Procesy gospodarcze charakteryzują się sporą bezwładnością. Trudno jest nagle zmienić istotne trendy. Nie dotyczy to wirtualnej gospodarki opartej na manipulowaniu liczbami i hazardzie. Jeszcze tydzień temu tak zwane rynki wschodzące były w wielkim kłopocie, a tu nagle businessinsider.com informuje, że ważne przyczyny tej sytuacji zniknęły. No bo z jednej strony informacje o zadyszce gospodarki Chin okazały się nieprawdziwe, a z drugiej obawy o zaostrzenie polityki FED złagodzone przez nową szefową Jannet Yellen. W Polsce ani panika nie była wielka, ani „ulga” nie zauważalna. Więc nasi komentatorzy z kilku standardowych wersji ekspertyzy wybrali „nie ma wpływu”.

Port lotniczy w Gdyni decyzją KE musi zwrócić pomoc publiczną. Podane argumenty są rzeczowe i przekonujące. Rzeczywiście budowa dwóch konkurujących ze sobą lotnisk w odległości 25 kilometrów jest rzeczą kontrowersyjną. Może więc dramatyczny list Prezydenta Gdyni jest jedynie zasłoną dymną (zwłaszcza, że inni samorządowcy są przeciwni inwestycji).

Czy jednak KE powinna pełnić rolę supervisora, decydującego jaka jest aktualnie mądrość etapu. Według „Rzeczpospolitej”, jednym z decydujących czynników jest zmiana funkcji pełnionych lotniska. „Wcześniej porty lotnicze były traktowane przede wszystkim jako elementy infrastruktury, których zadaniem było zagwarantowanie dostępności regionów i umożliwienie ich rozwoju terytorialnego. Obecnie działalność portów lotniczych ma przede wszystkim charakter komercyjny, a poszczególne porty rywalizują ze sobą o ruch lotniczy”.

Takie subiektywne oceny zawsze są kontrowersyjne – zwłaszcza, gdy są odmienne od ocen władz lokalnych. Skąd oni mogą wiedzieć, czy „prywatny inwestor działający w warunkach rynkowych” nie zdecydowałby się na taką inwestycję? Podobnym przykładem dublowania infrastruktury może być na przykład prywatna autostrada_407 w Kanadzie (równoległa do bezpłatnej autostrady 401).

Porównując dynamikę zysków na giełdzie z tą z końca lat 20-tych XX wieku, można popaść w panikę. Poniższy wykres pokazuje zmiany indeksu Dow_Jones (DJIA) obecnie (czerwony) i w przed kryzysem lat 30-tych (czarny):

Na szczęście nie wchodzi się dwa razy do tej samemj wody. Analogiczna analiza indeksu S&P500 nie pokazuje takiej samej zbieżności.

S&P 500 IN 1929 VERSUS TODAY

Krzysztof Rybiński jak co roku wróży katastrofę - twierdząc, że bieżący rok będzie rokiem czarnego łabędzia.

Jakie znaczenie mają takie wykresy i wróżby w sytuacji, gdy najpotężniejsze państwa i instytucje finansowe mają możliwości kontrolowania sytuacji? Czy nowy Wielki Kryzys byłby w obecnej sytuacji komuś na rękę?

 

Największą słabością bitcoina wydaje się to, że funkcje tej waluty nie ograniczają się do rozliczania transakcji. Posiadacze tej wirtualnej waluty mogą się cieszyć stałym wzrostem jej wartości. Jednak dla przyszłości bitcoina to wcale nie jest korzystne. Bictoin ewoluuje bowiem od środka wymiany ku obiektowi spekulacji. A to ogranicza jego stosowalność i daje jeszcze jeden pretekst przeciwnikom.

Tej wady nie ma polska waluta billon, która ma z góry założony tały kurs (1:1) wobec złotówki. Otrzymujemy w ten sposób wirtualny pieniądz, który ma wszystkie zalety bitcoina w rozliczaniu transakcji (szybkość, anonimowość, bezpieczeństwo), bez niebezpieczeństwa spekulacyjnych ataków. Drugą istotną różnicą jest sposób powstawania wirtualnej waluty. Nie ma „wydobywania” billona, a jedynie wymiana złotówek na tą walutę.

