ale jest i druga strona tego medalu.

Argentyna zwróciła się do Międzynarodowego Trybunału Sprawiedliwości o wszczęcie postępowania przeciwko USA z tytułu ich działań w sprawie argentyńskiego zadłużenia. Zdaniem wnioskodawców Stany Zjednoczone "dopuściły się naruszenia suwerenności Argentyny oraz immunitetów w rezultacie prawnych decyzji podjętych przez sądy USA".

 

Na portalu argumenty.net opublikowaliśmy tekst o historii gospodarczej Argentyny, pozwalający zrozumieć skąd się wziął ten problem zadłużenia. Inaugurujemy w ten sposób nowy dział poświęcony historii gospodarczej świata.

 

Książka Scotta Adamsa „Zasada Dilberta” stała się bestselerem na całym świecie. Jest to zbiór celnych i zabawnych komentarzy krytykujących życie w korporacji. W najnowszym dziele zatytułowanym "How to make more money in stocks" (jak zarobić więcej pieniędzy na akcjach), Dilbert skupia się na krytyce sektora finansowego. Adams mówi bez ogródek: doradcy inwestycyjni muszą jakoś uzasadnić swe wysokie zarobki, dlatego uprawiają rodzaj magii, która nie ma nic wspólnego z racjonalnym myśleniem. Badania potwierdzają, że wyniki uzyskiwane przez fundusze inwestycyjne w dłuższym czasie nie przekraczają średniej. Dlatego tak zwana gra na giełdzie zgodnie z ich radami to czysta strata czasu. O wiele prościej i bez zbędnego ryzyka jest inwestycja w fundusze typu ETF (które odzwierciedlają indeks całej giełdy) dla rosnących giełd.

 Białorusinie się cieszą, że nadchodzą złote czasy dla ich rolnictwa. Bo po embargo na zachodnie (w tym polskie) płody rolne ktoś musi zapełnić pustkę na rosyjskim rynku.

Wygranym powinien być także Leszek Balcerowicz, gdyż polakom na pocieszenie przydałyby się audycje telewizyjne, w których ten Wielki Ekonomista wyjaśniałby, że kapitał nie ma narodowości.

Minister Gospodarki poinformował Polaków przez telewizornię, że to „wojna handlowa”. Rolnicy zapewne od razu poczuli się lepiej: wojna to wojna. Dobrze, że nie wezwał, byśmy więcej jedli. Nasi politycy nie utworzą jakiegoś plutonu i nie pojadą uzbrojeni w zapas jabłek na Ukrainę, aby obrzucać nimi „terrorystów”. Musimy zatem z wyrozumiałością przyjmować ich rozumienie polskiej „racji stanu”. Jeśli konsekwencje ich działań będą narastać, jest szansa na upamiętnienie w kalendarzu kolejnej polskiej klęski.

 

Podkategorie

Kótkie opisy wydarzeń, które mogą wskazywać na kierunki działań w gospodarce.

Kredyty we frankach