Tak przynajmniej uważa Joshua Foust – specjalizujący się w sprawach Europy i Azji amerykański dziennikarz. Podobno Rosja nauczyła się unikać szpiegowskich metod NSA, co pozwoliło jej na uzyskać swobodę przygotowań bez nadzoru USA. Niezmiernie ciekawe byłoby wyjaśnienie przez wyznawców tezy, że pod czujnym okiem NSA świat był bezpieczniejszy, jak doszło do tragicznej „Arabskiej Wiosny”.

 

 Czy popularny (także w Polsce) serial „Agenci NCIS” jest dziełem propagandowym? Tak przynajmniej uważa dziennikarz portalu The Atlantic. Świat pokazany w tym serialu jest dokładnie taki sam, jak świat widziany z perspektywy urzędników NSA. Na każdym kroku terroryści, planujący rzeź na masową skalę. Obywatelom USA grozi nam śmiertelne niebezpieczeństwo i tylko wszechmocna agencja rządowa, wyposażona w fantastyczne technologie, może mu zapobiec. Nic więc dziwnego, że agenci mają luzacki stosunek do prawa i potrafią na przykład włamać się bez nakazu. W końcu to wszystko tylko dla ochrony społeczeństwa.

Być może z perspektywy mieszkańca USA nie jest to tak widoczne, ale większość sensacyjnych filmów z Hollywood pokazuje zupełnie absurdalny świat, w którym Amerykanin zawsze jest wart więcej niż jakiś brudny tubylec. Im więcej trupów położy Hero, tym lepiej. Byle przy okazji za bardzo nie niszczył przyrody.

Z drugiej strony – gdy opadła „żelazna kurtyna” i Ameryka przestała być postrzegana przez nas głównie poprzez filmy, wielu z nas ze zdziwieniem odkryło, że amerykańskie społeczeństwo jest nadal dużo bardzo konserwatywne niż bohaterowie filmowi.

 

Krzysztof Rybiński relacjonuje przebieg Kongresu Kultury Akademickiej:

Występują profesorowie, byli rektorzy i osoby które pełniły kluczowe funkcje państwowe. I co mówią, o to kilka ocen, cytuję:

  • uczeni fałszują wyniki badań
  • uczeni produkują badania pod polityczne zamówienia
  • uczeni piszą recenzje, które nie mają nic wspólnego z merytoryką, ale wynikają z układu towarzyskiego, jak napisze dobrą twojemu człowiekowi, a ty dobrą mojemu
  • recenzenci wniosków badawczych piszą recenzje, które nie są merytoryczne
  • jest powszechna praktyka dopisywania do publikacji naukowych nazwisk osób, które nic wspólnego z tymi badaniami nie miały
  • uczelnie przyjmują tylu studentów, że nie ma kontaktu profesora ze studentem, co niszczy ideę studiowania
  • trwa chów wsobny, habilitacji nie weryfikuje rynek, a rady wydziałów akceptują niskiej jakości habilitacje swoich ludzi

Każdy, kto widział wielkie gmaszysko Wydziału Zarządzania i Komunikacji Społecznej UJ jest w stanie uwierzyć, że powyższe działania mieszczą się w definicji misji tej uczelni.

Zresztą w tym katalogu „osiągnięć” są też duże pozytywy. Miło wiedzieć, że studenci mają utrudniony kontakt z takimi osobnikami, jak mason Jan Woleński i intelektualny oszust Jan Harman.

 

 Po 4 latach badań okazało się, że zarówno generał Błasik jak i cała załoga byli w trakcie katastrofy smoleńskiej trzeźwi. Donald Tusk ogłosił: „Od początku zakładaliśmy, że niektóre fragmenty raportu MAK są w najlepszym przypadku niesolidne, jeśli nie coś gorszego”.

W tych samych gazetach, w których rusofilskie teksty sąsiadowały z wyśmiewaniem wyznawców „smoleńskiej religii”, pojawiają się obecnie ostre krytyki 'moskiewskiego reżimu'.

Chyba najlepszym komentarzem do tego festiwalu obłudy będzie piosenka Jacka Kaczmarskiego: http://www.youtube.com/watch?v=-_uZ4S7YAzs

 

 Jędrzej Bielecki z Rzeczpospolitej komentuje, a dna nie widać...

Jeśli Zachód nie nałoży twardych sankcji na Rosję, rząd Jaceniuka będzie skazany na klęskę. […] Arsenij Jaceniuk działa na wielu frontach. Błyskawicznie zgodził się na warunki MFW – tylko tak może dostać 15 mld dolarów pożyczki i uniknąć bankructwa państwa. To jednak oznacza podniesienie cen energii i osłabienie hrywny: bolesne reformy dla zubożałego społeczeństwa.

Bo gdyby tak zamiast nakładać coraz śmieszniejsze sankcje, rzeczywiście spróbować pomóc Ukrainie, to by Jędrusiowi mózg rozsadziło....