Wypada pogratulować firmie Zunit, która stworzyła ten system wymiany. Sam pomysł może nie jest tak nowatorski jak w przypadku bitcoina, ale odwaga zainwestowania w produkt mogący konkurować z produktami największych potentatów oraz skuteczność wprowadzenia produktu na rynek budzą szacunek i podziw.

W piątek jeden z największych portali umożliwiających transakcje przy użyciu bitcoina, MtGox uległ awarii. Dzisiaj opublikowano wyjaśnienie administratorów, z którego wynika, że serwis padł ofiarą złośliwego oprogramowania, typu „robak komputerowy”. Oprogramowanie blokuje transakcje, za wyjątkiem wypłat w realnym pieniądzu. Inteligentne robaki, które na dodatek są na tyle trudne do zlokalizowania i usunięcie, że kilka godzin na to nie wystarcza, rzadko są dziełem amatorów. Czyżby więc był to ukierunkowany atak kogoś możnego? A jeśli tak, to stoi za tym chęć spekulacji, czy też zniszczenia wirtualnej waluty? Obydwie możliwości wydają się tak samo prawdopodobne. Cały ciąg „nieszczęśliwych zdarzeń” - łącznie z niedawnym usunięciem aplikacji umożliwiających transakcje w bitcoinach ze sklepu Apple (AppleStore) może świadczyć, że raczej to drugie.

Czy wirtualnej walucie rzeczywiście grozi totalna katastrofa? Jeśli wpiszemy w wyszukiwarce internetowej "bitcoin katastrofa", to otrzymamy szereg artykułów w katastroficznym tonie za ubiegłe 2-3 lata. Za każdym razem ta katastrofa wydarza się przy kilkakrotnie wyższym kursie bitcoin/dolar.... ;-)

Argentyna to kraj pod wieloma względami podobny do Polski. Jej burzliwe dzieje sprawiają, że opisując dzień dzisiejszy nie można abstrahować od historii. Pisząc zaś o historii trudno o obiektywizm, gdyż opieramy się na relacjach osób mocno zaangażowanych w rozliczne konflikty.

Tym łatwiej o manipulacje – gdy opis sytuacji Argentyny tworzy się pod z góry przyjętą tezę. Wystarczy odpowiednio dobrać źródła informacji. Dla przykładu dla jednego z „cyngli” Michnika Argentyna jest „skrajnym przykładem tego, jakie spustoszenia nacjonalizm potrafi wyrządzić i jakie rachunki krzywd otworzyć na wiele pokoleń”.

Bardziej wyważony (a przede wszystkim oparty na twardych faktach) komentarz opracowała Polska Agencja Prasowa (publikuje go Puls Biznesu). Jednak rodzi się wątpliwość, czy tego rodzaju opinie powinny pochodzić z agencji prasowej.

Oto kluczowy fragment tekstu: „Większość krajów Ameryki Łacińskiej - przede wszystkim zrzeszone w organizacji Sojusz Pacyfiku Meksyk, Peru, Chile i Kolumbia - zbierała w ostatnich latach bardzo pochlebne oceny za swoją politykę gospodarczą. Była ona zgodna z zaleceniami Międzynarodowego Funduszu Walutowego i konsensusu waszyngtońskiego - zbioru zaleceń gospodarczych, w którym preferowana jest dyscyplina budżetowa, prywatyzacja, znoszenie barier handlowych i minimalizowanie interwencji państwa w gospodarkę.

Ministerstwo Gospodarki wraz z Narodowym Centrum Badań i Rozwoju pracują nad nową ofertą dla uczelni i firm. Ma ona zmierzać do tego, że od 100 do 200 najlepszych pomysłów polskich naukowców zostanie wdrożonych w życie. Na razie nie wiadomo co będzie, jeśli nasi uczeni n ie zbiorą setki „najlepszych” (a nawet tylko użytecznych) pomysłów. Może dobiorą z Akademii Wynalazców (to oczywiście żart – bo przecież nie chodzi o to, żeby coś wynaleźć, tylko żeby podzielić fundusze).

 

W tym samym tonie (humor abstrakcyjny) utrzymana jest informacja o tym, że Polacy chcą pójść w ślady Amerykanów, którzy dzięki funduszom na zbrojenia zbudowali internet. Jak wiadomo, ostatnio rozwijają się intensywnie branże związane z rynkiem konsumenckim. Polskie specjalności to bez wątpienia żywność oraz gry komputerowe. Potrzebą chwili jest unowocześnienie energetyki opartej na nowoczesnych metotach spalania węgla. Ale zdaniem naszych decydentów mamy skupiać się na przemyśle zbrojeniowym.

