W Polsce coraz więcej miast wydziela część budżetu, pozostawiając decyzję co do jego przeznaczenia obywatelom. Nazywa się to budżetem obywatelskim albo budżetem partycypacyjnym. Postulaty rozwoju tego typu aktywności obywatelskiej najczęściej podnoszą przedstawiciele lewicy (w Polsce środowisko Krytyki Politycznej) lub anarchiści. Taidea jest także zgodna z postulatami „Solidarności” i społeczną nauką Kościoła Katolickiego. Propaguje ją także Instytut Obywatelski, związany z rządzącą partią (zob. link).

Na budżet obywatelski można jednak popatrzeć też krytycznie: „Szwedzki samorząd znany jest z dużej przejrzystości, a mieszkańcy ufają lokalnej władzy. Podejrzewam, że po prostu nie ma zapotrzebowania na dodatkowe narzędzia” - twierdzi przedstawiciel szwedzkiego stowarzyszenia gmin i województw samorządowych Kjell-A.

Puls Biznesu poprosił czytelników, by wystawili ocenę 25 latom w polskiej gospodarki rynkowej.

Aktualne wyniki:

  • 6-celujący (4%)
  • 5 (13%)
  • 4 (25%)
  • 3 (22%)
  • 2 (16%)
  • 1-niedostateczny (21%)

Obraz wyłaniający się z tej ankiety nie jest wesoły. A przecież czytelnicy „Pulsu Biznesu”, to ludzie bardziej niż przeciętnie interesujący się gospodarką.

W weekendowym wydaniu Toronto Star peany na temat polskiej gospodarki. Niedawno równie entuzjastyczne opinie publikował "Financial Times" i "Bloomberg Businessweek".

Kanadyjski tekst porównuje wpływ funduszy unijnych do Planu Marshalla, twierdząc (za Reutersem), że przyczyniły się do powstania prawie 300.000 miejsc pracy.

 Najciekawsze jest to, że podane trzy symbole polskiej potęgi (produkcja śmigłowców Black Hawk w Mielscu, Asseco oraz Inglot) dotyczą Podkarpacia. Dlaczego więc ten region jest jednym z najbiedniejszych w UE? Może dlatego, aby Warszawa była najbogatsza......

Portal LinkedIn przeanalizował jakie specjalności dawały najlepsze szanse na zdobycie pracy w 2013 roku. Te dane są miarodajne dla nowoczesnej gospodarki, gdyż korzysta z niego bardzo wielu specjalistów.

Poniżej lista najlepszych specjalności:

Z uwagi na zmianę polityki Facebooka, pierwsze miejsce „social media marketing” może nie być w przyszłości do utrzymania. Zwraca też uwagę fakt, że pomimo dominacji specjalności informatycznych, tradycyjne umiejętności programistyczne sytuowały się dopiero w drugiej dziesiątce.

W reakcji na skargę ZZ „Solidarność”, Komisja Europejska, zdecydowała o wszczęciu wobec Polski procedury o naruszenie unijnego prawa dotyczącego umów o pracę na czas określony.

 

Ciekawy komentarz do tej wiadomości porównuje sytuację pracowników w Polsce i Wielkiej Brytanii:

 