 

 Portal dw.de komentuje:, w powodzenie tego kroku wątpią nawet niektórzy z twórców tej „czarnej listy”, unijni szefowie dyplomacji.

Ten pesymizm jest zupełnie niesłuszny, biorąc pod uwagę zarówno jawnie formułowane cele, jak i oczywiste interesy.

Sukces!

Po intensywnych dyskusjach szefów dyplomacji 28 państw unijnych stawała się jednak coraz krótsza. Za jej ostateczną wersją opowiedzieli się wszyscy ministrowie. Jedność ta jest sukcesem, uważa niemiecki minister spraw zagranicznych Frank-Walter Steinmeier (SPD).

I to jest konstruktywne podejście. Jedność jest sukcesem, a same sankcje ważne nie są.

William Hague uzupełnił, że wszyscy ministrowie są świadomi, iż sankcje te nie pokrzyżują planów Putina.

Nie wiadomo – czy to zapewnienie, czy usprawiedliwienie (bo chyba nie ma wątpliwości, że to było adresowane do Putina?).

Szef MSZ Luksemburga Jean Asselborn, jako jedyny z obecnych powiedział głośno to, co wszyscy przypuszczalnie myślą. Zajęcie Krymu przez Rosję na razie pozostanie faktem.

W całej tej relacji jest tylko jeden fałsz: w słowie „myślą”. No chyba, że fakty rozumiemy na sposób dialektyczny i to zwycięzcy ustalą które fakty faktami zostaną, a które 'się wytnie'.

Prezydent USA Obama zadzwonił do prezydenta Rosji Putina aby powiadomić go, że USA wraz z partnerami europejskimi są gotowe nałożyć dodatkowe koszty na Rosję za jej akcje. „Putin podkreślił między innymi, że obecne ukraińskie przywództwo, które doszło do władzy w wyniku zamachu stanu i nie posiada ogólnonarodowego mandatu narzuca wschodnim i południowo-wschodnim regionom i Krymowi nielegalne decyzje. Rosja nie może lekceważyć próśb o pomoc, działa przy tym w ramach prawa międzynarodowego”.

Według relacji PAP Putin „przywołał przykład Kosowa, którego parlament jednostronnie w lutym 2008 roku proklamował niepodległość od Serbii”. Dalej mówił o niezdolności i braku chęci „obecnych władz w Kijowie do poskromienia nieokiełznanej przemocy grup ultranacjonalistów i radykałów, którzy destabilizują sytuację i terroryzują cywilów, w tym ludność posługującą się językiem rosyjskim i naszych rodaków”. Powiedział też, że obserwatorzy Organizacji Bezpieczeństwa i Współpracy w Europie (OBWE) powinni być rozmieszczeni we wszystkich regionach Ukrainy, nie tylko na Krymie.

Trudno wyczuć, czy los „wschodnich i południowo-wschodnich regionów” Ukrainy już jest przesądzony, czy to „jedynie” groźba na wypadek sankcji.

Na jednym z amerykańskich portali - mapka Obwodu Kalingradzkiego została pokazana jako zmartwienie dla Polski w kontekście oskarżeń o szkolenie w naszym kraju terrorystów z Majdanu (Janusz Korwin-Mikke jest gotów to potwierdzić).

Tymczasem w „Rzepie” widzą „same pozytywy”. Już nie tylko Tusk, ale „Bruksela doznała olśnienia. Już rozmawia z Waszyngtonem o tanim gazie; już ogłasza, że trzeba wspólnie podejść do energetyki, inwestować więcej z technologie odnawialne, budować więcej terminali gazu skroplonego itp.itd.”

Jeśli kogoś nie razi język propagandy z lat 50-tyh, to dla równowagi warto poznać zdanie Rosjan:

Europa powinna uświadomić sobie pewną prostą prawdę - Amerykanie wciągnęli Europę w bardzo przykrą sytuację. Jak zawsze, ognisko napięć tworzą oni w odległości tysięcy kilometrów od swych własnych granic. Natomiast Europa będzie borykać się z mnóstwem problemów, za które będzie musiała płacić ze swych własnych zasobów. […] Po stracie swego statusu pozablokowego Ukaina straci również możliwość względnie pokojowej koegzystencji, jaką gwarantował on jej w ciągu ostatnich 20 lat. Rosja również obecnie de facto jest gwarantem nietykalności granic wszystkich państw postradzieckich. Lekceważyć ten fakt mogą tylko ci, którzy nie zdają sobie sprawy z tych rozgrywek geopolitycznych, w których próbują uczestniczyć.
Bloki, "rozgrywki", strefy wpływów, jawne pogróżki i bomby jądrowe w tle. Same pozytywy :-(.

Były ekspert MFW Barry Eichengreen w tekście „Juan słabnie” próbuje zgadnąć strategię Chin, która kryje się za zmianami na rynku walutowym. Stosuje przy tym myślowe schematy znane z krajów zachodnich i nie potrafi zdecydować, który z nich poprawnie wyjaśnia sytuację.