 

Budżet wojskowy USA: 600mld USD.

Budżet wojskowy Polski: 2,5mld USD.

 

Wydatki zbrojeniowe w Polsce mogą mieć tylko jedną zaletę. Jak pokazała afera informatyczna, ten teren nie jest już bezpieczny. Przeniesienie wydatków do obszaru, który można chronić tajemnicą wojskową jest więc racjonalne.

 



 

Według wielu spekulantów jesteśmy światkami technologicznej bańki spekulacyjnej, większej niż ta w 2000 roku. Jeden ze spekulantów uwża, że: bańka spekulacyjna ponownie powstała w sektorze technologicznym, szczególnie w przypadku akcji z segmentu mediów społecznych.

 

Tymczasem firma Apple w reakcji na spadek o 8% cen swoich akcji (bo spekulanci spodziewali się nie wiadomo czego), przeznaczyła $14 mld na wykup swoich akcji. Trudno o bardziej dosadny komentarz (zakładając, że oferta odkupienia nie może zawierać słów niecenzuralnych ;-)).

 

Jak wiadomo, lepsze jest wrogiem dobrego. Często to co miało być lepsze okazuje się tylko inne. Dlatego to, co działa przyzwoicie lepiej doskonalić, niż zmieniać. Dlatego zdziwienie może budzić próba reformy rynku pracy w Niemczech. U naszych zachodnich sąsiadów nie funkcjonuje na razie coś takiego, jak jednolita stawka minimalna za pracę. Natomiast wypracowane metody dochodzenia do konsensusu sprawiają, że do rzadkości należą tam protesty robotnicze. Ale to się zmieni. Od 1 stycznia 2015 roku zostanie wprowadzona jednolita płaca minimalna w wysokości 8,5 euro za godzinę (ma . Argumenty za tą zmianą są mocne. Mieszkańcy najpotężniejszego gospodarczo kraju w Europie, przy bardzo niskim bezrobociu często muszą dorabiać do pensji. Dotyczy to ponad 2,5 mln Niemców. W mediach trwa ożywiona dyskusja na ten temat. Związki zawodowe chcą, aby nie było żadnych wyjątków – a więc taka stawka miałaby obowiązywać także pracowników sezonowych (w tym Polaków wyjeżdżających do pracy na zachód).

 

Przeciwnicy tych zmian także mają swoje racje. W tej chwili 1/8 niemieckiej gospodarki stanowi szara strefa. Istnieje obawa, że po zmianach może nastąpić jej znaczący wzrost i „uczciwi” pracodawcy mogą wyjść na głupka.

 

W Polsce nie obowiązuje minimalna stawka godzinowa, ale minimalna pensja miesięczna - na cały etat (rząd rozważa wprowadzenie stawki godzinowej). Po przeliczeniu wychodzi nominalnie od 3 do 4 razy mniej niż w Niemczech. Ale i tak nie jest u nas najgorzej. Najniższe pobory w UE mają Bułgarzy i Rumuni.

 

Komisja Europejska wzięła na cel kolejną polską inwestycję na Pomorzu. Tym razem chodzi o przekształcenie lotniska w Babich Dołach w cywilny port lotniczy Gdynia-Kosakowo. Sprowokowało to prezydenta Gdyni Wojciecha Szczurka do ostrego wystąpienia przeciw KE. Wyjaśnia on: „Projekt w całości sfinansowany ze środków polskich, nie unijnych. Komisja zapewne uzna finansowy wkład Gdyni i Kosakowa za tzw. niedozwoloną pomoc publiczną, a w efekcie spółka lotniskowa będzie musiała ogłosić upadłość”. Dalej przypomina on słowa jednego z unijnych urzędników, który miał powiedzieć: "Nie miałbym nic przeciwko temu, żeby w Europie zostały tylko Lufthansa, British Airways i Air France KLM". W emocjonalnym zakończeniu listu pisze: „gdyby obecne regulacje wprowadzane przez Komisję Europejską obowiązywały 80 lat temu, nigdy nie powstałby port i miasto Gdynia, które stały się symbolem polskiego myślenia i działania strategicznego”.