W Wielkiej Brytanii nie istnieją umowy-zlecenia lub innego rodzaju umowy, od których nie są odprowadzane składki na brytyjski [odpowiednik] ZUS i NFZ. Oprócz tego, istnieje wysoka ochrona praw pracowniczych, polegająca na tym, że nie można zwolnić pracownika, bez przeprowadzenia wcześniej, postępowania dyscyplinarnego wobec niego. Każdy pracownik ma prawo do składania skargi na innego pracownika (kierownika) który go poniża, zastrasza, molestuje czy dyskryminuje. Pracodawca ma obowiązek przeprowadzenia dochodzenia w celu zbadania słuszności skargi. Jeżeli pracownik uzna, że jego skarga została rozpatrzona nierzetelnie, może złożyć pozew przeciwko pracodawcy do sądu pracy. Jeżeli pracodawca podejmie kroki odwetowe wobec pracownika, zostanie to uznane za wiktimizację, czyli nielegalne prześladowanie wobec pracownika. Innym słowy pracownik składający pozew do sądu pracy lub składający skargę wobec innego pracownika nie może być ukarany lub zwolniony pod zmyślonymi powodami. Jeżeli to mimo wszystko nastąpi, pracodawca naraża się na konieczność wypłacenia bardzo wysokiego odszkodowania pracownikowi wraz z przywróceniem pracownika do pracy. Mimo wysokiego poziomu ochrony praw pracowniczych, gospodarka brytyjska należy do jednej z najbardziej konkurencyjnych i najlepszych gospodarek na świecie. W tym roku bezrobocie na wyspach wynosi 7.8% i spada, brytyjski dochód narodowy w tym roku wyniesie 1.5%, prognozowany dochód narodowy w przyszłym roku ma wynieść 2.5%. W Polsce, w której prawa pracownicze są chronione na poziomie minimalnym, bezrobocie wynosi 13.3% i wzrasta. Dochód narodowy w tym roku wyniesie 1.5%, w przyszłym planowany wzrost ma wynieść 2.5%.”

 

Tymczasem dla Członka Rady oraz Eksperta Instytutu Sobieskiego każde zło jest związane ze „sztywnością rynku pracy, niską elastycznością płac i niewielkim udziałem elastycznych form zatrudnienia”.

 

W Polsce podstawowym problemem jest wysokie i niesprawiedliwe opodatkowanie pracy (w postaci składki ZUS). Stąd biorą się próby jego obniżenia w postaci „umów śmieciowych”. Próba walki z tymi umowami bez rozwiązania problemu składek jest nonsensowna i może przynieść więcej problemów, niż pożytku.

 

Opublikowano najnowsze szacunki danych z amerykańskiej gospodarki za III kwartał br. Dane są lepsze, niż się spodziewano. PKB wzrósł o 4,1% w ujęciu rocznym (poprzednio szacowano 3,6%). Na ten wzrost w największym stopniu wpłynął wzrost zapasów. Dlatego większości komentarzy jest bardzo ostrożnych (Too good to Be True”). Poza tym rola PKB jako wskaźnika wzrostu gospodarczego jest kwestionowana.

 

 

 

Puls biznesu analizuje konsekwencje zmiany polityki monetarnej w USA. Tekst wart uważnego przeczytania dla tego jednego zdania: „wczorajsze i dzisiejsze zachowanie rynków finansowych sugeruje, że rozpoczęcie normalizacji polityki monetarnej w USA w większości jest już zawarte w cenach”.

W kształtowaniu cen na współczesnych rynkach finansowych olbrzymią rolę odgrywają systemy komputerowe, będące w posiadaniu największych graczy. To już nie są programy wspierające człowieka w jego decyzjach, ale „inteligentne” systemy samodzielnie realizujące określoną strategię inwestycji.

Na szczęście algorytm eksperta jest dużo prostszy niż algorytm inwestora. Można go nawet wykonać w pamięci, bez wsparcia informatycznego. W tym wypadku ważna jest jednak nie tylko treść, ale (przede wszystkim) forma przekazu.Dlatego na początek trzeba opanować finansową nowomowę (co nie jest trudne). Jeśli zamierzamy występować na żywo, to potrzebne są jeszcze dobrze dobrane: koszula, krawat i szelki. Jeśli ekspert jest ambitny, powinien przeczytać coś a'la „Milton Friedman for idiots”. Mniej ambitnym wystarczy elementarna znajomość angielskiego, aby móc śledzić modę na amerykańskich portalach finansowych. Tak uzbrojeni możemy zacząć głosić prawdy objawione (tylko wybrańcom), w rodzaju: „ograniczanie luzowania ilościowego spowoduje ograniczenie płynności, wzrost kursu dolara i spadek cen akcji”.