Dochodzi w końcu do konkluzji, że „Chiny są krajem, którego intencje niełatwo odgadnąć, bo nie działają na podstawie przejrzystych reguł. Obserwatorom bardzo trudno jest zatem stwierdzić, która interpretacja jest prawidłowa”.

Sytuację gospodarki Chin wyjaśnia bliżej inny tekst na tym samym portalu (Projektu Sindicate): „Dwoista Natura Chińskiej Gospodarki”. Tytułowa dwoistość polega na koegzystencji nowoczesnych miast wybrzeża z ubogimi rejonami rolniczymi. Jeśli wskutek rozwoju miast będzie rósł popyt wewnętrzny, to wzrośnie także zapotrzebowanie na żywność i zostaną uruchomione olbrzymie rezerwy tkwiące w rolnictwie.

Te dwa teksty ilustrują zupełnie odmienne sposoby postrzegania świata.

Przedstawiciele stylu myślenia właściwego dla demokracji liberalnych (jak cytowany Barry Eichengreen) patrzą na rzeczywistość przez pryzmat procesów. Konfrontacja zaistniałej sytuacji z postawionymi celami skłania nas do podjęcia jakichś działań. Staramy się przy tym zachowywać racjonalnie i takiej postawy doszukujemy się u innych.

Ludzie wschodu myślą najwyraźniej inaczej. To nie procesy są pierwotnym obszarem ich zainteresowania, ale struktury. Sytuacja na którą muszą reagować nie jest wynikiem przypadku, ale faktem historycznym. Potrzebna jest więc refleksja nad przeszłością i wybieganie w przyszłość. Można podjąć działania w reakcji na bieżącą sytuację, ale można też działać z myślą o dokonaniu zmiany rzeczywistości.

To jest zrozumiałe i wyjaśnia pewne procesy historyczne.

Polacy tymczasem nie myślą ani o tym, jak osiągnąć najwięcej korzyści z obecnej sytuacji, ani o tym, jak zmieniać rzeczywistość. Oni kierują się wartościami i emocjami.

Przykładem może być dzisiejsza dyskusja w PR1 na temat Ukrainy. Prowadzący dziennikarz przytoczył zapytanie słuchacza: czy Polska zbyt dużo nie straci na swym zaangażowaniu? Dariusz Rossati, który był jednym z uczestników dyskusji odparł na to: nie – bo zachowaliśmy zimną krew i udało się nam nie wyjść przed szereg. Zmobilizowaliśmy całą Europę i nie występowaliśmy samotnie.

Putin się nie pogniewa, bo chcemy dobrze i nie wyszliśmy przed szereg. Co z tego wynika? Ano nic. Możemy mieć nadzieję, że jak będziemy grzeczni, to nas miś zostawi w spokoju. W innym zaś wariancie – jak będziemy grzeczni, to nasi sojusznicy obronią nas przed misiem.

 

tekst powstał na podstawie wpisu na blogu Jerzego Wawro

Ilekroć kolejna z partii Janusza Korwina-Mikke zbliża się w sondażach do progu wyborczego, on wyskakuje z czymś, co pozwala mediom go zdyskredytować. Większość jego kontrowersyjnych opinii można uznać po prostu za oryginalne. Są formułowane jako logiczna konsekwencja przyjęcia odrzucanego przez większość osób punktu widzenia. Jednak wśród nich od czasu do czasu pojawia się coś zupełnie nie do obrony. Tak było i tym razem. Padające oceny mogły być szokujące dla dziennikarza, ale jednak JKM wygłaszając opinie zgodne z punktem widzenia Kremla podaje sensowne argumenty. Aż tu nagle pojawia się akceptacja „agresji na zaproszenie”. Nie byłoby to dziwne w ustach zwolennika ś.p. Marszałka Piłsudskiego (wszakże na podobnej zasadzie zajął on przed wojną Wilno). Ale dla JKM Piłsudski to bandyta.... Jeszcze większe zdziwienie budzi oskarżenie w stylu „wiem ale nie powiem” dotyczące szkolenia w Polsce „terrorystów z Majdanu”. Jako wyznawca zoologicznego liberalizmu, JKM ma prawo być dziwakiem. Jednak tym oskarżeniem przekroczył wszelkie granice. Może więc zrozumieć, gdy dziennikarze piszą, że „tu potrzebny jest kaftan. Choć z drugiej strony teza o poważnych konsekwencjach „dla bezpieczeństwa Polski”, która przy okazji pada, jest równie absurdalna.

 zdjęcie: wp.pl

Polska świętuje 15 lat naszego członkostwa w NATO. W TVP cieszą się, że nikt nam już dzisiaj nie mówi, że mamy siedzieć cicho. Tylko co to ma wspólnego z naszym stażem w NATO? Chyba więcej ze statystyką. Nawet w takim kraju jak Francja niełatwo trafić na takiego nadętego dupka jak Chirac.