Gdyby politycy jednomyślnie i stanowczo poparli prezydenta Gdyni, KE zapewne podwinęłaby ogon pod siebie. Ale w Polsce to się nie zdarzy.

Według badań Komisji Europejskiej, na naszym kontynencie szaleje korupcja. Jej wielkość szacuje się na 120mld rocznie. Poziom korupcji ustalono na podstawie ankieto. 76% Europejczyków uważa, że korupcja w ich krajach jest bardzo rozpowszechniona. Najgorzej jest w Grecji i Włoszech (odpowiednio 99%, 97%). Generalnie wygląda na to, że im trudniejsza sytuacja gospodarcza, tym większa korupcja. Przy takim założeniu dziwi wysoki poziom korupcji w Czechach. Aż 95% naszych południowych sąsiadów uważa, że korupcja jest u nich bardzo rozpowszechniona. Tyle samo co w Hiszpanii. Także nasza „zielona wyspa” nie wypada w tym rankingu najlepiej. Polska plasuje się znacząco powyżej średniej – z rezultatem 82%.

Jeszcze większe wątpliwości co do tej „zieloności” pojawiają się, gdy weźmiemy pod uwagę inne, mniej spektakularne wskaźniki.

Poniżej zestawienie Polski pogrążonymi w kryzysie państwami podobnej wielkości: Włochami i Hiszpanią.

 

Polska

Hiszpania

Włochy

oprocentowanie obligacji 10-cio letnich

4,601%

3,762%

3,784%

Oprocentowanie kredytów dla przedsiębiorstw (2012)

6,8%

5,1%

4,7%

poziom odrzuceń wniosków o kredyt MSP z powodu niskiej oceny zdolności kredytowej

26,1%

11,1%

6,2%

Pozycja inwestycyjna (im bardziej ujemna wartość, tym większy dłużnik - 2011r)

63,6

92,1

21,8

Pozycja inwestycyjna w 2012 roku

66,6

91,4

26,4

Odkąd Polska ogłosiła chęć dokonania nowych zakupów dla wojska, znów rozkwita „tradycyjna” przyjaźń polsko-amerykańska. Amerykańska administracja przypomniała sobie o „nowej Europie” i kolejni dostojnicy zza oceanu zaszczycają nasz kraj swą obecnością. Tym razem jednak nikt myślący nie ma wątpliwości. Z pewnością chodzi o upchnięcie nam znowu jakiegoś złomu. Także niedawne ujawnienie sprawy tajnych więzień CIA może być formą presji na Polskę.

 

Warto też zwrócić uwagę na zadłużenie zagraniczne USA. Biedna Polska – sama zadłużona po uszy finansuje USA kwotą aż $32mld (około 100mld PLN).

 

W nadwiślańskim liberalizmie swoboda zawierania umów jest traktowana jak immunitet dyplomatyczny (zob. jak w filmie „Zabójcza broń” jeden z bohaterów unieważnia immunitet). Można każdego naciągnąć, byle skłonić go do podpisania umowy. Widać przy tym wyraźny podział. Dla rodzimych „szemranych biznesmenów” domeną są drobne oszustwa i naciąganie starszych ludzi. Zachodnie firmy – głównie sektor finansowy może działać w dużo większej skali. Ich ryzyko jest niewielkie – bo w najgorszym razie pójdą okradać inne społeczeństwa. Pomimo nieadekwatnie silnej pozycji (której osiągnięcie nie było możliwe bez współpracy rodzimych sprzedawczyków), ich chciwość jest nienasycona. Szczeólnie godne napiętnowania są praktyki firm ubezpieczeniowych (jak ta opisana ostatnio w depeszy PAP). Ludzie zaczynają się organizować, próbując przeciwstawić się tym praktykom. Powstają strony integrujące ludzi, którzy czują się oszukani (przez bank Millenium, przez mBank, przez "frankowe" kredyty). Szanse powodzenia takich akcji nie wydają się jednak duże.