Jeśli okaże się, że nasze przewidywania się spełniły, w kolejnym komentarzu należy to podkreślić, mówiąc iż „zgodnie z przewidywaniami rynki zareagowały...”. Jeśli okaże się, że przewidywania są nie trafione, to także nie jesteśmy na straconej pozycji. Wówczas należy mówić o tym, że „rynki już zdyskontowały te zmiany”, albo (bardziej ekstrawagancko), że te zmiany już są uwzględnione w cenach.

Ekspert z wyższej półki potrafi tworzyć dłuższe historyjki, takie jak ta: „wprowadzenie QE, które towarzyszyło bardzo silnemu osłabieniu gospodarczemu, wywołało wzrosty na giełdach wynikające ze zwiększonej płynności i realokacji aktywów [...]. Wzrosty, które nastąpiły można zatem interpretować w kategoriach pierwszych objawów powrotu do normalności – sytuacja w gospodarce poprawia się, a ograniczenie QE sygnalizuje, ze poprawa może mieć charakter trwały”. Nieważne jak bardzo to będzie pozbawione sensu – najważniejsze, by użyć jak najwięcej terminów w rodzaju „zwiększania płynności” i „relokacja aktywów”. Na pewno nikt nie zapyta jakim sposobem decyzja kilku osób może być „objawem” funkcjonowania całej gospodarki.

Dla przykładu prawo nakazuje nie dopuszczać do obrotu zabawek niebezpiecznych dla dziecka. Ale nikt rozsądny nie zabroni sprzedaży klocków tylko dlatego, że można nimi bić inne dzieci po głowie. Analogiczną sytuację mamy w Polsce w sprawie GMO, „Komisja zarzucała Polsce, że nie podjęła odpowiednich działań, aby ograniczyć możliwe zagrożenia dla zdrowia człowieka oraz środowiska, wynikające ze stosowania mikroorganizmów zmodyfikowanych genetycznie”.

 

ETS przyznał rację Komisji Europejskiej. Trybunał nie wziął jednak pod uwagę istotnej okoliczności. W państwie, które co do zasady nie działa dla dobra obywateli, pełnym patologii i korupcji, wdrożenie takich dyrektyw nie jest możliwe.

Czasem w decyzjach gospodarczych państwa trudno znaleźć racjonalne motywy. Rodzi się podejrzenie, że chodzi o jakieś niejasne interesy. Taka sytuacja ma miejsce w przypadku sprawy przerejestrowywania spółek przedwojennych. Wszystko zaczęło się od spółki Giesche. Jakiś spryciarz wpadł na pomysł, by zarejestrować spółkę, która tak samo się nazywa i zażądać zwrotu majątku znacjonalizowanego przez władze PRL. „Aby zapobiec podobnym sytuacjom zmieniono ustawę o KRS, ograniczając czas na przerejestrowanie przedwojennych spółek do końca 2013 roku. W sierpniu tego roku pojawił się projekt nowelizacji, który przedłużał ten termin o rok. Ani opinia prokuratorii, ani resortu skarbu nie powstrzymała posłów przed uchwaleniem ustawy i to z wydłużonym terminem aż do 31 grudnia 2015 r.”

Na swojej ostatniej konferencji w roli szefa FED, Ben Bernake ogłosił zmniejszenie wykupu papierów wartościowych od banków komercyjnych (QE). Podstawowe stopy procentowe w USA nadal będą bliskie zeru.