 

Wczoraj mogliśmy obserwować prawdziwą medialną burzę. Transfer ponad 150mld zł z OFE do ZUS to rewelacyjny nius. Przykuwa uwagę i robi wrażenie. Jak to z medialnymi burzami bywa – piorunów w nich nie uświadczysz, a jutro nikt nie będzie o niej pamiętał. Tym, którzy jeszcze nie wyrobili sobie jeszcze zdania na ten temat można polecić dwa krótkie artykuły. Pierwszy: „4 powody dlaczego OFE nie mogły przetrwać w dotychczasowej postaci” kończy się niezbyt precyzyjną konkluzją: „Niestety wszystkie te grupy nieźle zarobiły na tym, a koszty ponieśli Ci, którzy nie mieli na to wpływu czyli przyszli emeryci”. O szczegółach tych zarobków informuje prof. Leokadii Oręziak w drugim tekście: „Jak wprowadzono w Polsce OFE”.

Gdy mowa o burzy bez piorunów, to warto zadać pytanie o odpowiedzialność za wielomiliardowe straty społeczeństwa. Zgódźmy się z argumentacją rządu i zaakceptujmy odwrócenie „reformy”. W takim razie łatwo będzie podliczyć kwoty, jakie na niej zyskali bankierzy nie dając nic w zamian. Ktoś zyskał – ktoś stracił. Polacy – nic się nie stało?

 Szefowa dyplomacji UE Catherine Ashton powiedziała w wywiadzie dla WSJ, że szykowana jest przez zachód pomoc dla Ukrainy. USA i UE mają zaoferować nie mniej, niż Rosjanie (15mld dolarów). Pomoc ta nie ma być uzależniona od zawarcia porozumienia z Międzynarodowym Funduszem Walutowym. Nie znaczy to bynajmniej odstąpienia od postkolonialnej polityki z udziałem międzynarodowych organizacji finansowych. Chodzi wyłącznie o wsparcie tego kraju w okresie przejściowym, póki nie będzie w stanie spełnić warunków postawionych przez MFW. Nie byłoby dobrze, gdyby Ukraińcy nie uczyli się na naszych błędach i bezwarunkowo zaufali zagranicznej pomocy.

unisphereFirma Markit ogłasza dzisiaj dane o koniunkturze gospodarczej w różnych państwach świata. Wskaźnik PMI jest opracowywany na podstawie informacji od menadżerów wybranych firm. Odzwierciedla on więc optymizm/pesymizm ludzi mających wpływ na gospodarkę. Wskaźnik ten uznaje się za bardzo miarodajny. Wartość wskaźnika powyżej 50 oznacza optymizm, a poniżej 50 – pesymizm. Dla Polski wskaźnik ten wzrósł z 53,2 w ubiegłym miesiącu do 55,4. Więcej od naszego kraju odnotowano (na godzinę 16:30) tylko w przypadku Czech, Niemiec i Wielkiej Brytanii.

 

W USA wskaźnik ten spadł z 55 do 53,8. Gorszą koniunkturę potwierdzają także inne badania. Po ich ogłoszeniu na giełdzie w Nowym Jorku zanotowano znaczące spadki.

Celebrowanie przez Amerykanów reklam w przerwie meczu o Super Bowl może się komuś wydawać głupie, natomiast wydawanie przez firmy po 4 mln USD za 30 sekundowy spot zdaje się być szaleństwem. Zupełnie niesłusznie. Imperium musi olśniewać swym blaskiem. Taką rolę pełniły moskiewskie defilady pierwszomajowe w czasach świetności ZSRR. Duma i olśnienie musiały być udziałem mieszkańców starożytnego Rzymu w czasie igrzysk. Pewne rzeczy się nie zmieniają. Imperium musi olśniewać swą potęgą. Poniższy wykres (źródło) pokazuje jak zmieniały się ceny reklam telewizyjnych (nie więcej niż 30 sekund) w czasie Super Bowl.

 

Screen Shot 2013-01-30 at 6.32.13 PM.png

Centralny bank w większości krajów jest własnością państwa. Jednym z niewielu wyjątków jest amerykański Bank Rezerwy Federalnej – w skrócie FED. Walka bankierów o założenie prywatnego banku centralnego w USA jest głównym motywem słynnej już książki Songa Hongbinga „Wojna o pieniądz”. Postulat nacjonalizacji tego banku brzmi więc nieomal jak hasło rewolucyjne. Jednak pojawia się on coraz częściej.

Na amerykańskiej stronie poświęconej kryzysowi ekonomicznemu, wyliczono 14 powodów, dla których powinna nastąpić nacjonalizacja tego banku:

  1. Konstytucja USA mówi, że tylko rząd federalny ma prawo emisji pieniądza.

  2. Nacjonalizacja umożliwi odejście od emisji pieniądza opartego na długu.

  3. Zmniejszenie kosztów obsługi długu (odsetki od obligacji kupionych przez FED) umożliwi zmniejszenie podatków.

  4. Po znacjonalizowaniu Rezerwy Federalnej nie byłoby więcej deficytów budżetowych. Jeśli okresowo wpływy z podatków byłyby zbyt małe, rząd po prostu „dodrukowałby” pieniądze na niezbędne wydatki.

  5. Natychmiast można zmniejszyć dług publiczny o 1,6 biliona dolarów. Jest kwota, która pojawiła się w bilansie Rezerwy Federalnej w wyniku kreacji pieniądza („z niczego”)

  6. Nacjonalizacja FED daje szansę na spłatę całego zadłużenia USA (w obecnym systemie to nierealne).

  7. Można też wyeliminować spłaty odsetek od długu narodowego (setki miliardów rocznie).

  8. Wbrew powszechnej opinii FED nie chroni przed inflacją - wraz z jego powstaniem inflacja zaczęła się dynamicznie zwiększać:

  9. Rezerwa Federalna tworzy warunki do powstawania baniek finansowych.

  10. FED w roli organizacji kierującej polityką finansową się nie sprawdza. Jest odpowiedzialny za Wielki Kryzys oraz - przynajmniej częściowo – za kryzys rou 2008.

  11. Po likwidacji FED można by z czasem dojść do mocnego pieniądza (nie opartego na długu).

  12. Zwiększy się swoboda działania banków lokalnych.

  13. Skończą się tajne pożyczki dla dużych banków i instytucji finansowych.

  14. Zasada trójpodziału władzy nie przewiduje czwartego władcy bankierów, a taka jest właśnie rola FED.

Powyższe wyliczenie uzasadnia nacjonalizację FED interesem społeczeństwa. Nic więc dziwnego, że za nacjonalizacją opowiadają się zwolennicy austriackiej szkoły ekonomii, która traktuje gospodarkę jako obszar ludzkiego działania. Jak to wygląda od drugiej strony – to znaczy z punktu widzenia systemu finansowego?

Kilka dni temu znany analityk Wojciech Białek napisał na swoim blogu, że obecnie skupywane przez FED „złe aktywa” (program „luzowania ilościowego” QE) najlepiej byłoby umorzyć. A to trudno sobie wyobrazić bez nacjonalizacji FED. W. Białek komentuje to słowami: „ale w końcu kto by się tym specjalnie przejął?”.

Nawet jeśli autor „Wojny o pieniądz” ma rację, że to FED źródłem zła ciążącego nad historią świata, to nacjonalizacja tej instytucji wcale nie musi oznaczać porażki bankierów. Rola FED w tej wojnie już się wyczerpuje. Masy wykreowanego pieniądza pozwalają kontrolować bankierom gospodarkę i politykę rządów nawet jeśli rząd USA przestanie się zadłużać. W tej sytuacji nacjonalizacja FED wręcz ułatwiłaby walkę z teoriami spiskowymi, które nie służą interesom bankierów.

Przy okazji widać jaskrawo na czym polega słabość teorii spiskowych. Przyjmując hipotezę trudną do udowodnienia, łatwo jest powielać tą metodę, budując coraz szerszą sieć domniemanego spisku. Gdy w sposób ewidentny zostaje podważona jedna z hipotez, wali się cała struktura spisku. A przecież początkowa hipoteza mogła być prawdziwa. W tym przypadku hipoteza chodzi o wielce prawdopodobną tezę, że skoncentrowanie władzy finansowej w ręku właścicieli FED jest problemem dla gospodarki USA, a pośrednio reszty świata. Nacjonalizacja wcale tej sytuacji nie zmieni.


Podpis pod ilustracją pochodzącą ze strony http://www.politifake.org/tags/anti brzmi: Rezerwa Federalna od 1913 roku niszczy powoli klasę średnią.

Gdyby punktem odniesienia miały być zarobki Polaków, trzeba by zamknąć wszystkie włoskie zakłady przemysłowe. Tak minister rozwoju gospodarczego Włoch skomentował plany restrukturyzacji we włoskich zakładach szwedzkiego koncernu Electrolux.