Skutki QE wydają się dla gospodarki USA pozytywne. Przy niskiej inflacji spada bezrobocie. Zwolennikiem takich działań był twórca monetaryzmu Milton Friedman. Sens tego mechanizmu bywa jednak kwestionowany: „Jest to po prostu zastąpienie aktywów banków w formie papierów skarbowych i dłużnych rezerwami tych banków w FED. Jak się to przekłada na ożywienie gospodarcze? Prof. Wrey tłumaczy to, obrazowo - "załóżmy, że posiadasz w swoim banku 2 rachunki : rozliczeniowy i oszczędnościowy, i trzymasz środki na oszczędnościowym. Nagle bank składa Ci propozycję przeniesienia środków na rachunek rozliczeniowy w zamian oferując nowiutki toster. Korzystasz z oferty, ponieważ różnica oprocentowania jest i tak symboliczna, a zawsze marzyłeś o takim tosterze. Teraz pytanie : czy ten transfer środków spowoduje u Ciebie zwiększoną tendencję do wydatków? Raczej nie, zwłaszcza mając na uwadze, że masz do spłacenia kredyt, a Twój współmałżonek właśnie stracił pracę”.

Bliższy prawdy wydaje się jednak komentarz pod cytowanym tekstem: „QE zamienia pieniądze "zamrożone " w obligacjach (będących własnością prywatną: obywateli, prywatnych przedsiębiorstw i innych podmiotów sektora pozarządowego) na "żywą" gotówkę, która staje się własnością sektora pozarządowego i może już służyć do zakupów (zwiększa zagregowany popyt).
I z tych pieniędzy wpuszczonych do sektora pozarządowego może również skorzystać rząd sprzedając następne obligacje i uzyskać następne pieniądze na wydatki, które też zwiększają popyt.”

Kiedy przed dwoma tygodniami instytut ITME rozpoczął sprzedaż próbek grafenu, sztabowcy Tuska najwyraźniej zaspali. Ale dzisiaj się obudzili wszystkie media ogłosiły, że „Polak potrafi”, a rząd mu to umożliwia. Trudno powiedzieć, czy sprzedaż tych próbek ma sens i nie ułatwi prac konkurencji. Ale na pewno nie jest to jeszcze „produkcja przemysłowa”. Takiej produkcji najbliżej jest współpracująca z instytutem firma Seco/ Warwick, którą naprawdę trudno nazwać „polską”. Propaganda sukcesu ma jednak swoje prawa....

Firmie Orange „skradziono” dane klientów. Samo to jest karygodne. Ale naprawdę szokująca jest reakcja firmy. Twierdzenia w rodzaju „dokładamy wszelkich starań, aby Wasze dane były bezpieczne. Mamy wiele surowych procedur bezpieczeństwa i ściśle ich przestrzegamy” oraz zapewnienia, że dane „nie wypłynęły na rynek” to coś niebywałego. Kolejny przykład sytuacji, w której ktoś woli uchodzić za idiotę, niż napisać prawdę. Dobry system zabezpieczeń ograniczyłby dostęp do danych i pozwolił na natychmiastową reakcję w razie próby ich skopiowania.

 

W oficjalnym stanowisku podobno na dodatek przedstawiciele Orange mącą – twierdząc , że nie ma mowy o „wycieku”, tylko o „kradzieży”. Klienci na pewno z tego powodu poczują się lepiej ;-).

 

„Widać informacje o trudnej sytuacji finansowej SKOK-ów przebiły się do opinii publicznej i mimo natężonej kampanii promowania kas napływ nowych członków został zahamowany” cieszy się Maciej Samcik, który nie bez powodu jest „dziennikarzem” Michnikowego organu.

 

Jest on jedną z osób od dawna mocno zaangażowanych w niszczenie SKOK'ów. Chodzi o podważenie wiarygodności tych spółdzielni. Dlatego w tym wypadku zawsze „szklanka jest do połowy pusta” (por. informacje na ten sam temat z portalu stefczyk.info oraz oświadczenie rzecznika SKOK + komentarz).

 W tej anty-SKOKowej propagandzie pomija się przede wszystkim specyfikę kas, w których kapitał własny nie odgrywa takiej samej roli, jak w bankach. Kasy pożyczają jedynie pieniądze z depozytów, nie kreując ich „z niczego” - tak jak banki. Nałożenie na nie obowiązku posiadania 4% kapitału własnego jest więc wymogiem arbitralnym, a brak okresów przejściowych świadczy o tym, że toczy się gra o SKOKi, którą trafnie opisuje tytuł z „Gazety Prawnej”: PO i KNF kontra SKOK-i.

Obecny Papież wzbudzał powszechną sympatię. Do czasu, gdy ośmielił się uznać rosnące nierówności społeczne za jeden z głównych problemów współczesności. Bloomberg promuje właśnie tekst, w którym autor zarzuca Franciszkowi, że promuje grzech. A konkretnie zazdrość, która przemawia przez krytyków nierówności. Autor uznaje siebie za autorytet w dziedzinie ekonomii i to ma nam wystarczyć za argument za tezą, że Papież wygaduje głupoty z ekonomicznego punktu widzenia. A ponieważ ośmiela się zabierać głos w kwestii religii ekonomistów, to ekonomista zabrał się za doktrynę wiary.

Tekst ilustruje grafika nawiązująca do inkwizycji.

Jeszcze nigdy w historii stwierdzenie, że „pieniądze rządzą światem” nie było tak prawdziwe jak teraz. Dlatego wielkie zdziwienie wywołuje postawa władz Hiszpanii, którzy nie spełniły oczekiwań jednego z inwestorów. Poza oczekiwaniami związanymi z podatkami, chciał on zniesienia zakazu palenia w publicznych miejscach oraz liberalizacji przepisów dotyczących hazardu w internecie. W zamian miał w hiszpańskim Alcorcon zbudować europejskie Las Vegas. Obiecywał inwestycje, które spowodowałyby wzrost PKB o 4,5% i wzrost zatrudnienia o ponad 200 tys. miejsc pracy. Biorąc pod uwagę tragiczną sytuację hiszpańskiej gospodarki, oferta wydawała się nie do odrzucenia. A jednak.....

Może Hiszpania nie chce powtarzać sukcesu Kuby, która dzięki hazardowi osiągnęła taki sukces gospodarczy, że aż doszło do rewolucji.

W kolejnej edycji raportu tworzonego na podstawie opinii pracowników, nadal branża informatyczna oferuje najlepsze miejsca pracy. Wśród 10-ciu najlepszych jest aż 6 firm z tej branży. Chociaż tym razem numerem 1 została firma doradcza Bain & Company, która ma także biuro w W-wie.

Papież Franciszek w „Orędziu na Dzień Pokoju” zwraca uwagę na wojny ekonomiczne, które bywają równie okrutne, jak walki zbrojne. „Następowanie po sobie kryzysów gospodarczych powinno doprowadzić do odpowiedniego przemyślenia modeli rozwoju gospodarczego i do zmiany stylu życia. Obecny kryzys, pomimo swych poważnych konsekwencji dla życia ludzi, może też być dobrą okazją do ponownego wdrażania cnoty roztropności, umiarkowania, sprawiedliwości i męstwa. Mogą one nam pomóc przezwyciężyć trudne chwile i odkryć na nowo braterskie więzi, łączące nas nawzajem, zachowując głęboką ufność, że człowiek potrzebuje i jest zdolny do czegoś więcej niż tylko maksymalizacja własnego indywidualnego dobra. Nade wszystko cnoty te są niezbędne do budowania i utrzymywania społeczeństwa na miarę ludzkiej godności”.

Współczesne kluby piłkarskie są specyficznymi przedsiębiorstwami. Sprawność takiej biznesowej organizacji przekłada się wprost na wyniki sportowe. Właśnie kolejny raz Borussia Dortmund zafundowała kibicom emocjonujące widowisko, strzelając bramkę na wagę awansu w ostatnich minutach meczu. W klubie tym grają polscy zawodnicy. Dlaczego tam, a nie w Polsce? Dokładnie z tego samego powodu, dla którego doskonali polscy programiści pracują w Dolinie Krzemowej, a nie w Polsce. Największe polskie firmy informatyczne żyją dzięki zamówieniom publicznym. Podobnie pozbawione zdolności do samodzielnej egzystencji rynkowej są kluby piłkarskie – tyle, że one są głównie uzależnione od kaprysów właściciela. Kaprysy te mają swoje granice (w końcu nasz kapitalizm jest jeszcze bardzo młody). Dlatego tak blado wypada porównanie sytuacji polskich klubów (zob. zestawienie) z klubami niemieckimi (zob. porównanie Bayernu Monachium i Borussii Dortmund).