A co by się stało, gdyby mieszkający na obszarze „zielonej wyspy” Polacy zechcieli porównywać swe zarobki z mieszkańcami pogrążonych w kryzysie państw PIIGS?

Miesięczna płaca minimalna w krajach UE

Opracowanie Sedlak & Sedlak na podstawie Eurostat za 2010 rok. Źródło: http://www.wynagrodzenia.pl

 Opowiada o tym Rafałowi Wosiowi twórca reaganomiki, Paul Craig Roberts. Początkiem zła była według niego globalizacja. Wielki kapitał dostrzegł szansę na szybkie pomnażanie zysków poprzez eksploatację wychodzących z komunizmu państw. Inwestorzy powiedzieli do firm: zobaczcie, tam są niesamowite szanse na krociowe zyski. Nadal ich nie widzicie? To my zaraz pójdziemy do waszych konkurentów i sfinansujemy im przejęcia waszego biznesu. Więc i tak wasze firmy trafią do Chin. Ale już niestety bez was na pokładzie. Więc lepiej zróbcie to, co wam mówimy!

 Do tego trzeba dodać kolejnych prezydentów działających wyraźnie w interesie finansowych spekulantów (Clinton i Bush) oraz kompletny upadek ekonomii jako nauki.

Wielki kapitał, a zwłaszcza sektor finansowy, zainwestował wiele w to, by do globalizacji dorobić opowieść pod tytułem „To jest w interesie każdego z nas. Nikt na niej nie straci, a wszyscy zyskają”. […] Wielki kapitał po prostu kupił sobie amerykańską klasę ekonomiczną. Uczynił z niej swoich lobbystów. Stworzył sieć grantów badawczych, think tanków. Niektórzy ekonomiści przechodzili wręcz do biznesu, zasiadając w zarządach spółek finansowych. Ekonomia w latach 90. i na początku XXI wieku przestała być nauką. Stała się propagandą.

Koncentracja kapitału w ręku najbogatszych pozwoliła im wykorzystać słabości demokracji, by przekształcić USA w państwo lobbingowe. Państwo takie przestaje działać w interesie obywateli, ale działa pod dyktando silnych lobbystów. W Stanach niezależnie od politycznego rozdania rządzi więc kilka potężnych organizacji lobbystycznych. Najważniejsza z nich to Wall Street, a więc banki i instytucje finansowe. Drugą jest sektor militarny oraz bezpieczeństwa. Wyjątkowo groźny dla reszty świata, co pokazały wypadki sprzed dekady. Trzeci blok to potężne lobby izraelskie. Potem jeszcze lobby górniczo-naftowe.

Dobrą puentą stanowi odpowiedź na stwierdzenie dziennikarza: Gdy się tego słucha, to aż trudno uwierzyć, że Amerykanie nie wyszli jeszcze masowo na ulice. Paul Craig Roberts odpowiada: Szczerze? Bo nie ma w tym kraju żadnych wolnych mediów.

Ten opis jest bez wątpienia prawdziwy, choć jednostronny. Zalążki tej sytuacji znalazły się niestety jeszcze w rządach Reagana. Ten wielki Prezydent uwierzył Friedmanowi i zaakceptował reguły monetaryzmu. Obniżenie podatków i przejęcie kontroli przez sektor finansowy doprowadziły do wzrostu stóp procentowych (ucierpieliśmy na tym, gdyż Polska stała się de facto bankrutem) oraz wielkiego deficytu w handlu zagranicznym oraz dziury budżetowej. Bardzo to wzmocniło pozycję bankierów. W Europie podobne działania podjęła Margaret Thatcher, która dodatkowo wprowadziła masową prywatyzację za pośrednictwem rynku finansowego. Przyspieszyło to przejmowanie dominującej roli w gospodarce przez banki. Reagan i Thatcher znacząco różnili się w kwestii polityki społecznej. Premier Wielkiej Brytanii obawiała się wpływów socjalistów, więc postawiła na rozbicie solidarności i poczucia sprawiedliwości społecznej. Doktryna Reagana natomiast zakładała upowszechnianie dobrobytu, co miało być najważniejszym argumentem przeciw socjalizmowi.

Podkategorie

Kótkie opisy wydarzeń, które mogą wskazywać na kierunki działań w gospodarce.

Kredyty we frankach