 

Egzotyczne rośliny przywożone do Polski z innych stref klimatycznych nie mogą egzystować bez stałej opieki (wsparcia). Podobnie jest ze strukturami organizacyjnymi. Aby odnieść sukces, trzeba stworzyć organizację funkcjonującą w sposób naturalny w naszych warunkach. To pierwszy warunek. Drugim jest determinacja i odwaga bycia wielkim.

 

„Rzeczpospolita" dotarła (!) do raportu, który został opublikowany na stronach internetowych Centrum Analiz Fundacji Republikańskiej. Porównując tekst na rp.pl („W urzedzie zarobki są lepsze niż na rynku”) z komentarzem republikanów widać czym różni się dobra propaganda od prymitywnej. Tekst „Rzeczpospolitej” jest w miarę rzetelny, a istota przekazu skupia się w tytule, który wszakże też nie zawiera kłamstwa.

 

Znacznie gorzej wypadają republikanie. Raport nazwano "Wynagrodzenia w administracji publicznej", gdy tymczasem dotyczy on całej sfery budżetowej. Dużo wyższe od przeciętnej są zarobki w edukacji, służbie zdrowia i systemie prawnym. Przy całym krytycyzmie wobec tych profesji, trudno oczekiwać, by lekarz, profesor uniwersytetu czy sędzia zarabiał „średnią krajową”. Nawet jeśli rozciągniemy pojęcie „administracji” na szpitale, sądy i uczelnie, to zdanie z komentarza: "Przeciętny urzędnik zarabia o 800 złotych więcej niż Polak pracujący poza administracją" pozostanie jawnym kłamstwem i manipulacją. Przeciętne zarobki urzędników poza administracją centralną są poniżej średniej krajowej.

Do jakości polskiej biurokracji można mieć wiele zastrzeżeń, ale populistyczne krytykowanie urzędników nie poprawi tej sytuacji. Jakość urzędów jest pochodną jakości społeczeństwa, a nie odwrotnie. Na przykład w wielu krajach zasiłki wypłaca się ludziom, którzy o to poproszą z powodu biedy (ostatnio Włosi z tego zrezygnowali, bo niektórzy „proszący” jeździli drogimi samochodami). Czy ktoś sobie to wyobraża w Polsce? Więc sadza się urzędników, by sprawdzali i liczyli....

W Europie rynek książek elektronicznych rozwija się dużo wolniej niż w USA. Jednak ta różnica nie wynika jedynie z poziomu piractwa. Łukasz Gołębiewski z Polskiej Izby Książki mówi, że „wielu autorów starszego pokolenia nie chce udostępniać swoich książek w formie cyfrowej, inni nie chcą wznawiać, gdyż uważają, że pozycje są już nieaktualne, wreszcie część autorów ma wybujałe oczekiwania finansowe, którym wydawcy nie są w stanie sprostać ”. Jednak „wydawca nie ma wyboru, musi wyjść naprzeciw oczekiwaniom czytelnika”.

Do tego można chyba dodać pewne różnice w mentalności, które bardzo wyraźnie widać w przypadku oprogramowania komputerowego. W USA bardzo ważną rolę pełnią produkty darmowe. W przypadku komercyjnych firm rozdawanie jest częścią strategii rozwoju. W Europie (a w Polsce w szczególności) – patrzy się bardziej krótkofalowo.

Podkategorie

Kótkie opisy wydarzeń, które mogą wskazywać na kierunki działań w gospodarce.

Kredyty we frankach